Wymiarowi sprawiedliwości przyszedł na pomoc czas. Ważność koncesji sklepu na sprzedaż alkoholu kończy się 30 kwietnia. - A nowej koncesji szybko nie dostanie - zapowiada Bożena Gałan, kierownik referatu handlu i usług Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
O małym sklepiku ze Starosielc zrobiło się głośno po tym, jak 19 lutego 2003 roku dwie dziewczynki upiły się kupionym w nim winem. Jedna z nich została w domu, drugą koleżanka odprowadziła do świetlicy socjoterapeutycznej przy ul. Barszczańskiej. Tam 13-latka straciła przytomność. Gdyby nie szybka interwencja lekarza, zatruta alkoholem i chorująca na serce dziewczyna mogłaby nie przeżyć.
Wybuchł skandal. Było policyjne dochodzenie, przesłuchania, referat handlu i usług rozpoczął procedurę odebrania koncesji. Sprzedawczyni zapewniała, że nie sprzedała dzieciom wina, że dziewczynki poprosiły o zakup dorosłych, spotkanych przypadkowo pod sklepem. Jednak do sądu grodzkiego trafił akt oskarżenia. W styczniu zapadł wyrok, ale obrońca sprzedawczyni złożył apelację. - Prawomocnego wyroku nadal więc nie ma - dowiedzieliśmy się w sądzie grodzkim.
- I nasze postępowanie o odebranie koncesji nie zostało zakończone do dziś. Właśnie przez to, że sprawa trafiła do sądu, a my musimy czekać z odebraniem koncesji aż do wyroku. Wcześniej nic nie możemy zrobić - mówi Bożena Gałan.
Przyznaje, że incydent ze Starosielc to najpoważniejszy w Białymstoku przypadek złamania zakazu sprzedaży alkoholu nieletnim.
- A my bardzo poważnie podchodzimy do tej sprawy. Można powiedzieć, traktujemy ja prestiżowo. To bardzo źle, że sklep do tej pory nie stracił koncesji. Pokazuje to innym, że można sprzedawać alkohol dzieciom i nie ponieść za to kary - ocenia kierownik referatu handlu i usług.
- W takich przypadkach niezwykle ważne jest, żeby osoby sprzedające dzieciom alkohol jak najszybciej poniosły konsekwencje. Bo jest to nie tylko kara dla nich, ale przestroga dla wszystkich sprzedawców, ostrzeżenie, że nieletnim nie można bezkarnie sprzedać nawet piwa - dodaje Jacek Dobrzyński, rzecznik prasowy KWP w Białymstoku. Policja zakończyła swoje dochodzenie już w kwietniu.
Kilka miesięcy po tym, jak nastolatki zrobiły zakupy w sklepie przy Klepackiej, sprawdzaliśmy, czy przestrzegany jest tam zakaz sprzedaży alkoholu nieletnim. Nie był. Nasz redakcyjny kolega - 17-letni stażysta, kupił tam piwo bez problemu. Nikt go nawet nie spytał o dowód osobisty. Właściciel sklepu nie widział w tym problemu. To, że sprawdziliśmy jak zakaz jest przestrzegany, nazwał nagonką na jego sklep.
- Czekaliśmy, czekaliśmy, a teraz sprawa sama się rozwiąże - mówi Bożena Gałan.
Koncesja sklepu wygasa 30 kwietnia. W normalnych okolicznościach byłaby bez problemu przedłużona. Ale nie w tym przypadku. Nawet jak złożą wniosek o przedłużenie, nie wydamy nowej koncesji przynajmniej do czasu rozstrzygnięcia w sądzie.
- A ja i tak złoże wniosek o ponowne wydanie zezwolenia na sprzedaż alkoholu - zapowiada właściciel sklepiku. Nadal jest przekonany, że padł ofiarą intrygi, zaplanowanej przez konkurencję z osiedla. I uważa, że sąd, rozpatrując sprawę sprzedawczyni, nie wydał sprawiedliwego wyroku. - Wysłuchał dziewczynki, a innych świadków już nie - mówi. Jest pewien, że teraz jego sprzedawczynie nie sprzedadzą alkoholu nieletnim. - Proszę spytać na osiedlu, nikt nie powie, że dzieci mogą kupić u mnie wódkę czy wino - zapewnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?