Ktoś, kto żądałby od komedii jakichś głębokich przeżyć, czy też niebywałej wnikliwości politycznej, nie uśmiechnąłby się pewnie nawet wygrywając milion złotych w Lotto. Tymczasem i starsi i młodsi widzowie zwyczajnie cieszą się z pełnych ksenofobii i rasizmu dialogów filmu w reżyserii Philippe de Chauverona. Wiadomo - chytry Żyd, agresywny Arab i Chińczyk lizus nie byli skomplikowanymi postaciami do scharakteryzowania, a i odgrzewane żarty-etniczne łatki śmieszą niezmiennie. Oczywiście nie tych poprawnych politycznie (USA nie wprowadziły filmu na ekrany), a ludzi którzy są ponad podziały a w kinie chcą się pośmiać.
Co ciekawe, a zarazem nie mniej zabawne - największym rasistą w filmie okazuje się czarnoskóry ojciec przyszłego zięcia białego rasisty z klasy wyższej, kreowanego z klasą i bez szarż przez Cristiana Claviera. Zwolennicy poprawności politycznej nie muszą go przecież oglądać, a żart, że zięciowie głównego bohatera przypominają rodzinę Benetton należy do najłagodniejszych. Za to widzowie śmieją się bez przymusu, akcja toczy się od jednej sztampowej sytuacji do drugiej, równie dobrze mogłoby być to przedstawienie teatralne, czyli przywołana w pamięci farsa.
To prawdziwie rozrywkowe kino, które potrafi bawić bez efektów specjalnych, pogoni i strojenia głupich min. "Za jakie grzechy, dobry Boże" za ścianą śmiechu kryje problemy współczesnego Zachodu pełnego imigrantów z różnych stron świata. Ale nie stara się ich rozwiązać, tylko powszechnym happy endem wyjaśnić, że wszyscy jakoś damy radę.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?