Zac Efron jako podły, okrutny, zły Ted Bundy (zdjęcia, wideo)

Największą siłą filmu „Podły, okrutny, zły” jest główny bohater. Bez obaw, to grzeczny amerykański film, w którym seks uprawia się w biustonoszu, a krwi nie ma nawet na zdjęciach z miejsca zbrodni. Czy jest to zatem film o seryjnym mordercy czy opowieść z cyklu „miłość jest ślepa”? Po trosze to pierwsze, ale bardziej – to drugie.

Bo Joe Berlinger prowadzi opowieść z perspektywy Elizabeth Kloepfer, zakochanej w Bundym przepięknej samotnej matce (od Lily Collins trudno oderwać wzrok). Kobieta nie do końca ufa w niewinność swojego kochanka, ale topnieje jak wosk, kiedy słyszy z jego ust non stop wypowiadana słowa miłości. Ekranowy Bundy (super przystojny Zac Efron) jest wzorowym tatusiem, idealnym partnerem, tylko do rany przyłóż. Sielanka trwa, a do aresztowania filmowego Bundy’ego rękę przyłoży nawet sam James Hetfield (gwiazdor Metalliki gra policjanta!).

Ted Bundy jawi się w filmie, jako wyszczekany czaruś, nieprzeciętnej inteligencji student prawa. Dialogi, zdaje się że częściowo wzorowane na autentycznych (proces był transmitowany w telewizji), ukazują go jako faceta błyskotliwego, zaznajomionego z prawnymi kruczkami. Jednocześnie jak zawodowy Casanova, kobietom mówi to, co chciałyby usłyszeć. Zbiorowo zakochują się w nim i tłumnie zapełniają sądową salę. Nie zakocha się tylko sędzia, a scena ogłoszenia wyroku zagrana przez Johna Malkovicha jest jedną z najlepszych.

Zac Efron potrafi wzbudzić sympatię, choć chyba nikt w kinie nie wątpi, że jest wcieloną bestią, nie zwykłym wilkiem w niezwykle przystojnej owczej skórze. Ale ponieważ finał znamy, sam film specjalnie nie porywa. Da się obejrzeć, ale chyba to jednak kino dla osób, które bardziej niż krwiste fabuły, lubią patrzeć na piękne aktorki i aktorów.

Zac Efron i Lily Collins promują w Londynie film o Tedzie Bundym „Podły, okrutny, zły”

Źródło: Associated Press