Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z Bielska do Burkina Faso

Sylweriusz Dworakowski
Ojciec Marek Hryniewicki, franciszkanin rodem z Bielska Podlaskiego - "służbowo" podległy pod Prowincję Warszawską - pełni posługę misyjną w afrykańskiej wiosce Sabou, w Burkina Faso. - Mieszkańcy osady przyjęli nas bardzo serdecznie, jednak niektóre dzieci bały się białego człowieka. Z czasem i najmłodsi przywykli do koloru naszej skóry. Zyskaliśmy z ich strony serdeczność, szacunek - opowiada.

Przed trzema laty powstała tam parafia rzymskokatolicka p.w. Św. Łukasza. Misja franciszkańska obejmuje obszar o długości 80 kilometrów i 40 szerokości, jest na nim ponad 30 wiosek z kapliczkami. Wśród pięciu misjonarzy jest po dwóch Polaków i Włochów oraz zakonnik z Togo.
Rozmawiamy w rodzinnym domu o. Marka, przy ul. Studziwodzkiej w Bielsku. Ojciec zakonnika, pan Mikołaj, z ciekawością wsłuchuje się w opowieści syna. I chociaż nieobce są mu dalekie podróże - był na kontrakcie w Libii - chętnie odwiedziłby Afrykę.
- Do mojej parafii w Sabou nie jest daleko - o. Marka nie opuszcza poczucie humoru. - Lot z Paryża do Wagadugu (stolica Burkina Faso) trwa niespełna siedem godzin. Później 90 km jazdy autem lub na osiołku, na zachód. Wśród glinianych domów, suchych traw i rzadko porastających drzew. Drogą, przy której rezydują węże, skorpiony i komary przenoszące malarię.

Nie ma wody

Największym problemem mieszkańców Burkina Faso jest ustawiczny brak wody. Przez osiem miesięcy w roku trwa susza. Ludzie z Sabou muszą chodzić aż sześć kilometrów po wodę. Noszą ją w dzbanach lub zdobionych misach posadowionych na głowie. To tradycyjny w Afryce sposób noszenia napojów, owoców, ziarna.
- Woda w Afryce jest nie tylko matką życia, także symbolem okazywanej życzliwości - powiada o. Marek. - Gdy miejscowi po raz pierwszy podejmują gościa, dają mu wodę do picia. Podczas większych świąt przyrządzają niskoalkoholowe piwo (dolo) zrobione z afrykańskiego zboża mil. Jest to roślina o ziarnach podobnych do gorczycy, w Polsce nieznana. Wódki i wina nie robią.
Misjonarze nie piją miejscowej wody, mogłaby wywołać rewolucję w żołądku. Natomiast kilka łyków dolo nikomu nie zaszkodzi. Fermentacja piwna niszczy chorobotwórcze bakterie.
Przyjacielem o. Hryniewickiego w misji jest Michel Egah, zakonnik z Togo. Sympatyczny franciszkanin - o rzucających się w oczy śnieżnobiałych zębach - dobrze mówi po polsku, przez dziesięć lat przebywał w Sanktuarium Maryjnym w Niepokalanowie. Drugi z Polaków uczestniczących w misji, o. Kazimierz Więsek, także pochodzi z Podlasia. Przez wiele lat był gwardianem Niepokalanowa.
- Językiem urzędowym w Burkina Faso jest francuski, ale miejscowi porozumiewają się w swoich narzeczach - opowiada bielski zakonnik. - Szacuje się, że ludność Burkina Faso używa ponad 60 lokalnych dialektów, głównie języka moore, związanego z ludem Mossi. W moore odbywają się nabożeństwa, głoszone są homilie. Chociaż znam już wiele potocznych zwrotów używanych przez lud Mossi, wciąż uczę się tego trudnego języka.

Kraj ludzi uczciwych

Msza afrykańska różni się od tradycyjnej, europejskiej. W czasie modlitwy wierni grają na swoich instrumentach, śpiew jest radosny, nie pobawiony gestów wyważonej rytmiki. W czasie świąt, przy okazji wizyty biskupa, odbywają się rytualne tańce. Radość przeplata się z okazywaną gościnnością. Także kościółek w Sabou nie jest podobny do naszego. Budynek zbudowany z cegieł wypalonych na słońcu - wewnątrz skromny ołtarz, ławki ulepione z gliny.
- Mossi to lud o wysokiej kulturze plemiennej, dbający o swoje stroje, wygląd zewnętrzny - podkreśla o. Marek. - Nawet w nazwie państwa zawarte są słowa "kraj ludzi uczciwych" (w innym tłumaczeniu:" kraj godności"). Nie mają elektryczności, cieszą się z posiadanego roweru, auto zaś jest dla nich rzadkością, luksusem.
Przeglądamy fotografie wykonane w parafii Sabou. Grupa czarnoskórych dzieciaków - nieliczni mają na nogach klapki, starszy chłopak ściska "pod pachą" wymarzone buty sportowe. Młoda kobieta trzyma dziecko w "foteliku" zrobionym z długiego ręcznika, przewieszonego przez ramię. Szczęśliwa, uśmiechnięta.
- Posiłek mają najczęściej wieczorem, raz dziennie. Do wieczerzy zasiadają po ciężkim dniu pracy w rolnictwie. Hodują owce, kozy, osły, świnie, uprawiają zbożowe poletka. Menu skromne - papka zrobiona z mąki mila, sorgo lub prosa, sosy przyrządzane z liści afrykańskich, czasem ryż. Wieprzowinę, pieczonego koguta czy jagnięcinę jedzą od wielkiego święta. Zastanawiałem się, dlaczego chłopcy noszą proce. Okazało się, że strzelają z nich do jaszczurek i innych mniejszych zwierzątek. Później jedzą je, nawet na surowo.

Znają narodowość papieża

Życie codzienne mieszkańców Sabou skupia się wokół starszyzny. Senior rodu o wszystkim decyduje: na co wydać zarobione pieniądze, kogo wybrać na męża dla dorastającej dziewczyny, jakie tereny obsiać prosem, które przeznaczyć na wypas. Wśród animistów są związki poligamiczne - mężczyźni mają po kilka żon. U katolików jest to niedopuszczalne.
Po śmierci zakopują nieboszczyka nie opodal domu, bez trumny. Owijają ciało w kilim lub dywan. Tylko szef rodu (naba) ma przywilej spoczynku w "czterech deskach" i pogrzeb uroczysty.
Mieszkańcy parafii Sabou nic nie wiedzą o Polsce, powiada o. Marek. Jednak zapytani o narodowość papieża, odpowiedzą jednym głosem: "Jest Polakiem!" Kto wie, może za parę miesięcy bezbłędnie pokażą na mapie Bielsk Podlaski. To przecież tak blisko Paryża, a z miasta nad Sekwaną tylko siedem godzin lotu do Wagadugu...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny