Na czele nowego zgromadzenia stanęła siostra Agnieszka Kłosowska, pozostająca w zakonie od 1757, która pełniąc w zastępstwie funkcję przełożonej zakładu Św. Ducha w Warszawie dała się poznać jako osoba godna i odpowiednia na to stanowisko. Na potrzeby świeżo osiadłych w mieście sióstr Jan Klemens Branicki na kilka miesięcy przed śmiercią dodał w 1771 r. do uposażenia klasztoru folwark Krupniki, wykupiwszy go uprzednio od spadkobierców „oberstrzelca” Bujakowskiego.
Przełożoną siostra Agnieszka Kłosowska pozostawała do 1777 r. W tym roku została powołana na stanowisko asystentki prowincji, dlatego musiała opuścić Białystok i powrócić do Warszawy. Dopiero w 1783 r., gdy Izabela Branicka osobiście przebywała w Paryżu, wystarała się u władz generalnych Zgromadzenia we Francji o przysłanie do Polski pewnej grupy sióstr, które mogłyby między innymi zasilić osłabioną placówkę białostocką. Jej prośba została spełniona i w 1784 r. przybyła do Polski grupa francuskich zakonnic. Jedną z nich była siostra Maria de Broc, którą szczególnie zaintrygowało wezwanie do „egzotycznego” kraju, jakim wówczas postrzegano Polskę. Po krótkim pobycie w Warszawie w 1785 r. przybyła do Białegostoku. Dwa lata później objęła funkcję przełożonej tutejszego klasztoru.
Maria de Broc pozostawała przełożoną białostockiego klasztoru Sióstr Miłosierdzia łącznie 30 lat. Zmarła 9 grudnia 1817 r. „ex febri” (z gorączki), jak zanotowano w metryce zgonu. Skromna notatka informuje, że pogrzeb odbył się dwa dni później, a ciało wielebnej siostry, liczącej w dniu śmierci 61 lat, złożono do grobu na cmentarzu św. Rocha. Tę skromną, ale jednocześnie wielką postać Białegostoku przełomu XVIII i XIX w., silnie wplątaną w dziejowe zawirowania tego okresu, upamiętniono w specjalnym druku wydanym nakładem Księży Misjonarzy w Wilnie niedługo po 1817 r. Była to mowa pogrzebowa ks. Kazimierza Kubeszowskiego. Jeden z egzemplarzy przechowywany jest obecnie w znajdującej się w zbiorach Biblioteki Litewskiej Akademii Nauk. Dzięki temu możemy poznać wiele ważnych szczegółów z życia i działalności zapomnianej dziś siostry Marii de Broc, która zasługuje nie tylko na to krótkie przypomnienie, ale na uwagę historyków oraz naukową biografię.
Po raz pierwszy klasztor i podległe jej siostry zostały wystawione na ciężką próbę w 1794 r. Po upadku powstania kościuszkowskiego, gdy „pobici żołnierze z oddziałów tysiącami przez to miasto przechodzili, ś.p. Marianna pospieszała ku ich pomocy i ratunkowi. A nie tylko ich tu nakarmiła, nie tylko ile możności potrzebnej dostarczała odzieży, ale nadto na dalszą opatrywała podróż. Co większa, ci przechodniowie przyległe temu miastu wioski i ogłodzili i ciężkimi zarazili chorobami”. Dodawano, że w tym trudnym czasie „nie tylko powracający z Wojny rozpuszczeni i rozproszeni żołnierze, ale nawet mieszkańcy okolicznych wiosek w potrzebach swoich biegli z pośpiechem do ś.p. Maryanny. Zbiegali się śpieszno do tutejszego szpitala, po wszystkiego rodzaju żywność dla siebie, właśnie jak gdyby do swoich własnych spichrzów i magazynów, i odbierali ją wszyscy z rąk ś.p. Maryanny”. Na cele pomocy biednym i głodnym siostra de Broc wydała 12 tys. zł, które w 1793 r. ofiarował jej król Stanisław August Poniatowski, gdy przebywał w Białymstoku u swej siostry i wizytował klasztor. Znalazła uznanie także i u nieprzyjaciół, gdy stacjonujący w mieście generał rosyjski Benningsen zezwolił jej na pobieranie ze swoich magazynów mąki na chleb dla ubogich białostoczan.
Kolejna próba przyszła w czasie wojny napoleońskiej, gdy żołnierze rosyjscy ranni w ciężkiej bitwie stoczonej w grudniu 1806 r. z wojskami napoleońskimi pod Pułtuskiem, zostali rozlokowani w wioskach wokół Białegostoku. Na wiosnę 1807 r. wybuchły liczne ogniska zarazy, a zasięg epidemii był tak duży, że „w samej jednej wsi Białystoczek zwanej, w przeciągu niezupełnie trzech miesięcy, około trzysta dusz z samych włościan umarło, oprócz tego cała wioska obłożnie leżała”. Za poparciem Izabeli Branickiej z pomocą ruszyły siostry z Marią de Broc na czele, które osobiście podawały chorym przygotowane przez siebie leki.
Podobnie prężnie działała w czasie kolejnej kampanii napoleońskiej w 1812 r., gdy do klasztornego szpitala fundowanego na 12 łóżek przyjęła blisko 100 chorych i rannych żołnierzy. Chęć niesienia pomocy bez względu na wyznanie czy narodowość zmusiła przełożoną do rozbudowy klasztoru. Jej staraniem powiększono go o dodatkowe skrzydło od zachodu, które w 1816 r. stanęło na terenie starego cmentarza, sąsiadującego z budynkiem.
Bogatą biografię siostry de Brock zakończono tymi słowami: „zgon jej całe miasto w ciężkim pogrążył smutku. Ledwo dzwony kościoła zgon jej ogłosiły, lud napełniał szpital. Uniesiony chęcią oglądania śmiertelnych zwłok tej prawdziwej powszechnej ubogich i sierot Matki, przy wyprowadzeniu takoż jej ciała, i w dzień pogrzebu, kościół był zawsze ludem napełniony. Całe mówię miasto, wiele nawet z Rządowych Osób, pogrzeb jej przytomnością swą zaszczyciło. Okoliczne takoż duchowieństwo, bez zaproszenia nawet zjechało się na jej pogrzeb, a wszyscy rzewne wylewali łzy nad zgonem ś.p. Maryanny, jako prawdziwej Matki ubogich i sierot. Bractwo kościoła i cechy wszystkie z własnej ochoty z chorągwiami i świecami assystowały jej pogrzebowi. Niechcąc za to najmniejszej przyjąć nagrody, miasto dostarczyło takoż dobrowolnie karawan we cztery konie żałobą okryte zaprzężony, do przewiezienia z kościoła jej ciała na cmentarz św. Rocha, gdzie za łaskawym pozwoleniem JW. Gubernatora jest pochowane”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?