Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawady: Lisy nie przemówiły ludzkim głosem

IzabelaFilipowicz
Właściciele ferm spotkali się z policją, prokuratorem i swoimi sąsiadami przy szlabanie prowadzącym na fermy lisie. Rozmowy trwały godzinę. W końcu oględziny odbyły się, ale tylko w jednym gospodarstwie.
Właściciele ferm spotkali się z policją, prokuratorem i swoimi sąsiadami przy szlabanie prowadzącym na fermy lisie. Rozmowy trwały godzinę. W końcu oględziny odbyły się, ale tylko w jednym gospodarstwie.
W wigilijny poranek na drodze spotkali się hodowcy lisów i mieszkańcy, którzy mają dość smrodu zwierząt.

Był też prokurator i policja. Mieli przeprowadzić kontrolę na wszystkich fermach. Zostali wpuszczeni tylko na jedną.

Wigilia? Pani kochana, jaka Wigilia? - mówi z rozgoryczeniem Krzysztof Kazimierski, właściciel fermy lisów w Zawadach.

- Nawet w taki dzień zawiść ludzka nie zna granic.

W poranek wigilijny na fermach lisich miały odbyć się oględziny. Z udziałem policji, prokuratury i... trójki poszkodowanych, sąsiadów zza miedzy.

Przy szlabanie

Godzina 8.30. Przed szlaban ustawiony na drodze prywatnej, należącej do pana Kazimierskiego, wychodzi sam właściciel.

- Nie ma jeszcze nikogo - mówi mężczyzna. - Może zrezygnują i nie przyjadą...

Powoli schodzą się też pozostali właściciele ferm.

- Ta wojna trwa już od sześciu lat - wyliczają. - Robią wszystko, żeby nas zniszczyć za wszelką cenę. Prześladują, podglądają i wyszukują dziury w całym.

W końcu na drogę wjeżdża kilka samochodów. Jest w nich policja, prokurator, lekarz weterynarii i najważniejsi - trójka mężczyzn. To oni między innymi złożyli wniosek w prokuraturze. Posądzają swoich sąsiadów o to, że bezprawnie prowadzą fermy, nie spełniając przy tym odpowiednich norm unijnych.

- To istna samowola budowlana - mówi Wojciech Nierodzik, jeden z nich.

- Te fermy dawno straciły pozwolenia na swoją działalność, a mimo to ciągle tu są.

Nie pozwalacie, nie wchodzimy

Nikt jednak z zapowiedzianych gości nie przekracza szlabanu. Po jednej stronie stoją właściciele ferm. Po drugiej ich przeciwnicy i stróże prawa. Mimo mrozu emocji nie brakuje. Właściciele lisów twardo bronią swoich hodowli.

- Prokurator i policja, owszem, mogą wejść! - krzyczy Cezary Sołomianko, jeden z właścicieli ferm.

- Ale ci, dzięki którym dziś się tu spotkaliśmy, na pewno nie!

Na to jednak nie zgadza się prokurator. Tłumaczy, że to ci, którzy złożyli zawiadomienie w prokuraturze, są poszkodowani i zgodnie z prawem, mogą brać udział w oględzinach.

- Oni poszkodowani?! - oburzają się właściciele ferm. - To my jesteśmy poszkodowani! To oni nas nękają i prześladują!

Tylko w jednej

- Do mnie możecie wejść - odzywa się w końcu pani Grażyna Sosnowska, właścicielka jednej z ferm.

Od jakiegoś czasu nie hoduje już zwierząt. Zrezygnowała ze względów osobistych.

- Chcę mieć święty spokój - komentuje kobieta.

Na fermę wchodzą wszyscy i zaczynają swoją pracę.

- Zrób jeszcze tutaj zdjęcie! - krzyczy do jednego z policjantów Jerzy Nierodzik, sąsiad hodowców.

Przed południem było już po wszystkim. Teraz prokuratura musi dokończyć dokumentację i zastanowić się, jakie podjąć działania, aby móc sprawdzić pozostałe fermy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny