To nie moja wina, że auto, którym jechałem, wypadło z toru i uderzyło w stojącego na krawędzi operatora - mówi Radosław L., lider zespołu Weekend z Sejn. - Na wielu wyścigach tak się zdarza. Nie zamierzam zawierać ugody z pokrzyw-dzonym kamerzystą, choć bardzo mu współczuję. Niech dogadują się ludzie winni, a ja takim się nie czuję. Zaczekajmy na decyzję sądu.
Radosław L. odpowie za ciężkie uszkodzenie ciała kamerzysty współpracującego z białostockim oddziałem TVP. Do zdarzenia doszło na torze wyścigowym w Ułężu (woj. lubelskie) w sierpniu tego roku, a kilka dni temu wokalista usłyszał prokuratorski zarzut. Pojawiły się też opinie, że zlekceważył sugestie instruktora i jechał za szybko.
- Mieliśmy zrobić po dwa okrążenia i to naturalne, że każda z gwiazd, ja także, chciała jak najszybciej znaleźć się na mecie - dodaje L. - Owszem, instruktor coś wykrzykiwał, ale potężny ryk silnika zagłuszał jego słowa. Zresztą, byłem przekonany, że te zawody są w stu procentach bezpieczne. Inaczej nie wziąłbym w nich udziału.
Rozmówca dodaje, że od początku interesuje się zdrowiem operatora, proponował mu pomoc, ale pokrzywdzony nic nie chciał.
- To dla mnie okropna sytuacja - dodaje Radosław L. - Nie potrafię normalnie egzystować. Czasem myślę, że dzień, w którym doszło do wypadku jest końcem mojej kariery.
Akt oskarżenia ma trafić do sądu jeszcze w tym roku.
Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
