Z regionu > Sąd w Sokółce ukarał dwójkę działaczy ekologicznych z Białegostoku.
wiad. Polskie Radio Białystok
Wyrok jest powiązany z głośną sprawą wycinki dębów w Rezerwacie Przyrody Starodrzew Szyndzielski. Wyrok wydał Sąd Grodzki w Sokółce podczas zaocznej rozprawy, na której nie było oskarżonych. Dwóch działaczy Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot usłyszało zarzut pieszego poruszania się poza wyznaczonymi szlakami po rezerwacie bez wymaganego zezwolenia a także mieli zrywać ściśle chronioną roślinę - Brodaczkę Pospolitą. Zarzuty są absurdalne - mówi Adam Bohdan z Pracowni Na Rzecz Wszystkich Istot - "w Rezerwacie nie ma żadnego oznaczenia szlaków, więc poruszaliśmy się drogami, a porostu nie zerwaliśmy, tylko podnieśliśmy gałązkę, którą ścieli leśnicy. Wszystko po to, by zadokumentować zniszczenia." Dodaje też, że działał w wyniku wyższej konieczności.
Mimo to sąd w Sokółce nie miał wątpliwości, że prawo zostało złamane. Dwójka ekologów musi zapłacić po 300 złotych grzywny. Mogą się też od tego wyroku odwołać, co zamierzają zrobić. Zdaniem ekologów, wyrok jaki wydał sąd jest swoistą zemstą nadleśnictwa za ich działania, bo to właśnie Pracownia powiadomiła Ministerstwo Środowiska o nieprawidłowościach w Rezerwacie Przyrody Starodrzew Szyndzielski.
Przypomnijmy, że chodziło o wycinkę ponad 150 dębów zaatakowanych przez małego chrząszcza z gatunku opiętków. Wycinkę na wniosek Pracowni wstrzymał Minister Środowiska. Większość ekspertyz jakie zlecono w tej sprawie stwierdza, że była ona bezzasadna, a działania Nadleśnictwa Czarna Białostocka znacznie obniżyły wartość przyrodniczą rezerwatu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!