Regulamin wycieczki
Kiedy syn dał mi to oświadczenie do podpisu, poczułem się tak, jakbym miał dziecko w ośrodku wychowawczym, a nie w renomowanym liceum - denerwuje się pan Stanisław. - Najpierw chciałem iść do szkoły i powiedzieć dyrektorowi, co o tym myślę. Ale szybko przyszła refleksja: przecież Darek ma w tym roku maturę. Więc podpisałem.
To pierwsza wycieczka, zorganizowana przez XI Liceum Ogólnokształcące dla tego rocznika. Dopiero w klasie maturalnej uczniowie doczekali się takiej atrakcji.
- Nie wiem, czemu w poprzednich latach nigdzie nie jeździliśmy - mówi Darek. - Ale nie mam pretensji, w końcu szkoła nie jest od organizowania wycieczek. A na naukę i na atmosferę w moim ogólniaku nie mogę narzekać. Dlatego tak bardzo się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem oświadczenie.
To jednak nie żart
Darek mówi, że podobnie jak inni koledzy i koleżanki z jego klasy pomyślał sobie, że to jakiś dowcip. Ale szybko przekonali się, że sprawę oświadczenia trzeba potraktować poważnie.
- Dostaliśmy regulamin wycieczki i pisemko, w którym rodzice biorą na siebie odpowiedzialność za wszystko, co podczas wycieczki może się wydarzyć - opowiada. - Najbardziej nas rozśmieszył i zbulwersował ten fragment o zachowaniach seksualnych. Nie chcę tu cytować, jak skomentował to mój ojciec. Dostarczenie do szkoły podpisanego przez rodzica oświadczenia było warunkiem uczestnictwa w wycieczce.
Pan Stanisław, chociaż oświadczenie podpisał już kilka dni temu, wciąż jest zdenerwowany, kiedy o tym mówi.
- Co to znaczy: "Poinstruowałem moje dziecko jak należy zachowywać się podczas wycieczki, ze szczególnym uwzględnieniem zachowań seksualnych"? To jakaś paranoja.
Równie silne emocje budzi w nim fragment dotyczący ewentualnej hospitalizacji (w oświadczeniu jest "hospitacji" - drobna różnica, tylko cztery literki, jednak znaczenie słowa diametralnie inne, przyp. J.W.) i zabiegów operacyjnych.
- Czy to oznacza, że w przypadku jakiegoś nieszczęścia nikt nie zapyta mnie o zgodę jeżeli mojemu synowi trzeba będzie na przykład amputować nogę? - mówi. - W XXI wieku, kiedy mamy telefony komórkowe i w każdej chwili można się z każdym skontaktować?
Prawie wszyscy uczestnicy wycieczki do Opery Narodowej to ludzie pełnoletni. Mają za sobą wiele doświadczeń życiowych - nie tylko seksualnych.
- W oświadczeniu rodzice się zobowiązują do tego, że dostarczą mnie na miejsce zbiórki i odbiorą po powrocie - śmieje się Darek. - Bo podobno w nocy wrócimy. Ale przecież mogę wrócić do domu taksówką. Już nieraz tak robiłem.
To nie ma mocy prawnej
Małgorzata Palanis, rzeczniczka prasowa białostockiego Kuratorium Oświaty jest zdziwiona i rozbawiona treścią oświadczenia.
- Szkoły mają teraz dużą autonomię, same wymyślają takie dokumenty - podkreśla, zapytana, czy to może jakieś odgórne zarządzenie dotyczące organizacji wycieczek szkolnych. - Z treści tego oświadczenia sensowne jest tylko pierwsze zdanie, w którym rodzice potwierdzają, że wiedzą, iż ich dziecko jedzie na wycieczkę i że wyrażają na to zgodę. Cała reszta natomiast jest co najmniej dziwna. Tym bardziej że podpis rodzica pod takim oświadczeniem nie zwalnia organizatora wycieczki od odpowiedzialności. To nie ma żadnej mocy prawnej. Sama jestem ciekawa, czym kierował się autor tego dokumentu.
Małgorzata Palanis żałuje, że nikt z rodziców nie poinformował kuratorium o tej sprawie.
- Niestety, o takich nieprawidłowościach najczęściej dowiadujemy się z mediów, po czasie - mówi. - Nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
Nie komentuje uwagi, że może ludzie się boją, bo za kilka miesięcy matura.
Bilet plus prezerwatywa
Seksuolog Grzegorz Południewski z niedowierzaniem słucha treści oświadczenia, które dyrekcja XI LO każe podpisywać rodzicom pełnoletnich uczniów.
- Od szesnastego roku życia nikt nie ma prawa ingerować w tak intymną sferę życia człowieka jak jego seksualność - podkreśla. - Nikt nie ma prawa narzucać tej młodzieży żadnych zachowań w tym względzie. Szkoła natomiast jest zobowiązana do prowadzenia zajęć z wychowania seksualnego.
Według Grzegorza Południewskiego można założyć, że ponad połowa uczestników wycieczki ma już za sobą inicjację seksualną i prawdopodobnie prowadzi mniej lub bardziej regularne życie seksualne.
- Wszelkie badania na to wskazują. Jeżeli nauczyciele z tej szkoły tak się obawiają zachowań seksualnych swoich wychowanków, niech każdemu przy wejściu do autokaru, razem z biletem na operę dają prezerwatywę.
Trochę kultury
Maturzyści z XI LO jadą do Warszawy na operę.
- Jaką? - pytam Darka.
- Jakaś włoska - odpowiada. - Podobno nawet śpiewać będą po włosku, widzowie dostaną tłumaczenie tekstu.
Szkoda, że czas stracony na redagowanie regulaminu i oświadczenia nie został poświęcony na przygotowanie młodzieży do odbioru ambitnej sztuki.
Niestety, od ubiegłego piątku nie udało mi się skontaktować z panem wicedyrektorem Adamem Charytonem, który w XI LO zajmuje się m.in. wycieczkami. W piątek - jak poinformowała mnie sekretarka - dyrektorzy byli na szkoleniu w Centrum Edukacji Nauczycieli. Przekazała numer mojej komórki panu dyr. Charytonowi z prośbą o kontakt w sprawie dziwnych oświadczeń, jednak pan dyrektor się nie odezwał. Potem szkoła urządziła sobie długi weekend - uczniowie i nauczyciele dopiero w czwartek wrócili do pracy. Pan Charyton miał być o godz. 10. O 10.15 dowiedziałam się od sekretarki, że wicedyrektor ma grypę, a dyrektor Andrzej Rybnik może ze mną porozmawiać po 15.30 - bo to są jego godziny przyjmowania interesantów. O tej porze Magazyn już się drukuje. Dyrekcja szkoły nie skorzystała z możliwości zabrania głosu w sprawie bezpośrednio jej dotyczącej. Ja czekałam na telefon kilka dni. Bez skutku. Szkoda
Imiona ucznia i jego ojca są zmienione.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?