Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaduszki Bluesowe w Famie. Bluesem wspominali Skibę (zdjęcia)

(dor)
Sekcja dęta F.B.I. Blues Band
Sekcja dęta F.B.I. Blues Band fot. Wojciech Oksztol
Koncertów podczas Zaduszek Bluesowych w białostockiej Famie słuchały tłumy. Najlepsze wrażenie zostawił debiutujący w Famie F.B.I. Blues Band z Sokołki.

[galeria_glowna]
F.B.I. Blues Band (na zdjęciu), Romek Puchowski i Nick Katzman, Blues Flowers różnymi odcieniami bluesa w czwartek wieczorem uczcili pamięć Ryszarda Skibińskiego. Skiba był współzałożycielem i harmonijkarzem Kasy Chorych.

F.B.I. Blues Band ostatni duży koncert zagrali, kiedy Jagiellonia weszła do ekstraklasy. Wtedy wspólnie świętowaliśmy ten fakt imprezą na Placu Uniwersyteckim nieopodal naszej redakcji. Mają na swoim koncie również występ w Radiu Białystok. Ale zespół otworzył nowy rozdział, kiedy Romek Mieszkuniec, białostocki saksofonista i nauczyciel muzyki, zmontował sekcję dętą z prawdziwego zdarzenia. Dzięki temu blues z przeciętnej krajowej, zyskał bogatą oprawę, która znacznie wzbogaca surową formułę gatunku. Od kilku lat gościnnie w grupie śpiewa Ola Lech. I tak też było tym razem. Jej popisowy utwór to hendrixowskie "Foxy Lady" i zaśpiewane w duecie "Hit The Road Jack". Brzmienie dodatkowo wzbogacał grający na harmonijce Sławek Pyrko, wieloletni fan Kasy Chorych. I jak to w życiu bywa, w jednych utworach czuł się lepiej, w innych gorzej.

Pewnym rozczarowaniem okazała się wizyta Nicka Katzmana. Surowy blues z lat 20. połączony z przeciętnym wykonawstwem i niespecjalną chęcią muzyka do nawiązywania kontaktu z publicznością okazał się być zabójczy dla większości słuchaczy. Gwar rozmów momentami zagłuszał ważne z historycznego punktu widzenia utwory wykonywane przez duet z Puchowskim. Romek, który zaprosił Katzmana do Polski najpierw skromnie akompaniował swojemu mistrzowi, a potem dał popis swoich niezwykłych możliwości muzycznych i improwizatorskich. Słuchacze mogli się dowiedzieć, ze w Białymstoku można zabłądzić, a nawet, ze amerykański acz żyjący na co dzień w Niemczech gośćnie zdążył się przed koncertem wykąpać. Ale litościwie publiczność pozwoliła mu bisować. Bo jednak korzeniom gatunku to jego występ był najbliższy.

Na kilkanaście minut przed północą na scenie pojawili się Blues Flowers. W okrojonym nieco składzie, ale jak zwykle pełni zapału do grania. Specyficzny głos i teksty Jaromiego Drażewskiego mogły drażnić, ale mnie bardzo podobała się barwa jaką wydobywał ze swoich harmonijek. Co ważne, muzyk nie stosował tak modnych ostatnio, harmonijkowych przetworników. Na gitarze solowej grał "naczelny Szuler" czyli Marcin Szulkowski. Muzykom udało się nawet wciągnąć część publiczności do śpiewania refrenów, ale niefortunny czas koncertu - środek tygodnia - spowodował, że po północy sala szybko zaczęła pustoszeć.

Zaduszki Bluesowe po raz pierwszy odbyły się w 1983 roku, w kilka miesięcy po tragicznej śmierci muzyka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny