Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze odbija się na pacjentach

Marta Romańczuk
Proszę się nie martwić, pacjenci nie ucierpią. Narzekać pewnie będą. Bo jak się ich wprowadza w stałą nerwowość, to każdego szlag by trafił - mówi prof. Stasiewicz.
Proszę się nie martwić, pacjenci nie ucierpią. Narzekać pewnie będą. Bo jak się ich wprowadza w stałą nerwowość, to każdego szlag by trafił - mówi prof. Stasiewicz. fot. Anatol Chomicz
Ta licytacja do niczego dobrego nie doprowadzi, dopóki wreszcie nie zmądrzeją ludzie na górze i nie dadzą na Podlasiu 12 zł za punkt - mówi prof. Jan Stasiewicz, przewodniczący Okręgowej Izby Lekarskiej w Białymstoku

Kurier Poranny: Znów pod koniec roku pacjenci się bali. Lekarze rodzinni z Porozumienia Zielonogórskiego grozili, że nie otworzą gabinetów 2 stycznia. Nie wiadomo, jak będą pracować szpitale w nowym roku. Nie szkoda lekarzom pacjentów?

Prof. Jan Stasiewicz: Ale pacjentom nic złego się nie dzieje. I na razie nic nie będzie się działo. Lekarzom z Porozumienia Zielonogórskiego udało się osiągnąć kompromis. A jeśli chodzi o szpitale, to jest jedna wielka niewiadoma. Prawie we wszystkich trwają negocjacje lekarzy z dyrektorami. Na razie strony "okopały się". Licytują się. Ta licytacja do niczego dobrego nie doprowadzi, dopóki wreszcie nie zmądrzeją ludzie na górze i nie dadzą na Podlasiu 12 zł za punkt (to taryfa, według której płaci się za leczenie w szpitalach - przyp. red.), jak to jest wszędzie w Polsce. Przewiduję, że do połowy stycznia dyrektorzy szpitali dadzą sobie radę, manewrując godzinami pracy. Mogą być przejściowe utrudnienia w drugiej połowie stycznia, kiedy się skończą dozwolone godziny pracy. Wtedy będzie musiało dojść do porozumienia.

I na tym cierpią pacjenci.

- Teraz nie cierpią. Pod koniec roku przyjmowano ich nawet więcej do szpitali niż normalnie, wzywano z domów na zabiegi. Teraz też ta sytuacja nie powinna odbić się na chorych. Natomiast nerwowa atmosfera dobrze na nikogo nie wpływa, ani na pacjenta, ani na lekarza, ani na pielęgniarkę. Bo nikt nie wie, jak to będzie.

Pacjenci jednak są narzędziem w lekarskiej walce.

- Zawsze odbija się to na pacjentach. To nie budzi wątpliwości. Jednak oni są najważniejsi. Gdyby nie to, że chodzi o dobro pacjenta, to protesty lekarskie, strajki wybuchłyby nie teraz, a 10 lat temu. To był zasadniczy hamulec. A lekarze nie mogą odejść od łóżka chorego. Musi mieć opiekę. I miał, nawet kiedy były strajki.

Raz strajkowali nauczyciele. I spotkało się to z ogromną krytyką opinii społecznej. Wytykano im, że zostawili uczniów, że ci tracą lekcje. Więcej nie strajkowali. A lekarze rodzinni? Już raz, w 2004 roku, zamknęli gabinety. Teraz znów grozili.

- To się nie zdarzy. Ta grupa w tej chwili ma zupełnie niezłe warunki. Teraz protestują nie o zwiększenie stawek, ale przeciwko piekielnej biurokracji, którą NFZ nęka wszystkich lekarzy. Proszę się nie martwić, pacjenci nie ucierpią. Narzekać pewnie będą. Bo jak się ich wprowadza w stałą nerwowość, to każdego szlag by trafił.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny