Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo aplikantki. Proces trwa już 2,5 roku

Magdalena Kuźmiuk [email protected] tel. 85 748 95 12
Swoje ostatnie wakacje 31-letnia Marta Krupowicz spędziła z Maciejem T. nad Bałtykiem. Nikt nie mógł przypuszczać, jak tragicznie zakończy się dla niej ten związek.
Swoje ostatnie wakacje 31-letnia Marta Krupowicz spędziła z Maciejem T. nad Bałtykiem. Nikt nie mógł przypuszczać, jak tragicznie zakończy się dla niej ten związek. Archiwum prywatne
W czwartek w sądzie w Lublinie miała odbyć się kolejna rozprawa w sprawie zabójstwa Marty Krupowicz, aplikantki radcowskiej z Białegostoku. Z dnia na dzień została odwołana. Wszystko wskazuje na to, że proces oskarżonego o popełnienie tej zbrodni Macieja T., adwokata pochodzącego ze znanej rodziny prawniczej, zostanie przerwany do jesieni.

Każda rozprawa na nowo rozdrapuje rany. Wszystko wraca. Mówi się o szczegółach śmierci Marty. O tym, jak była katowana. Wracają wspomnienia. Ból. Dlatego proces jest dla nas bardzo ciężki - przyznaje Jerzy Krupowicz.

W czwartek w sądzie Lublinie miała się odbyć kolejna rozprawa w procesie o zabójstwo jego córki Marty Krupowicz, aplikantki radcowskiej. Ta zbrodnia wstrząsnęła Białymstokiem. Skończyła życie piękna, młoda kobieta, u progu kariery. Według prokuratury, udusił ją jej partner, Maciej T., adwokat, pochodzący ze znanej w Białymstoku rodziny prawniczej.

We wtorek Jerzy Krupowicz, który w procesie jest oskarżycielem posiłkowym, dostał telefon, że czwartkowa rozprawa została odwołana, bo nie jest gotowa ostatnia już opinia biegłych.

- Jesteśmy już bardzo zmęczeni. Zbyt długo to się ciągnie. Zwłaszcza, że - w naszym odczuciu - dowody jego winy są tak twarde, niezbite, że dawno powinny tę sprawę zakończyć - dodaje Jerzy Krupowicz.

Przerażająca zbrodnia

Proces Macieja T. przed sądem w Lublinie trwa już 2,5 roku. Od początku toczy się za zamkniętymi drzwiami. Choć od kilku miesięcy do mediów docierały sygnały, że sprawa jest już na końcowym etapie, na razie się na to nie zanosi. Na ostatniej rozprawie sąd powołał kolejnego już biegłego. Nieoficjalnie wiadomo, że to wielki autorytet w swojej dziedzinie w kraju. Niewykluczone jednak, że jego opinia będzie gotowa dopiero jesienią.

Chcieliśmy się dowiedzieć w sądzie, dlaczego proces toczy się tak długo. Nie udało się nam uzyskać odpowiedzi. Cały tydzień rzecznik prasowy przebywa na wyjeździe służbowym, a biuro prasowe nie odpowiedziało na naszego maila.

- Zdarzają się różne procesy, nawet te o zabójstwo, które kończą się bardzo szybko. To zależy od materiału dowodowego i od zamysłu, jaki ma sąd na przeprowadzenie postępowania. Pobieżne przeprowadzenie procesu gwarantuje upadek wyroku na etapie apelacji. Rzadziej to ma miejsce, jeśli sąd jest skrupulatny i drobiazgowy - mówi suwalski prokurator Józef Murawko, który kierował akt oskarżenia przeciwko Maciejowi T.

- Gdyby w tej sprawie chodziło o przeciętnego Kowalskiego, już dawno odsiadywałby za zabójstwo wyrok 25 lat więzienia - taka opinia panuje z kolei w białostockim środowisku prawniczym od dawna.
Rodziców Marty najbardziej boli to, że Maciej T. cieszy się wolnością. Sąd wypuścił go z aresztu już po pierwszej rozprawie. Kajetan Królik, warszawski mecenas, który reprezentuje w sądzie bliskich Marty, ocenił wtedy tę sytuację jako zadziwiającą i wyjątkową. Że osoba z tak poważnym zarzutem, na której ciąży kara dożywotniego pozbawienia wolności, wychodzi na wolność na samym początku procesu.

