Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabił Anetę z miłości. Czy policja go znajdzie?

Janusz Bakunowicz [email protected] tel. 085 730 34 90
Gdzie ukrywa się zabójca Anety? Sąd skazał go na 9 lat więzienia, ale to kara tylko na papierze. Czy znajdzie go policja?

Tadeusz Zaremba nie pamięta, ile razy prosił sąd, aby aresztował zabójcę jego córki. Nawet napisał do sądu jako oskarżyciel posiłkowy. Córka Aneta zginęła w wypadku, który spowodował jej narzeczony Tomek Bańkowski. Specjalnie zjechał na przeciwną stronę jezdni, świadomie. Ale zanim do takiego wniosku doszli sędziowie, rodziców Anety czekały lata procesów. Musieli przekonać sąd, że Tomek doprowadził do zderzenia, bo Aneta chciała od niego odejść!

Nieszczęście, łzy...

Na krajowej "19" przy trasie Bielsk Podlaski - Siemiatycze krzyży bez liku. Każdy to nieszczęście, ludzka tragedia, łzy... Trasa ruchliwa, nadmierna prędkość, chwila nieuwagi i natychmiast słychać dźwięk syreny. Nic dobrego ten sygnał nie zwiastuje.

Jednak przyczyną wypadku z 29 czerwca 2002 roku nie była ani nadmierna prędkość, ani nieuwaga kierowcy. Dwudziestolatek specjalnie zjechał na przeciwległy pas jezdni i wbił się pod nadjeżdżający z naprzeciwka samochód ciężarowy.

Kierowca wylądował w szpitalu. Osiemnastoletnia Aneta, pasażerka, nie miała najmniejszych szans na przeżycie.

Ale po kolei. Aneta uczyła się w Zespole Szkół Ekonomicznych w Bielsku Podlaskim. Nie sprawiała kłopotu rodzicom. Taka wrażliwa dziewczyna. Do licealistki cholewki smalił Tomek Bańkowski, wśród znajomych zwany Baniakiem.
Dziś, po latach, rodzice dziewczyny twierdzą, że miał ogromny wpływ na córkę. - Jeżeli wszystko było po jego myśli, był aniołem. Jeżeli coś było nie tak, przeistaczał się w diabła - mówi Tadeusz Zaremba.

Zaborcza miłość chłopca często przybierała okrutne oblicze. Raz chłopak Anetę pobił, raz próbował podtopić w wannie. Dlaczego? Bo powiedziała, że nie może z nim się spotkać, a w tym czasie jeździła z koleżankami na rowerze.

- Nie skrzywdź go, ale chcę od niego w jakiś sposób się uwolnić - miała powiedzieć matce.

Zazdrosny chłopak

To miał być koniec, ale chłopak nie dawał za wygraną. Rodzice pilnowali córki. Po jakimś czasie wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Jednak Tomek miał plan!

W prawdziwy szał wpadł, gdy dowiedział się, że Aneta razem z koleżankami pojechała do Białegostoku na dyskotekę.

- Uważaj, bo poszukuje cię Baniak - ostrzegła ją po powrocie koleżanka.
I Baniak zjawił się niebawem. Dom był zamknięty, więc wszedł oknem. Aneta w tym czasie rozmawiała przez telefon. "On tu jest!" - zdążyła jedynie krzyknąć. Chłopak siłą zaciągnął dziewczynę do samochodu i ruszył w trasę. Nie dojechali nawet do Pilik. Dziś na miejscu wypadku stoi metalowy krzyż. Leżą świeże kwiaty, płoną znicze...

Będziesz moja albo...

Minęło siedem lat. Sąd przyznał rację rodzicom Anety. Jednak wyrok dziewięciu lat więzienia jest tylko na papierze. Winny zaszył się gdzieś, schował przed sprawiedliwością. Bezradni policjanci wysłali za skazanym list gończy. - Ile razy prosiłem sąd, by go aresztował? Często! - mówi Zaremba. I kolejny raz przypomina, że złożył taki wniosek na piśmie.

- Proces wtedy jeszcze się nie zakończył. Ja napisałem, że aresztowano ucznia, który podrobił podpis na legitymacji szkolnej. Że aresztowali dzieciaka za błahostkę, a zabójca mojej córki chodzi na wolności - przypomina Zaremba.

Bo cały czas nie mógł się pogodzić z tym, że Tomek idzie drugą stroną ulicy i śmieje się w twarz.

Odpowiedzi z sądu nie dostał. Kiedy wybuchł skandal, prezes sądu wyjaśnił, że sędzia napisał odpowiedź do ojca, jest ona w aktach, ale zapomniał jej wysłać. Czy ma to dzisiaj jakieś znaczenie, skoro wniosek ojca uznano za bezzasadny?
Wszystko podobno gra.

- Kiedy sprawa ta wpłynęła do sądu w Białymstoku, nie miała ona charakteru aresztowej - tłumaczyła dla programu "997", który był emitowany w ubiegłym tygodniu, Beata Olifieruk, sędzia Sądu Okręgowego w Białymstoku. - Najpierw zastosowano zakaz opuszczania kraju, połączony z zatrzymaniem paszportu. A wniosek o tymczasowe aresztowanie wpłynął rok po zdarzeniu. Podejrzany był już przesłuchany, stawiał się na każde wezwanie. Nie było żadnych okoliczności świadczących, że ucieknie czy się ukryje.

W sądzie podkreślają, że zapadły dwa wyroki - że był to wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym.

Fakt. Najpierw Tomek został skazany na cztery i pół roku pozbawienia wolności oraz zakaz prowadzenia samochodów na okres dziesięciu lat. Czyli za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym.

Rodzice przeżyli szok. Tak niski wyrok? Jedynie cztery lata za śmierć córki? Odwołali się. Sąd apelacyjny stwierdził jednoznacznie, że Bańkowski porwał z domu Anetę, zmusił ją do zajęcia miejsca w samochodzie, a następnie spowodował tragiczny w skutkach wypadek. Tym razem Tomasza Wojciecha Bańkowskiego skazał na sześć lat pozbawienia wolności.

Żal do sądu

Ale ludzie mówią - do trzech razy sztuka. Bo dopiero w trakcie trzeciego procesu sąd przyjął, że było to zabójstwo. Wówczas przy ogłoszeniu wyroku zastosowano tymczasowe aresztowanie. Problem w tym, że Tomek do sądu nie przyszedł.

- Na rozprawie pojawił się za to brat oskarżonego - pamięta Tadeusz Zaremba. - Kiedy sąd odczytał pierwszy punkt wyroku, w którym była mowa o natychmiastowym aresztowaniu, ten wyjął komórkę i wybierając numer, wybiegł z sali. Nietrudno się domyślić, do kogo i w jakim celu dzwonił.

Ojciec Anety policzył, że winny jej śmierci jedynie 14 dni przebywał w areszcie. Było to przed pierwszą rozprawą. Niespełna trzy miesiące po wypadku, w którym zginęła jego córka, Tomek spowodował drugi wypadek, i to pod wpływem alkoholu.

- Chciał zwalić winę na kolegę, że to nie on siedział za kierownicą. Ten jednak nie wytrzymał i wszystko powiedział matce - przypomina ojciec Anety.

Jego zdaniem, to, co się stało, było do przewidzenia. - Dlatego tyle razy prosiłem o aresztowanie sprawcy. Bezskutecznie. Dlatego mam wielki żal do sądu za to, że nie aresztował go wcześniej.

Policja: My go szukamy!

Zaremba ma również żal do policji. Uważa, że Tomek dawno siedziałby za kratami, gdyby nie opieszałość funkcjonariuszy.

- Poszukiwany znajduje się w policyjnych kartotekach - wyjaśnia podinsp. Jan Surel, naczelnik bielskiej sekcji kryminalnej. - Powiadomione są również służby graniczne.
Policja sprawdza miejsce zamieszkania oraz jego znajomych.

- Wiem, że w Wigilię Bożego Narodzenia policjanci odwiedzili dom rodziców Tomka - zdradza Zaremba. - Spytali, czy przypadkiem nie ma w domu syna. I to wszystko! Tak szukając, będą szukać długo!

- Czemu nie założą podsłuchu? Pewno dzwoni do rodziców - zastanawia się Zaremba - Radzili mi, żebym wynajął prywatnego detektywa.

I sam już nie wie, co o tym myśleć. Bo jak złapią Tomka, to posadzą na dziewięć lat. Wyjdzie po sześciu i dalej będzie śmiał mu się w twarz. A tak ma święty spokój. Nie musi na co dzień oglądać zabójcy córki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny