Z Wrocławia przez Białystok do Wilna. Marcin Nałęcz-Niesiołowski wyrusza na rowerową wyprawę. Setki kilometrów pokona dla Małgosi Tomczak

Marcin Nałęcz-Niesiołowski, były dyrektor Opery i Filharmonii Podlaskiej, dyrygent, wokalista i pedagog akademicki oraz Wiktor Rakowski, puzonista oraz inspektor orkiestry operowej, poza spektaklami, koncertami, wykładami akademickimi realizują się także w pokonywaniu rowerem dość długich odległości. W 2019 roku udało im się przejechać trasy: Wrocław - Jelenia Góra (150 km), Wrocław–Gostyń–Wrocław (200 km), Wrocław–Góra Świętej Anny–Wrocław (270 km), Wrocław–Częstochowa–Wrocław (350 km) i Wrocław–Gdynia (510 km).

Tym razem chcą pobić swój rekord. W planach mają pokonanie 800 km. Wyruszają więc w kolejną, intensywną podróż. Zaczynają już we wtorek (21 lipca) o godzinie 5 rano we Wrocławiu. W ciągu ok. 40 godzin chcą dotrzeć do Białegostoku. Stamtąd, jeśli siły pozwolą, udadzą się do Wilna.

Ich cel jest jeden - pomóc Małgosi Tomczak, dziewczynce która urodziła się z bardzo rzadką wadą rozwojową układu kostnego. Jej prawa nóżka jest w tej chwili o 14 cm krótsza od lewej, nie rozwija się prawidłowo i nie rośnie. Różnica ta systematycznie się zwiększa wraz ze wzrostem Małgosi. Za białostoczanką już kilkanaście operacji. Teraz potrzebna jest kolejna. Trwa więc zbiórka pieniędzy. I do dołączenia do niej chcą zachęcać miłośnicy rowerów.

- Od pierwszej operacji Gosi minęło już sporo czasu. Jeszcze kiedy pracowałem w Białymstoku, starałem się wspierać dziewczynkę.

Ta chęć pomocy była ze strony mojej, jak i całej naszej opery. Organizowaliśmy dla Gosi różne wydarzenia. A teraz, wciąż z myślą o dziewczynce, postanowiłem wyruszyć w kolejną wyprawę - przyznaje Marcin Nałęcz-Niesiołowski.

Jak zwykle, nie będzie to zwykły rajd rowerowy, a wielogodzinny maraton kolarski, angażującymi „na raz” możliwości psychiki i ciała. Nie będzie długich postojów, noclegów czy relaksu przy ognisku. W planach są natomiast niezbędne postoje czy krótkie drzemki regeneracyjne.

- Nie jesteśmy zawodowcami. Jedziemy na zwykłych crossowych rowerach. W tej wyprawie bardzo ważne jest odpowiednie przygotowanie fizyczne. W ostatnim czasie trenuję codziennie, przejeżdżając na rowerze kilkadziesiąt kilometrów. Jednak tak naprawdę, jakbyśmy się nie przygotowywali, to po jakichś 300 km i tak tak kondycja zacznie szwankować. Wtedy, by sobie z tym poradzić, trzeba być gotowym psychicznie. Trzeba mieć ogromne chęci i siłę woli, by znieść ten brak sił w nogach i ból. I przede wszystkim pamiętać o celu - podkreśla pan Marcin.

Wszystkich, którym podoba się ten "szalony" plan i nie są obojętni na los Gosi, zachęcają do wpłat na zbiórkę. Założenie jest takie, by było to nie mniej niż 10 groszy za każdy przejechany przez nich kilometr.

Link do zbiórki TUTAJ.

Od Białegostoku panowie chcą jechać „śladami” św. Jana Pawła II, odwiedzając miejscowości na Podlasiu (m.in Studzieniczna czy Wigry) w których był podczas swoich dwóch pielgrzymek do kraju. W ten sposób chcą oddać mu hołd w 100. rocznicę jego urodzin.

Organizatorzy wyprawy dopuszczają wspólną podróż „gości”, rowerzystów, którzy zechcą przejechać z nimi kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt kilometrów. Wystarczy zgłosić się do nich na Facebooku, by omówić szczegóły.

14-letnia Gosia Tomczak przeszła 13 operacji krótszej nogi. Przed nią 14 operacja. To kosztuje ok. 400 tys. zł. Pomóżmy!