Fotografie też mają swe tajemnice, więc opowiem o jednej z nich.
W mieszkaniu pani Jadwigi Muchy wisiała kompozycja ze słomek.Uśmiechnięta Japonka grała na ludowym instrumencie, a za oknem widać było gałązki z kwiatami wiśni. Obraz dobrze pasował do wystroju pokoju. Ale na odwrocie miał intrygujący napis.
Przed kilkoma tygodniami goszczący u pani Jadwigi ks. Aleksander wykazał się "historycznym nerwem", postanowił dokładniej obejrzeć egzotyczny obraz. I okazało się, że na odwrocie widnieje pieczątka: W.K.S "Jagiellonia" Białystok. Sekcja kolarstwa. A poniżej bez trudu można odczytać napis: "23 IV 1939. I nagroda za kolarski bieg gończy". I nieczytelny podpis kierownika sekcji kolarskiej. Jakże przyjemna pamiątka z nawiązaniem do jubileuszu naszej "Jagiellonii". Ale to nie wszystko.
W szufladach pani Jadwigi ksiądz doktor znalazł zdjęcie z kolarzami. Myśleliśmy, że wykonane zostało właśnie 23 kwietnia 1939 roku. Wtedy to - korzystam z książek Zbigniewa Karlikowskiego, wspaniałego kronikarza białostockiego kolarstwa - odbyły się "biegi na przełaj", zorganizowane przez miejscowe Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół". Kolarze uczestniczący w biegu głównym pokonali trasę Białystok - Olmonty - Stanisławowo - Dojlidy Górne - Białystok. Tak rozpoczęto nowy sezon, który we wrześniu przerwał wybuch wojny światowej.
Pan Zbigniew podkreślił, że bieg na przełaj wymagał od kolarzy specjalnych treningów i siły fizycznej, ale jako nagrodę można było zdobyć rower ufundowany przez białostockie firmy.
Przez miasto zawodnicy przejechali ulicami: Kilińskiego, Mickiewicza, Starojańską (Świętojańską) do "Rozkoszy" w Zwierzyńcu, zaś w drodze powrotnej szosą do Zielonej przez Pieczarki i ulicą Piasta do mety przy ulicy Kilińskiego. Kolarze przemykali wśród lasów i pól, wyboistymi i kamienistymi dróżkami, a również niektórym ulicom białostockim daleko było do miana komfortowych lub choćby wygodnych. Zwycięzca Mikołaj Kozłowski (klub Sparta) przebył dystans 26 km w niecałe 58 minut, co dało średnią szybkość 27 km na godzinę. Kolejni zawodnicy na mecie reprezentowali kluby: Ognisko, Sokół, Sparta. Na trasie policja ustawiła posterunki na skrzyżowaniach, a opiekę lekarską zapewniały karetki Polskiego Czerwonego Krzyża i żydowskiego Stowarzyszenia "Linas Hacedek". Wielkie zadowolenie stało się udziałem białostoczan.
23 kwietnia 1938 roku odbyły się i wyścigi towarzyszące, w których udział mogli wziąć kolarze próbujący dopiero swych sił, marzący o karierze sportowej. To z pewnością w jednym z nich wystartował późniejszy mąż pani Jadwigi - Romuald Mucha, lat 20, mistrz w fabryce włókienniczej przy ul. Augustowskiej. Na zdjęciu stoi przy maszynie wraz ze swym ojcem Bolesławem, znanym w Białymstoku działaczu związkowym.
To zajmijmy się teraz zdjęciem z piątką kolarzy w mundurach. Po ponownej lekturze opracowań Zbigniewa Karlikowskiego jestem niemal w stu procentach przekonany, że chodziło o "bieg kolarski propagandowy w maskach przeciwgazowych" w dniu 25 września 1938 roku. Wystartowało wówczas 14 drużyn w składach właśnie pięcioosobowych. Kolarze mieli do przejechania 30 km, w tym ostatnie dwa kilometry w maskach przeciwgazowych.
Organizatorem wyścigów było także Towarzystwo Gimnastyczne "Sokół", a puchar ufundowała Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (LOPP). "Dużą atrakcją dla publiczności była tzw. "strefa zagazowana", upozorowana świecami dymnymi, którą drużyny kolarskie musiały przebiec w maskach przeciwgazowych". Również w maskach zawodnicy przedefilowali przed startem ulicami: Sienkiewicza, Pierackiego (Warszawska), Kilińskiego do Rynku Kościuszki.
Wszyscy startowali w mundurach wojskowych i na wojskowych rowerach marki "Łucznik". Tu godzi się przypomnieć, że w wojsku polskim istniały pododdziały kolarzy, z nich najwięcej wiemy o szwadronach przy Podlaskiej i Suwalskiej Brygadzie Kawalerii. Rowery były przystosowane do przewożenia pełnego wyposażenia żołnierskiego, a karabiny można było opierać na kierownicach. Ze służbowych rowerów korzystali także policjanci, że o listonoszach nie wspomnę. Obecność masek przeciwgazowych (patrz zdjęcie) potwierdzają taśmy od toreb przechodzące przez pierś i pod lewą pachą.
Romuald Mucha stoi drugi z lewej i ma minę wysoce bojową, w czym pomagało mu pewnie i wyszkolenie strażackie. Niestety, nie kontynuował on kariery sportowej po wojnie, zadawalając się kibicowaniem. Niewykluczone natomiast, że do pracy jeździł z ulicy Sokólskiej 10 właśnie rowerem.
Dodam jeszcze, że wyścig 25 września 1938 roku wygrał zespół PKW "Ognisko" w czasie 56 minut i 11 sekund. Kolejne miejsca zajęły cztery ekipy "Sokoła" i dwie "Sparty". Drużyna "Jagiellonii" wypadła skromniej, bo na 8 miejscu, tuż przed drużyną Przysposobienia Pocztowego Wojskowego i Żydowskiego Klubu Sportowego "Makabi". Rowery - jak widać - łączyły nacje, stany i zawody, bo kto był modern (nowoczesny) siadał na rower.
Chyba kiedyś napiszę, jak nie zostałem następcą Królaka. A pani Jadwidze dziękujemy z synem i za pyszne "kozy".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?