Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta doktora S.?

Marta Gawina
Doktor Wojciech S. jest podejrzany o wynajęcie w 2005 roku ludzi z warszawskiego półświatka, by zgłosili się na policję i zeznali, że muszą wręczyć łapówkę kardiochirurgowi Tomaszowi Hirnlemu. Sprawę wyjaśnia krakowska prokuratura.
Doktor Wojciech S. jest podejrzany o wynajęcie w 2005 roku ludzi z warszawskiego półświatka, by zgłosili się na policję i zeznali, że muszą wręczyć łapówkę kardiochirurgowi Tomaszowi Hirnlemu. Sprawę wyjaśnia krakowska prokuratura.
W białostockim szpitalu klinicznym usypiano pacjentów thiopendalem, żeby pobrać od nich narządy - doniósł doktor S.

Ten, który przed rokiem próbował sfingować aferę łapówkarską ze znanym białostockim kardiochirurgiem.

Nie uśmiercamy pacjentów. To wszystko są kłamstwa - twierdzi Bogusław Poniatowski, dyrektor PSK.

Bulwersujące zarzuty pod adresem białostockiego szpitala opisuje "Gazeta Polska". Powołując się na anonimowych białostockich lekarzy, twierdzi, że w PSK uśmiercano pacjentów, od których pobierano później narządy. Zdaniem informatorów gazety, niektórzy anestezjolodzy wstrzykiwali półprzytomnym pacjentom, trafiającym na oddział, lek wywołujący stan nieprzytomności - roztwór thiopendanolu.

Odwet wyrzuconego

O tym procederze białostoccy lekarze w 2005 roku powiadomili Prokuraturę Apelacyjną w Krakowie. Teraz sprawa trafiła do Białegostoku.

- Dla dobra śledztwa niczego nie będziemy ujawniać - mówi Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Bogusław Poniatowski wie, kto złożył ten donos do krakowskiej prokuratury. - Jest taki jeden lekarz, którego wyrzuciliśmy z pracy. I dlatego donosi na różne osoby. Dla dobra śledztwa nie mogę podać jego nazwiska - mówi dyrektor Poniatowski.

Z innego źródła dowiedzieliśmy się, że chodzi o Wojciecha S., który jest też podejrzany o organizację akcji, mającej wykazać, że kardiochirurg doktor Tomasz Hirnle przyjmuje łapówki. Tę sprawę wyjaśnia krakowska prokuratura.
Nie uśmiercamy

Nazwiska donosiciela nie chce potwierdzić dyrektor PSK.

- Sprawa jest już wiele miesięcy na tapecie i nie ma żadnego sygnału z prokuratury, że zarzuty się potwierdzają. Żeby pobrać narząd, trzeba stwierdzić śmierć mózgową. Robi to liczny zespół, w skład którego wchodzą m.in. neurolog i anestezjolog. Wykonuje szereg badań potwierdzających śmierć mózgu - przypomina.

Zdaniem Poniatowskiego, gdyby dochodziło do takich wypadków, wiedziałby o tym.

- Raz jeszcze podkreślam. Ta informacja, którą teraz podaje "Gazeta Polska", znana jest nam od kilku miesięcy. Gazeta, udając troskę o dobro pacjenta, działa na szkodę naszego szpitala - podkreśla Poniatowski. - Nie wiem, na jakim etapie jest śledztwo, ale jestem pewien, że osoba, która doniosła, oczekiwała wielkiej sensacji.

Związki ze szpitalem MSWiA?
Jak dowiedział się dziennik.pl, do Centralnego Biura Antykorupcyjnego trafiło już podejrzenie o powiązaniu afery w Białymstoku ze sprawą Mirosława G. - ordynatora kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie, oskarżanego o zabójstwo i korupcję. CBA sprawdza, czy narządy pobrane w Białymstoku były przeszczepiane pacjentom w stolicy.
Minister zdrowia Zbigniew Religa, pytany w TVN24 o komentarz do białostockiej sprawy, stwierdził: - To makabryczne oskarżenie.
Przyznał jednak, że lekarze dostają pieniądze za zgłoszenie dawcy przeszczepu. - Jednak zawsze jest to dokładnie monitorowane, by odbywało się zgodnie z zasadami sztuki lekarskiej - zapewnia Religa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny