Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zespół Mazowsze. Występowali przed Stalinem, Kim Ir Senem, a w Pekinie przed Mao

Alicja Zielińska [email protected] tel. 85 748 95 45
Bohdan Łukaszewicz gra  "Dolinę”, swój popisowy numer
Bohdan Łukaszewicz gra "Dolinę”, swój popisowy numer
Bohdan Łukaszewicz, zasłużony białostocki filharmonik i wybitny oboista, przez 15 lat grał w Mazowszu. Z zespołem objechał cały świat. Korea, Chiny, Japonia, Kuba, Związek Radziecki, kraje skandynawskie, Włochy, Szwajcaria. W Moskwie występowali przed Stalinem, w Phenianie przed Kim Ir Senem, a w Pekinie przed Mao. Po raz pierwszy na Zachód, Mazowsze pojechało w 1954 roku. Do Francji.
Z Chińczykami w Karolinie, pan Łukaszewicz stoi drugi z lewej
Z Chińczykami w Karolinie, pan Łukaszewicz stoi drugi z lewej

Z Chińczykami w Karolinie, pan Łukaszewicz stoi drugi z lewej

Jakiś czas temu pan Bohdan Łukaszewicz opowiadał nam o swoich ciężkich przeżyciach w czasie wojny. Jako jedenastolatek został wywieziony na Syberię. Spędził tam sześć lat. Po powrocie do Polski rodzina (ojciec zmarł na zesłaniu, w obozie) nie mogła już zamieszkać we własnym domu pod Wilnem. Osiedli w Giżycku, w 1949 r. Bohdan wygrał w Warszawie konkurs dla Janków Muzykantów i trafił do zespołu Mazowsze. Pracował tu 15 lat. Początkowo jako chórzysta, a po powstaniu orkiestry jako pierwszy oboista.

Od 50 lat mieszka w Białymstoku, związany z naszą operą i filharmonią. Jest zapalonym rowerzystą. Jeździ bez względu na pogodę, czy to deszcz, czy śnieg. O swojej pracy w Mazowszu i zagranicznych wyjazdach opowiada z werwą i humorem. Z wielogodzinnych rozmów powstała książka autorstwa Anny Kisielewskiej. Poniżej przytaczamy część tych wspomnień.

- Mazowsze było bardzo popularne. Piosenki zespołu śpiewała cała Polska. Jak człowiek czasem gdzieś poszedł, nawet coś załatwić w urzędzie i zobaczono legitymację Mazowsza, zaraz kłaniano się nisko. Ooo, z Mazowsza, proszę bardzo. We wszystkich gazetach o nas pisano - mówi pan Bohdan.

Wielkanoc 1954 roku spędziliśmy w Bułgarii. Byliśmy tam trzy tygodnie, w samej Sofii dwa, a także nad Morzem Czarnym, oczywiście w Warnie, gdzie urządzono nam wycieczkę statkiem do mauzoleum Władysława Warneńczyka. Jeszcze dziś pan Bogdan mówi z sentymentem o tym wyjeździe. Bułgaria przede wszystkim nie była zniszczona w czasie wojny, w tamtych latach było co porównywać. Bułgarzy przyjmowali ich owacyjnie. W Sofii byli też na kilku przedstawieniach operowych m.in. widzieli Borysa Godunowa, Kniazia Igora, Jezioro Łabędzie, wszystko na wysokim poziomie. Zawiązały się też przyjaźnie, sympatie. Pan Bogdan podkreśla, że grał razem z sofijskim oboistą Żoro Teodosjewem, z Sofijskiej Filharmonii, którego dołączono do polskiej orkiestry. Bardzo się polubili. - Żoro zapraszał mnie do swego domu. Skorygował moje granie, dużo się od niego nauczyłem.

Na koniec pobytu Mazowszanie zostali obdarowani prezentami, wypełniły cały wagon towarowy, wśród upominków znalazła się też koza, którą dostali po jednym z koncertów. Było z nią wiele uciechy, ale i kłopotu, na koniec pobytu postanowili ją jednak zostawić. - Pewnie by nie dojechała do Karolina - kwituje pan Bohdan.

A z oboistą Żorem później spotkał się na festiwalu młodzieżowym w Warszawie w 1955 r. Festiwal był zorganizowany przez władze komunistyczne w celu propagandowym, wiadomo, miał wydźwięk polityczny, ale oni młodzi wtedy nie myśleli o tym. Akurat ukończony był Pałac Kultury, na Placu Defilad pełno ludzi, Murzynów, Chińczyków, przyglądano im się z ciekawością.

Po Bułgarii przyszła kolej na wyjazdy za żelazną kurtynę. Pierwsze tournee to była Francja, 1954 rok. W Polsce jeszcze siermiężne czasy stalinowskie (władze nie puściły całej orkiestry, pojechała tylko część muzyków), natomiast w Paryżu normalny świat. Już od pierwszej chwili widzieli różnice w poziomie życia, począwszy od momentu, gdy się przesiedli z rosyjskiego Iła do pięknego samolotu linii francuskich. A potem niezapomniane wrażenia: kolorowe kioski, oświetlenie, olbrzymi ruch na ulicach, bardzo dużo młodych ludzi na skuterach, i to, że wszyscy jacyś tacy swobodni, wyluzowani, uśmiechnięci. Byli we Francji dwa tygodnie. Dali kilkanaście koncertów.

- Jeden z występów odbył się na placu Trocadero, na tarasie naprzeciw wieży Eiffla. Później, kiedy kręcono film o Mazowszu, posadzili mnie na tym postumencie i tam filmowali jak gram solo swoją "Dolinę"- opowiadał Annie Kisielewskiej pan Bohdan.

Po pierwszym koncercie zapadła cisza, nie wiedzieli dlaczego, a po chwili rozległ się huragan braw. Oklaskiwano sam występ, ale i stroje Mazowszan. Zespół wyglądał jak tęcza. To było zasługą Miry Zimińskiej, która bardzo dbała o każdy detal. Mieli niesamowite powodzenie, publiczność przyjmowała owacyjnie, recenzje były bardzo dobre. - Po koncertach przychodzili do nas Polacy, mieszkający we Francji. W Lyonie, jak szedłem na scenę siadać do koncertu, podszedł jakiś ksiądz, podał mi rękę i mówi: jak pan wróci, to niech pan tą ręką pogłaszcze polską ziemię. Ze wzruszenia nie wiedziałem co powiedzieć, że on tak chciał przekazać swoją tęsknotę za krajem.

Po barwnym Paryżu wspomnienia z Rumunii były już inne. Widoki piękne, egzotyczne, ale i pełno dzieci cygańskich żebrzących na ulicach, bez ubrań. To przygnębiało. Sami Rumuni za to bardzo przyjaźnie reagowali na Polaków, okazywali swoją sympatię.

Inaczej także wyglądał pobyt w NRD, gdy byli na festiwalu Młodzieży Studentów (wówczas uciekło dwóch członków zespołu, potem jeszcze kilka razy to się zdarzało). Był 1962 rok, Niemcy przyjmowali ich miło, nie czuli z ich strony żadnych uprzedzeń, czy nienawiści, dużo młodzieży mówiło po rosyjsku. Czuło się jednak wyraźne wpływy radzieckie, na festiwalu grali pieśń Dunajewskiego "Naprzód młodzieży świata. Z tego wyjazdu pamięta obraz mocno zniszczonego Berlina, w centrum wszędzie leżało dużo gruzów. Dziwiło go, że tyle lat minęło po wojnie, a miasto tak wolno odbudowywano, jakby celowo.

Byli zakwaterowali koło radzieckiej jednostki wojskowej, w Niemczech po raz pierwszy pan Bogdan grał solo dla wielotysięcznej widowni, było to w Schwarzenbergu na wielkim stadionie. Niesamowite przeżycie, jak zszedł ze sceny, to koledzy tancerze podrzucali go entuzjastycznie do góry.

- Po koncercie podszedł mężczyzna, myślałem, że chce mi dać jakiś upominek, a oni mówi, że ma list. Prosił, żeby przekazać go polskiej rodzinie.

Nie spełnił tej prośby, czego trochę żałuje, ale przestrzegano ich, by nie brali żadnych listów, bo mogą to być szpiegowskie materiały.

Co wyjazd, to inne wrażenia, inne wspomnienia. Na wystawie światowej w Brukseli oglądali w pawilonie radzieckim statek kosmiczny i pomnik Lenina, a w pawilonie amerykańskim telewizję kolorową, co pod koniec lat 50. było niezwykle intrygujące. Zaś Mazowsze przy okazji tej wystawy miało koncerty w teatrze w Brukseli.

Rok 1960 to początek tournee do Azji. Bardzo długi wyjazd, trasa prowadziła przez Koreę Północną, Chiny, potem statkiem do Japonii do Jokohamy, a w powrotnej drodze do Manilii na Filipinach. Z Hongkongu wracali przez Chiny i Syberię, dając koncerty w Związku Radzieckim, zakończone występem w Wilnie.

- Część zespołu poleciała do Phenianu przez Mongolię samolotem, a reszta grupy, w której ja byłem, pojechała pociągiem do Moskwy, a stamtąd dopiero samolotem - opisuje pan Bohdan.

Wrażenia z Korei Północnej to przede wszystkim cisza, którą pamięta do dziś oraz pustka. Koreańczycy mili, ale bez uśmiechu, bez spontanicznych gestów, radości, do których byli przyzwyczajeni. Na koncercie w Phenianie był oczywiście wielki wódz Kim Ir Sen. Śmieszne wspomnienie - Mazowszanie dostali trochę koreańskich pieniędzy, tyle że w sklepach można było dostać jedynie wódkę ze żmiją w środku. Zatopiony wąż robił wrażenie, pamięta jak dziwnie się poczuł, gdy spróbował tego specjału z kolegami w przedziale. Na pamiątkę z Korei pozostała mu zakupiona tam walizka. Ciężka, nieporęczna, nie używał jej, zostawił jednak na pamiątkę. W Phenianie nie było co zwiedzać, co najwyżej komitet partii, nie przypomina sobie żadnej wycieczki, świątynie poniszczono jako relikt kapitalizmu, za to surowe budynki w stylu socrealizmu, teatr też podobny, nad wszystkim górował pomnik rewolucji, wokół którego biegali w niedzielę Koreańczycy. Pod każdym względem różnił się ten pobyt od innych zagranicznych, nie byli w operze, tylko na przedstawieniach, gdzie sławiono budowę socjalizmu.

W Chinach dostali do swojej dyspozycji pociąg. Kiedy przyjeżdżali do jakiegoś miasta, w którym przebywali kilka dni, pociąg czekał na nich, stojąc na bocznicy. Przejazdy były długie, np. z Pekinu do Szanghaju, mieli jednak wygodnie, był wagon restauracyjny, a jak postój był dłuższy to można było wyjść i zwiedzać miasto. Uczestniczyli w pochodzie 1-majowym, jako goście stali na trybunie z Mao. Koncertowali w salach wielkich jak hale fabryce, i w spółdzielni produkcyjnej, gdzie gospodarze przynieśli w prezencie worek orzeszków ziemnych. W przedszkolu, które im pokazano dzieci śpiewały piosenkę o Mao Zedongu. - Rok 1960 to był początek rewolucjo kulturalnej, która tam narobiła wiele szkody, Mao zniszczył handel prywatny i małe przedsiębiorstwa.

Z Kantonu na południu Chin dotarli do Hongkongu. No i tam zdarzyło się coś niesamowitego. Raptem Mira Zimińska została wezwana do konsulatu angielskiego. Nie było jej długo, wszyscy zachodzili w głowę, co się stało. Wyszła bardzo zdenerwowana. - Złość wyładowała na mnie: nie chcę na ciebie już patrzeć. Nie wiedziałem o co chodzi - wspomina pan Bohdan. - Dopiero po latach skrzypek mi powiedział, że zostałem wzięty za Chińczyka, który wmieszał się między Mazowszan, przedostał się do Hongkongu i chce uciec na zachód. Zimińska przysięgała, że zna mnie wiele lat, ręczy wszystkim. Dzwonili do ambasady radzieckiej, do Moskwy, do Warszawy. A połączenia telefoniczne nie były takie jak teraz, wreszcie po paru godzinach przysłano tzw. telefoto z Warszawy, szczyt techniki wtedy. Mnie nikt nie wzywał, by wyjaśnić.

Egzotyka też była w Mongolii. W Ułan Bator, stolicy kraju parę domów, jeden hotel. Za to pełno specjalistów radzieckich, którzy budowali tu socjalizm i mocno rozrabiali po nocach. Ale uwagi nikt im nie ważył się zwracać.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny