Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatrucia pokarmowe w hotelu Ritz

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Widelec z zastawy w Ritzu. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Widelec z zastawy w Ritzu. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego w Białymstoku.
Zachęcając do oglądania makiety Ritza w Muzeum Historycznym, tym razem nieco odbrązowię mityczną historię tego owianego sławą hotelu, szczególnie jeśli chodzi o restauracyjne menu. Bo tu zdarzały się przykre niespodzianki.

Już na samym początku funkcjonowania Ritza Białystok dowiedział się o niepokojących sprawach. I tak w lipcu 1915 roku pewna białostocka dama chcąc ugasić pragnienie wstąpiła do "Macedończyków", którzy na parterze Ritza prowadzili jedną ze swoich buzn. Uraczyła się w niej szklanką wody sodowej. I to wystarczyło. Nie będę opisywał skutków i objawów, które przez następne dni trapiły damę. Podejrzewano, że przyczyną zatrucia był "zły stan higieniczny naczyń oraz syfonów miedzianych, w jakich woda jest przechowywana". Odpowiedzialnością obarczano też wodociągi białostockie, które niefrasobliwie zaprzestały filtrowania wody.

Ale to był dopiero początek kulinarnych eksperymentów, które szykowano gościom. Póki co, po Białymstoku krążyły (i krążą nadal) legendy o ritzowskiej restauracji. Zatrudnianych tam kucharzy nazywano wprost "mistrzami kulinarii". I jeśli ograniczyć się jedynie do karty dań, to była ona zaiste mistrzowska. Polecano szczególnie obiady z czterech dań, za jedyne złoty siedemdziesiąt pięć. Ale cóż tam za te marne grosze były za delicje. Z zup furorę robiła cytrynowa i rakowa, a w czwartki i niedziele flaczki. Jako danie główne można było zamówić bitki królewskie, gęś z kapustą, prosię pieczone z kaszą lub duszone w kapuście, risotto z wątróbki, że o rozmaitych pieczeniach i sztukach mięs w wymyślnych sosach nie wspomnę. A jakie desery! Podniebienie każdego smakosza zadowolić musiał budyń szwajcarski z soków, albo pischingery jakich w samym Wiedniu nie jadano, lub naleśniki z borówkami. Jednym słowem palce lizać, a mimo upływu 90 lat (to menu z 1924 roku) to i dziś ślinka cieknie.

No, ale jak to powiadają papier wszystko zniesie. Przekonał się o tym grodzieński peeselowski poseł na sejm Kazimierz Łaszkiewicz. Zwabiony sławą ritzowskiej kuchni, w czerwcu 1926 roku, będąc przejazdem w Białymstoku, wstąpił tu na obiad. Jaką zupę jadł? Historia milczy. Ale po - dajmy na to - grochowej (też zachwalanej) zamówił szczupaka. No i zaczęło się. Ledwo minęła godzina, a tu szczupak nie zważając na poselski immunitet rozpoczął dzikie harce, które w poselskim organizmie uwidoczniły się "silnymi bólami, gorączką i wymiotami". Kroniki nie wspominają gdzie te przykre dolegliwości dopadły posła. Czy było to nie daj Bóg na ulicy, a może w pociągu do Warszawy? Wiadomo natomiast, że całym, wynikłym ze spałaszowania szczupaka ambarasem przedstawiciel narodu obarczył "mistrza kulinarii".

Zarząd restauracji zareagował bezzwłocznie stwierdzając w oficjalnym oświadczeniu, że "w restauracji Ritz istniejącej od lat kilkunastu, nie było wypadku zatrucia nieświeżą prowizją i nie będzie". Dalej zarząd wyjaśniał, że kupuje ryby wyłącznie od koncesjonowanych producentów, że żywe ryby trzyma w akwarium przy bufecie na sali, gdzie konsument może własnym palcem wskazać pływającą sztukę, którą ma zamiar zjeść. Dalej dowodził, że restauracja jest pod ścisłą kontrolą sanitarną i że ma lodownie i inne "wzorowe urządzenia". Krótko rzecz ujmując wymioty pana posła spowodowane musiały być niezależną od restauratorów przyczyną.

Można by uwierzyć tym tłumaczeniom, gdyby nie to co wydarzyło się w tejże samej restauracji w maju 1933 roku. Odbywał się wówczas w Białymstoku kurs mięsoznawstwa, w którym uczestniczyli lekarze weterynarii. Organizatorzy ufając, że będzie to niezapomniany wieczór, postanowili zaprosić kursantów na kolację do Ritza. No i nie pomylili się. Wieczór faktycznie był niezapomniany. Zupa, podobnie jak w poselskiej aferce, przeszła bez echa. Ale gdy podano mięsne danie to żarty się skończyły. Swoją drogą kto przy zdrowych zmysłach serwuje mięsoznawcom mięso! Trzeba było dać im placki ziemniaczane, albo bigos - tylko bez boczku. Ale "mistrz kulinarii" zachował się ambitnie i wyjechał ze schabem. Mięsoznawcy, nawet nie degustując go stwierdzili, że "w podanym im schabie znajduje się znaczna ilość wągrów". I tak uroczysta kolacja przerodziła się w warsztaty. Uczestniczący w przyjęciu wojewódzki naczelnik weterynarii dr Bełtowski natychmiast zatelefonował do grodzkiego weterynarza, kierownika rzeźni miejskiej i na policję, prosząc wszystkich o bezzwłoczne przybycie do Ritza, celem odbycia "rewizji komisyjnej". Całe gremium w przytomności uczestników kursu, pod przewodnictwem kierownika rzeźni dr Pawła Szmidta, udało się do kuchni i restauracyjnych magazynów.

Efekt tej wizytacji był dla Ritza druzgocący. Stwierdzono bowiem, że "mięso wieprzowe znajdujące się w kuchni restauracji Ritz, zawiera bardzo znaczną ilość wągrów i że pochodzi ono z potajemnego uboju". "Mistrz kulinarii" nerwowo tłumaczył, że nic o tym nie wiedział, że mięso kupił u stałego dostawcy niejakiego Bolesława Jarockiego, który zawsze wzorowo wywiązywał się ze swoich zobowiązań. Urzędowa komisja wyłoniona spośród niedoszłych, a zatem głodnych biesiadników, udała się natychmiast do owego rzeźnika na Wasilkowską 89. Na miejscu stwierdziła, że znajduje się tu jeszcze "7 kilogramów wągrowatej wieprzowiny".

Doktor Szmidt ratując honor białostockiej weterynarii nakazał bezzwłoczne jej zniszczenie. Chcąc uniknąć dalszego blamażu, wobec rosnącej konsternacji kursantów do akcji wkroczyła policja. I okazało się, że Jarocki legalizując potajemny ubój stempluje mięso fałszywymi pieczęciami "chcąc w ten sposób zmylić czujność władz sanitarnych". Można powiedzieć, że Opatrzność czuwała nad Ritzem. Miałby się z pyszna, gdyby po zjedzeniu schabu cały zastęp mięsoznawców wylądował w szpitalu. Szkoda jednak, że nikt z wysokiej komisji nie spytał "mistrza kulinarii" o cenę mięsa kupowanego od Jarockiego. Wiadomo bowiem, że tanie mięso psi jedzą. Ale żeby takie rzeczy mogły dziać się w Ritzu! No cóż - nie wszystko złoto co się świeci.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny