Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdrowe żywienie dzieci. Żeby nie wyrosło nam pokolenie XXL

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Wspólne drugie śniadania z mnóstwem warzyw i owoców, ziołowe ogródki klasowe, jak w SP 11, to sposób na pokazanie młodemu pokoleniu co to znaczy zdrowo jeść
Wspólne drugie śniadania z mnóstwem warzyw i owoców, ziołowe ogródki klasowe, jak w SP 11, to sposób na pokazanie młodemu pokoleniu co to znaczy zdrowo jeść
Dzieci uwielbiają hamburgery, chipsy, batony. Za to coraz mniej się ruszają. Efekt jest taki, że już co piąte dziecko ma problem ze zbędnymi kilogramami. Zjawisko to narasta. Dietetycy apelują, aby rodzice i szkoły wzięły się do działania. Ci, którym się chciało to zrobić, udowadniają, że nie trzeba wiele, by przekonać młodzież do zdrowego stylu życia.

Maciek od dziecka "dobrze wyglądał". W podstawówce w niczym mu to nie przeszkadzało, koledzy nie zwracali na to większej uwagi. Zawsze miał przy sobie spore sumy, za które w szkolnym sklepiku i sobie, i kolegom kupował pizzę z mikrofalówki, hamburgery, całe garście słodyczy. Rodzice to zamożni prawnicy i na nic synowi nie żałowali.

W gimnazjum było już gorzej - koledzy byli już inni. Maciek był dla nich po prostu grubasem, zaczął być wyśmiewany, nie lubili go. Poprosił mamę, by coś z tą tuszą zrobić. Zabrała go do dietetyka, który ułożył racjonalną dietę. Przestrzegał jej, bo bardzo zależało mu na zbiciu zbędnych kilogramów, razem ze starszym bratem zaczął chodzić na siłownię. Pomogło. Teraz jest całkiem przystojnym licealistą.

- Jeść wszystko było bardzo przyjemnie, ale potem stracić kilogramy było bardzo ciężko - mówi dzisiaj. - Nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji.

Co piąte zbyt grube

Takich Maćków w naszych szkołach jest sporo. Ich liczba ciągle wzrasta.

Dzieci z nadwagą i otyłością przybywa. Już blisko co piąte z nich ma z tym problem - alarmowała w specjalnym raporcie w 2010 roku Najwyższa Izba Kontroli.

- Otyłość i nadwaga to problem zarówno zdrowotny, jak i społeczny - podkreśla dr Małgorzata Zujko, specjalista z zakresu żywienia człowieka z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. - I niestety, w Polsce, podobnie jak w innych krajach, obserwowana jest tendencja wzrostowa częstości ich występowania.

Sporym minusem jest fakt, że rodzice nie uważają otyłości za chorobę. Często są oni przekonani, że okrągła buzia i puszysta figura syna czy córki, zwłaszcza w młodszym wieku świadczy o ich zdrowiu. Tymczasem nadwaga i otyłość u dzieci i młodzieży stanowią poważne zagrożenie dla zdrowia. Może powodować skrzywienie kręgosłupa, płaskostopie, kłopoty z wątrobą. Nie mówiąc o rozwoju nadciśnienia, miażdżycy, cukrzycy typu drugiego czy nawet nowotworów.

Otyłość to też problem psychologiczny. Dzieci, których dotyka, często nie akceptują własnego wyglądu, mają niską samoocenę, izolują się od rówieśników i mają skłonności do stanów depresyjnych. A to z kolei sprzyja powstawaniu jadłowstrętu psychicznego i bulimii.
Statystyki są zatrważające - co rok w Europie 320 tysięcy osób umiera na różne choroby, związane z otyłością.

Błędne koło otyłości

Nadwaga nie bierze się znikąd. Zazwyczaj ten, kogo dotyka, sam na nią zapracował.

- Najistotniejszy wpływ na rozwój otyłości mają czynniki środowiskowe, a zwłaszcza nieprawidłowe nawyki żywieniowe i brak aktywności fizycznej - uważa dr Zujko. - Ważną rolę odgrywa środowisko rodzinne i edukacja żywieniowa w szkołach.

A z jednym i drugim bywa różnie. Szkolne sklepiki najchętniej sprzedają dzieciom hamburgery, pizzę, chipsy, pączki i słodkie napoje gazowane. Inspektorzy NIK w swoim czasie zajrzeli tam jak też do automatów z napojami i słodyczami. To, co tam znaleźli niejako wyjaśnia skąd u dzieci dodatkowe kilogramy. W 87 proc. takich sklepików oraz 75 proc. automatach znajdowały się chipsy, słodkie napoje gazowane i napoje energetyzujące.

W Białymstoku kilka lat temu podjęto co prawda nieśmiałą próbę, by to zmienić, żeby pojawiła się w nich zdrowsza i bardziej wartościowa żywność. Ale dyskusja na ten temat szybko ucichła i zostało po staremu. W jednej ze szkół dyrektor powiedział po prostu: proszę dać temu spokój. Bo sklepiki to też biznes - gdyby zaczęły sprzedawać tylko owoce, warzywa i zdrową żywność, to po prostu by nie przetrwały.

Nie oszukujmy się też - wielu rodziców woli dać dziecku kilka złotych, by sobie coś kupiło niż codziennie robić mu kanapki z pełnoziarnistego pieczywa. A dzieci kupują zazwyczaj pączka i colę.

Na to nakłada się postępująca niechęć młodych ludzi do uprawiania sportu. W naszym regionie jest wiele szkół, gdzie co piąty uczeń ma długotrwałe, lekarskie zwolnienie z wf.
W ubiegłym roku szkolnym lekarze wystawili w podlaskiem 15,6 tysiąca zwolnień z zajęć wychowania fizycznego - krótkich, semestralnych lub całorocznych. A rodzice - ponad 102 tysiące. I to właśnie oni bardzo często pobłażliwie przymykają oko na unikanie przez córkę czy syna wf. Zwłaszcza, jeśli dla nich samych ulubioną aktywnością jest skakanie pilotem po stacjach telewizyjnych.

- Jest bardzo źle, jeśli chodzi o podejście młodzieży do sportu - przyznaje Wojciech Zdanuczyk, nauczyciel i doradca metodyczny wychowania fizycznego. - To tak, jak z otyłością: nie ćwiczę, wiec tyję. Tyję i wstydzę się swojej otyłości, więc nie ćwiczę. To zamknięte błędne koło. I trzeba je przerwać.

Zioła ze szkolnego ogródka

Okazuje się jednak, że niektóre placówki zdobyły się na to, by to błędne koło przerwać. Szkoła Podstawowa Nr 11 z Oddziałami Integracyjnymi im. K. Makuszyńskiego w Białymstoku jest Szkołą Promującą Zdrowie.

Zaczęto od diagnozy w 2008 roku. Zbadano połowę dzieci. Okazało się, że ponad 60 proc. uczniów często je słodycze w szkole, a jedynie co trzeci zjada pięć posiłków dziennie, tylko połowa przynosi do szkoły drugie śniadania. Prawie tyle samo czas wolny spędza przed telewizorem i komputerem. W szkole było wtedy 4 proc. uczniów z nadwagą.

- Działania z zakresu żywienia i aktywności fizycznej stały się dla nas problemem priorytetowym - podkreśla Bożena Chodyniecka, dyrektorka SP 11.

Energiczne kilkuletnie, szeroko zakrojone działania przyniosły świetne efekty. W szkole obecnie dostępna jest dla wszystkich woda mineralna i, co ważne - zmieniła się zawartość półek w sklepiku szkolnym. Prowadząca sklepik pani okazała się otwarta na argumenty, wprowadziła do sprzedaży owoce i sałatki. A żeby zachęcić dzieci do ich kupowania, dodawała do nich gratis gadżety w postaci np. spinek do włosów czy maskotek.

Dzieci i nauczyciele zaczęli wspólnie jadać drugie śniadania. A w klasach pojawiły się ziołowe ogródki - ich zawartość wykorzystywana jest do urozmaicania kanapek.

Ale to nie wszystko. Drugi element zdrowego stylu życia to ruch. Dlatego w szkole pojawiła się bogata oferta zajęć pozalekcyjnych: szermierka, aerobic, piłka nożna, siatkówka, unihokej. Sala gimnastyczna i korytarze stanęły otworem przed rodzicami i dziećmi - pojawiły się na nich stoły tenisowe i z piłkarzykami. Jest basen, aerobik, zajęcia rekreacyjno-sportowe dla dzieci z nadwagą.

W 2011 roku sprawdzono efekty tych działań. Pełen sukces. O 17 proc. zmniejszył się odsetek dzieci zjadających często słodycze, więcej uczniów je owoce i warzywa na drugie śniadanie, o połowę zmniejszył się odsetek uczniów z nadwagą.
Wszyscy są zadowoleni, i rodzice, i uczniowie. Pani dyrektor zaś nie ma zamiaru spoczywać na laurach. - Mam świadomość, że edukacja zdrowotna jest procesem. Musi trwać - podkreśla. - Jestem przeciwniczką wyrywkowych programów prozdrowotnych.

Wszystko zaczyna się w domu

Szkoła to jedno, ale to co dziecko wynosi z domu - drugie. To tu od najmłodszych lat powinno się wpajać dziecku zasady właściwego odżywiania i pokazywać to na własnym przykładzie - przekonuje dr Małgorzata Zujko. Więc zamiast tłustej wieprzowiny - drób, zamiast przesłodzonego serka homogenizowanego - własnoręcznie zrobiony z miodem czy szczypiorkiem. Trzeba wytłumaczyć dziecku, że lepiej i zdrowiej zjeść kanapkę z sałatą i wędliną niż ociekający tłuszczem i majonezem hamburger. Zakaz wstępu do domu powinny mieć chipsy, przesadne ilości słodyczy, a zwłaszcza kolorowa, płynna chemia, czyli słodkie, gazowane napoje.

- Podstawowym napojem dziecka powinna być woda, a nie słodkie napoje - apeluje dr Małgorzata Zujko. - Dlatego obok kanapki na drugie śniadanie wsadźmy do plecaka butelkę niegazowanej wody. Trzeba zadbać o to, aby dziecko odżywiało się regularnie, najlepiej pięć razy dziennie o stałych porach dnia, co zapobiega uczuciu głodu i zapewnia stały poziom cukru we krwi. Ważne jest, aby nie pomijać pierwszego śniadania. Zapewnia ono dzieciom większą koncentrację w szkole i lepsze wyniki w nauce.

Rodzice powinni też własnym przykładem pokazywać, że ruch to zdrowie. Uderzmy się w piersi - ilu z nas w sobotę wskakuje w adidasy i idzie z dzieckiem pobiegać, pograć w piłkę czy pojeździć rowerem? A to wiele nie kosztuje.

Dzieci są takie, jak je wychowujemy. Jeśli i z domu, i ze szkoły będzie płynął spójny przekaz, że śmieciowe jedzenie jest złe i że warto się ruszać, to wszystkim nam wyjdzie to na zdrowie. Dosłownie. A potem dzisiejsze dzieci wpoją te zasady swoim dzieciom.

Czytaj e-wydanie »

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny