Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakaz palenia w miejscach publicznych. To dyskryminacja 12 milionów ludzi.

Janka Werpachowska
Zakaz palenia w miejscach publicznych zacznie obowiązywać w Polsce od 15 listopada
Zakaz palenia w miejscach publicznych zacznie obowiązywać w Polsce od 15 listopada Fot. sxc.hu
Około dwunastu milionów Polaków będzie miało podstawę do tego, aby poczuć się jak obywatele drugiej kategorii, pozbawieni wielu praw, przysługujących wolnemu człowiekowi, żyjącemu w demokratycznym kraju.

Niecałe pięćdziesiąt lat temu australijscy Aborygeni zostali wykreśleni z "Księgi flory i fauny". Tym samym rząd Australii uznał ich za ludzi - czyli za stworzenia mające wolną wolę, zdolność logicznego myślenia oraz tzw. świadomość wyższą, co my, w mowie codziennej, nazywamy raczej uczuciami wyższymi. Może trudno w to uwierzyć, ale to się naprawdę działo w połowie lat 60. XX wieku. Awans z rejestru miejscowej flory i fauny w szeregi homo sapiens nie od razu australijscy Aborygeni zauważyli, bo musiało minąć jeszcze blisko 20 lat, zanim dopuszczono ich do urn wyborczych.

Pierwsza dekada XXI wieku zapisze się w historii ludzkości jako okres niesłychanej wręcz dyskryminacji ogromnych części społeczeństw wielu państw europejskich (nie tylko zresztą, na innych kontynentach też ma to miejsce, ale zostańmy przy Europie - wszak koszula bliższa ciału). Za kilka dni w szeregu państw stosujących apartheid ustawi się Rzeczpospolita Polska. Z dniem 15 listopada około dwunastu milionów Polaków - z sondażu przeprowadzonego przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że tylu nas pali papierosy - będzie miało podstawę do tego, aby poczuć się jak obywatele drugiej kategorii, pozbawieni wielu praw, przysługujących wolnemu człowiekowi, żyjącemu w demokratycznym kraju.

Palacze od kilku lat z niepokojem obserwowali zmiany zachodzące w różnych krajach zjednoczonych pod błękitną flagą ze złotymi gwiazdkami tworzącymi okrąg. Ta figura geometryczna, symbolizująca równość wszystkich (patrz: okrągły stół), źle nam wróżyła. Prześladują palaczy w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Francji, we Włoszech, w Niemczech - a więc w końcu wezmą się i za nas. Bo w Unii Europejskiej nie ma zmiłuj: jak wszyscy, to wszyscy.

Wprawdzie nasi politycy niektóre dziedziny życia społecznego, równie prywatne i osobiste jak palenie, potrafili wyłączyć spod działania zrównującego wszystkich prawa unijnego - mam tu na myśli naszą restrykcyjną, w porównaniu z analogicznymi aktami europejskimi, ustawę aborcyjną - jednak swoich palaczy postanowili potraktować równo. Co w praktyce oznacza wypchnięcie dwunastomilionowej rzeszy ludzi poza margines codziennego życia.

Białystok jest miastem, w którym co krok kusi nas restauracja, kawiarnia, pub. W niektórych można palić, w innych nie. Nieliczne są takie, w których nie ma miejsca dla niepalących. Za to tych, do których nie ma po co wchodzić ktoś, kto marzy o dobrej kawie i kieliszku koniaku wypitym pod papierosa, jest bez liku.

Za kilka dni znowelizowana ustawa antynikotynowa wyrówna wszystko jak walec. Zostaną właściwie tylko lokale dla niepalących. Przynajmniej te niewielkie, mieszczące się w jednej kameralnej salce, nie będą miały wyboru. Albo będą musiały się zamknąć, albo wywiesić wszędzie tabliczki zakazujące palenia. Czemu ustawodawca nie uwzględnił takiego prostego rozwiązania jak możliwość istnienia lokali tylko dla palących? Komu by przeszkadzało, że gdzieś się spotykają ludzie skazujący się dobrowolnie na choroby, którymi straszy nas każda paczka papierosów? Papierosów wyprodukowanych legalnie w fabrykach, które potężnie zasilają budżet państwa. Niezła hipokryzja: wyprodukować, sprzedać - a na końcu zakazać palenia.

W dawnych, dobrych czasach w wagonach kolejowych połowa przedziałów była dla palących, połowa dla niepalących. Rzadko się zdarzało, żeby palący zapalił w przedziale dla niepalących. Nikt nie chciał ryzykować. Za to niemal do reguły należały przypadki, że niepaląca osoba ładowała się bez pardonu do przedziału dla palących i po kilku minutach wspólnej podróży żądała, aby przestać palić, bo ona nie znosi tego smrodu. Sama kiedyś znalazłam takiej pani miejsce w przedziale dla niepalących. Byłam nawet gotowa pomóc przenieść jej bagaże. Nie skorzystała, bo wolne miejsce było tyłem do kierunku jazdy. Już woli smród dymu. Wyobrażam sobie, jak narzekała na fatalne warunki podróżowania, wśród zatruwających otoczenie palaczy.

Stosunki między palącymi a niepalącymi powinny regulować zasady zwykłej kultury. O tym, że jest to możliwe, świadczą małżeństwa, w których tylko jedna osoba pali. To się naprawdę da pogodzić, bez stosowania uwłaczających godności człowieka restrykcji, bez łamania naszej wolnej woli, bez ranienia naszych uczuć wyższych. Nawet z papierosem jesteśmy homo sapiens.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny