Według prokuratury sprawcami zbrodni ze stycznia 2017 r. są 30-letni Tomasz J. i 27-letni Patryk B. W środę stanęli przed Sądem Okręgowym w Białymstoku.
CZYTAJ WIĘCEJ: Poszukiwany Dawid G. nie żyje. Prokuratura milczy
- Nie tylko zabili mi dziecko, zabrali pieniądze, samochód. Ale pozbawił moje wnuki ojca – podkreślała matka Dawida Gajewskiego (zgadza się na podanie nazwiska i publikację wizerunku swojego i syna). - Wnuczka miała 2 lata i 3 miesiące, kiedy ostatni raz go widziała. Wnuczek urodził się 4 sierpnia (2017 r. - przyp. red.) i nigdy swego ojca nie zobaczy.
Rodzina jest zrozpaczona. Na sali sądowej nie brakowało łez. Oskarżeni byli niewzruszeni. Obaj usłyszeli zarzuty pozbawienia wolności ze szczególnym udręczeniem i zabójstwo w związku z rozbojem. Grozi za to kara od 12 lat więzienia do dożywocia.
W śledztwie ani przed sądem nie przyznali się do winy. Patryk B. odmówił składania wyjaśnień.
– Nie zabiłem, ani nie okradłem Dawida. Nie mam nic wspólnego z jego śmiercią – powiedział lakonicznie Tomasz J. Dodał, że szersze wyjaśnienia złoży później.
Więcej na następnej stronie
Sąd odczytał protokoły z wcześniejszych przesłuchań. Przed prokuratorem J. nie zaprzeczał, że w dniu zaginięcia spotkał się z Dawidem Gajewskim przed jego sklepem (został zresztą rozpoznany na nagraniu z monitoringu). Oskarżony twierdził, że przyszedł, aby oddać koledze 900 zł, które pożyczył. Potem pojechał z nim na os. Wygoda. Dawid z piwnicy swojego bloku miał przynieść Tomaszowi J. klucz do odkręcenia kół, bo auto 30-latka miało przebitą oponę. Po tym mieli się pożegnać.
Tomasz J. zaraz wyjechał do Belgii, gdzie jak twierdzi, chciał odwiedzić znajomych. Po kilku dniach wrócił do Polski. Został zatrzymany 10 lutego 2017 r. w swoim miejscu zamieszkania. Tydzień wcześniej, na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania w Belgii ujęto Patryka B.
Dawid Gajewski zaginął 25 stycznia 2017 r. Ostatni raz widziany był około godziny 22, w sklepie przy ulicy Blokowej, którego był ajentem.
Dawid Gajewski zaginiony. 27-latek wciąż poszukiwany przez rodzinę i policję (zdjęcia)
Więcej na następnej stronie
Śledczych ustalili, że do zabójstwa doszło na tle rabunkowym, a Dawid Gajewski znał swoich oprawców, kupował od nich różne rzeczy. Powodem "wizyty" oskarżonych mogły być rozliczenia finansowe. Jak wynika z aktu oskarżenia porwali 27-latka spod jego domu. Pojechali na łąkę między Dobrzyniewem Fabrycznym a Kościelnym. Tam bili Dawida pięściami po całym ciele, podduszali. Żądali, by oddał im kluczyki do swojego wartego około 80 tys. zł BMW, którym mężczyzna jeździł w dniu zaginięcia.
Tym właśnie samochodem oskarżeni ze swoją ofiarą mieli pojechać w stronę Bielska Podlaskiego, Siemiatycz. Następnie, według prokuratury, udali się na parking leśny za mostem na rzece Narew (w pobliżu miejscowości Kolonia Wojszki) i zabili. Na ciele 27-latka ujawniono kilkanaście ran zadanych nożem, w tym dwie bardzo głębokie klatki piersiowej i brzucha.
Informacja o zaginięciu Dawida Gajewskiego obiegła całe miasto. Plakaty ze zdjęciami 27-latka rozwieszono na wielu osiedlach. W poszukiwania zaangażowała się - prócz policji - rodzina białostoczanina, znajomi i internauci, do których dotarł apel o pomoc.
Zwłoki znalazł 31 stycznia przypadkowy przechodzień. Były ukryte w zagłębieniu terenu w pobliżu rzeki, gdzie został zabity mężczyzna.
Obaj oskarżeni byli w przeszłości karani, m.in. za kradzieże, a Tomasz J. również za pobicie.
W środę sąd przesłuchał matkę, siostrę i żonę Dawida Gajewskiego, którzy w procesie pełnią również rolę oskarżycieli posiłkowych. Kolejna rozprawa 17 grudnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?