- To bardzo ciężkie zwłaszcza dla żony, która dwa razy spotkała go na ulicy. Wróciła do domu roztrzęsiona. Ja, jeżdżąc na każdą rozprawę do sądu, może już się z tym oswoiłem. Jednak nadal ciężka jest świadomość tego, że tam naprzeciw mnie siedzi zabójca mojego dziecka, który nie okazuje żadnej skruchy, żalu - mówi Jerzy Krupowicz.

Bo co do tego, że Marta została brutalnie pobita, a potem uduszona, jej ojciec nie ma żadnych wątpliwości.

- Ta zbrodnia jest o wiele bardziej przerażająca, niż przedstawiają media. Śmierć Marty to nie był wypadek, nieumyślne uduszenie w czasie seksu, jak broni się T. - mówi.

By ludzie dowiedzieli się prawdy, Jerzy Krupowicz zdecydował się pokazać zdjęcia, które zrobił córce w zakładzie pogrzebowym. Są makabryczne. Szokujące. Posiniaczone, podrapane nogi, czarne palce u rąk. Twarz zmasakrowana, bardzo obrzęknięta, podbite na czarno, spuchnięte oko, ślady pobicia w nosie i w ustach. Trudno uwierzyć, że to ta sama piękna kobieta uśmiechająca się z wielu fotografii, które jej rodzice mają w mieszkaniu.

- On ją skatował. Choć tego nie widać na zdjęciach, Marta miała zbite też całe prawe przedramię. Widocznie zasłaniała się przed ciosami. Miała uszkodzone narządy wewnętrzne. Marta została brutalnie pobita, a dopiero potem uduszona - podkreśla Jerzy Krupowicz.

Jedna ze stacji telewizyjnych, która robiła reportaż o zabójstwie, pokazała zdjęcia Marty wybitnemu kryminologowi prof. Brunonowi Hołystowi. - Wstrząsające - skomentował profesor. - Widać, że sprawca zadawał razy. Te rany są rozmieszczone na całym ciele. Prawdopodobnie bił ją pięścią. Sińce, które wyszły pod okiem, wykluczają wypadek, wskazują na celowe działanie zbrodniarza.

Obrońcy Macieja T. - a ma ich trzech - konsekwentnie odmawiają komentowania sprawy.

- W trakcie postępowania nie udzielamy żadnych informacji ani na temat postępowania, ani na temat sprawy. Również z uwagi na to, że jawność postępowania została wyłączona. - Uważam, że zgodnie z przepisami nie mamy nawet takiej możliwości - kwituje mecenas Violetta Cylwik.

Toksyczny związek

31-letnia Marta poznała Macieja T. w kancelarii radców prawnych, w której po studiach odbywała praktykę. Kilka lat od niej starszy T. był współwłaścicielem kancelarii, dobrze zarabiał, z pozycją, pewny siebie, przebojowy. Marta zakochała się. Szukała stałego związku. Zostali parą. Wiedziała, że T. jest po rozwodzie. Później dowiedziała się, że ma dziecko z jeszcze inną kobietą. Zapewniał ją jednak, że z matką dziecka nic go już nie łączy.

- Od początku go nie lubiliśmy. Zwłaszcza żona. Wyczuwała zło. W ostatnich tygodniach życia, mimo napięć, które między nimi panowały, on dawał Marcie pewność, że ułoży swoje życie osobiste - wspomina Jerzy Krupowicz.

Marta zginęła w nocy z 1 na 2 stycznia 2010 roku w swoim mieszkaniu przy ulicy Starobojarskiej. Choć Sylwestra para spędzała osobno, kilka godzin przed śmiercią Marty, w Nowy Rok oboje pojawili się u jej rodziców.

- Od dwóch tygodni przed zabójstwem napięcie między nimi rosło. On podejrzewał Martę, że wróciła do poprzedniego partnera. Był chorobliwie zazdrosny. Śledził ją. Tego wieczoru, kiedy widzieliśmy Martusię ostatni raz, odniosłem wrażenie, że przez cały pobyt w naszym domu Marta starała się jemu udowodnić, że ona tu była z nami w Sylwestra. Mówiła: "Tatku, pokaż Maćkowi, jakie drinki piliśmy. Powiedz, co robiliśmy." Wyszli od nas i podejrzewam, że na tym tle powstała kolejna awantura. Że T. powiedział: "I tak ci nie wierzę" - opowiada Jerzy Krupowicz.

Z tamtego wieczoru ojcu w pamięci utkwił jeszcze jeden szczegół. - Pamiętam, jak wychodząc od nas - co zabrzmi dziś dziwnie i strasznie - T. zwrócił się do żony: "Czy mama pozwoli, że poprowadzę Martę w dalszą drogę życia?". Żona oburzyła się już na samo słowo "mama" z jego ust. Odpowiedziała, że to nie czas i nie miejsce na takie deklaracje.

Do mieszkania Marty para wróciła przed godziną 22. Co stało się potem, nie wiadomo. Przed godziną 2 Maciej T. zadzwonił pod numer 112. - Mam w mieszkaniu martwą kobietę - miał na zimno powiedzieć dyżurnemu. Podał adres. Przyjechało pogotowie, policja. Adwokat został zatrzymany. Był pijany. Miał blisko dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu.

O śmierci córki rodzice dowiedzieli się kilka godzin później. Jerzy Krupowicz zdecydował, że pójdzie do jej mieszkania. Byli tam już tylko dwaj policjanci.

- To, co zobaczyłem, było pobojowiskiem. Poprzesuwane meble, wywrócony fotel, doniczka na podłodze. Kanapa była dziwnie rozłożona i połamana. I wszędzie krew. Na podłodze, kanapie, w umywalce - opowiada. - Podejrzewam, że Marta uciekała przed nim, bo krew była też przy drzwiach. Nie zdążyła. Pomyślałem, że tam stało się coś okropnego.

Potem, już w zakładzie pogrzebowym, zobaczył zmaltretowane ciało córki. - Martusia była przeciwniczką przemocy. Zawsze powtarzała, że jeśli znalazłaby się w takiej sytuacji, to zgłosiłaby pobicie na policji. Prawdopodobnie tej nocy wybuchła między nimi awantura. Pobił ją, a Marta zagroziła, że to zgłosi. Wtedy T. udusił ją z zimną krwią. To - moim zdaniem - jedyne logiczne wytłumaczenie tej śmierci - mówi ojciec.

Od początku oskarżony o zabójstwo adwokat utrzymuje, że śmierć Marty to był wypadek - podczas seksu Maciej T. zbyt mocno ścisnął ją za szyję, nie godził się na jej śmierć i nie chciał tego. Sędziowie, którzy wypuścili Macieja T. z aresztu, uwierzyli w jego wyjaśnienia.

- To jest jego wyreżyserowana linia obrony - podkreśla ojciec zamordowanej aplikantki.

Rodzice czekają na wyrok

Do każdej rozprawy Jerzy Krupowicz stara się dobrze przygotować. Wie, o czym będzie mowa, jacy świadkowie będą przesłuchiwani.

- Jestem to winny Marcie. Jako ojciec nie dostrzegłem zagrożenia. Żona - tak. Mówiła: "Marta, to niedobry człowiek". Nalegała, by zakończyła ten związek. Ja tego nie zauważałem. Nie obroniłem swego dziecka, a to był mój obowiązek ojcowski. Mam straszne wyrzuty sumienia - Jerzy Krupowicz nie może sobie darować. Teraz już tylko czeka na wyrok sądu. Nie ma wątpliwości, że Maciej T. zostanie skazany. Chciałby, żeby sąd uznał go winnym zabójstwa Marty. Mimo, że od śmierci ukochanej córki za kilka dni minie 3,5 roku, ból po jej stracie jest wciąż silny. - Wciąż o tym myślimy. Ja rozpadłem się na cząstki. Nie mam już żadnego celu w życiu, żadnej radości. Potwornie nam brakuje Martusi. Jest żal, że odeszła w tak okrutny sposób. Gdyby rozłączyła nas choroba, wypadek, byłoby łatwiej się z tym pogodzić. Ale zabójstwo przez kogoś, kogo kochała, komu ufała? To niewyobrażalne - wyznaje Jerzy Krupowicz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny