Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Nasiadko, Wiktor Wołkow - Lecień. Czuli piewcy świata podlaskiej natury

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Zbigniew Nasiadko od lat uwielbia wykonywać publicznie stare pieśni ludowe z regionu. Pisze też wiersze. Urodził się na Kurpiach, w Nowogrodzie. Ma osiemdziesiąt jeden lat.
Zbigniew Nasiadko od lat uwielbia wykonywać publicznie stare pieśni ludowe z regionu. Pisze też wiersze. Urodził się na Kurpiach, w Nowogrodzie. Ma osiemdziesiąt jeden lat. Jerzy Doroszkiewicz
Chociaż rozdzieliła ich śmierć, można powiedzieć, że „Lecień” t o efekt długotrwałej przyjaźni dziennikarza i poety, Zbigniewa Nasiadki z Wiktorem Wołkowem. I pracy dobrych duchów pod postaciami Grażyny Wołkow i prof. Andrzeja Strumiłły.

Niewielki tomik wydany przez Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej to niezwykle wartościowe i pięknie zredagowane spojrzenie nie tylko na uroki Podlaskiego. Ale zacznijmy od początku.

Przyjaźń Zbigniewa Nasiadki z Wiktorem Wołkowem trwała kilka dekad. Wspólnie wędrowali po zakamarkach województwa, podziwiali przyrodę, rozmawiali. Pewnie fotograf więcej milczał, znany z zamiłowania do kultury ludowej i tradycyjnego śpiewu Nasiadko, coś tam sobie nucił, a lata mijały. Kiedy Wiktor Wołkow zaczął fotografować już tylko z perspektywy bezkresnych niebiańskich łąk, Nasiadko postanowił wydać swoje wiersze i pieśni opatrzone zdjęciami przyjaciela. Wtedy do akcji wkroczyła żona Wiktora Wołowa - pani Grażyna. Przeglądała przebogate mężowskie archiwum, proponując poecie po kilkanaście fotografii do ilustracji każdego wiersza. Czasem ostrych, niemal wystawowych, a czasem przypominających słynne wołkowowskie impresje. Ostatecznie za układ i opracowanie graficzne zabrał się sam profesor Andrzej Strumiłło, także przecież fotograf i mistrz słowa, łącząc wszystko w zgrabny tomik pulsujący treściami.

Czytelników wita przepiękne zdjęcie lecącego klucza żurawi, później z czerni i bieli wyłania się Wiktor Wołkow, w nieodłącznym traperskim kapeluszu, na łodzi z wiosłem w ręku. Nie do końca ostry, ale z tą charakterystyczną sylwetką - nie do zapomnienia. I wreszcie na stronie obok -wznoszący ku niebiosom głos Zbigniew Nasiadko towarzyszący przyjacielowi w ostatniej ziemskiej podróży. I zaczyna się zapis poetyckich podróży, tych wspólnych, w zadumie, milczeniu i zachwycie nad światem. Gdzie wzrusza stareńka drewniana polna kapliczka, chyląca się już ku ziemi, gdzie niezmienną magią są pasące się na nadrzeczu konie. A Zbigniew Nasiadko w natchnieniu pisze o rozlewiskach Narwi, o tym, gdzie wspólnie postawili stopy. Wyruszyli w kwietniu roku 2003 z Mątwicy przez Borzymy Biel, Jednaczew, Polwy Rembelin, by na Anioł Pański dotrzeć do katedry. A Narew, jak od prawieków, „rozlała się szeroko od brzega w brzeg”.

Jak to mężczyźni, czasem chyba musieli też wspólnie milczeć o polityce. Wzorowany na modlitwie wiersz „Prosimy Cię Panie” sygnowany został przez Nasiadkę adnotacją „Białystok, w sierpniu roku pamiętnego 1989”. Ale poeta sięga pamięcią znacznie głębiej. I tu już pozwala sobie na publikację krótkiego wspomnienia, które pozostało mu pod powiekami do dziś. Wspomnienia, które nic nie straciło z aktualności. Nasiadko wciąż wspomina napaść hitlerowców na Polskę. Już we wrześniu 1939 roku dom dziadka Chętnika przy Końskim Rynku w Nowogrodzie, blisko synagogi, spłonął. Spłonęła i żydowska świątynia. Nasiadko miał cztery i pół roku, kiedy Niemcy pędzili nowogródzkich Żydów na ogrodzone drewnianym płotem szkolne boisko. I pamięta odnalezione niedaleko Małego Płocka spalone szczątki tysięcy Żydów zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej. Ich tragedię oddaje w formie zbliżonej do ballady dziadowskiej. W wierszu „A płynęły gąski białe...” opisuje ludzi, którzy „szli na śmierć przez piekielne męki”. Wspomina ich egzekucję i milczącą naturę, która musi trwać pomimo Holokaustu. Zapomnianą macewę, zarośnięty żydowski kirkut uwiecznił na swoich fotografiach oczywiście Wiktor Wołkow.

Czarno-białe fotografie towarzyszą obszernej balladzie o zesłańcach na Kołymę dedykowanej pamięci stryja Olka z Mątwicy. Obydwu przyjaciół połączyła miłość do podlaskiej przyrody.

Są zdjęcia koni, zdaje się rasy sokólskiej, lecące gęsi, bekas, dudek, malutka puchata czajka w gnieździe ukrytym w trawie. Dwa stareńkie drewniane krzyże wyrastające w łanie zbóż ozdabiają wiersz „Zielone, żyto zielone...” z jakże piękną frazą „życie przeżyć - to nie pole obejść”. Są też firmowe zachody słońca tak chętnie fotografowane przez Wiktora Wołkowa i potężne drzewo narysowane ręką Andrzeja Strumiłły towarzyszące ekumenicznemu w wyrazie wierszowi „Wiele lat”.

Zbigniewa Nasiadkę i Wiktora Wołkowa połączyły pasje, wędrówki, Podlaskie. Teraz - złączeni na wieki są obok siebie na kartach tomiku „Lecień”. Ważnego nie tylko dla czytelników poezji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny