Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wynajęty Białorusin z kompanami pobił za błąd w ogłoszeniu

(mw)
Następna rozprawa w listopadzie. Oskarżonym grozi pięć lat więzienia.
Następna rozprawa w listopadzie. Oskarżonym grozi pięć lat więzienia. fot. Archiwum
Jak ustaliła prokuratura, zleceniodawcą był Tomasz S. z Moniek. Chciał się zemścić za żart, na jaki kilka dni wcześniej pozwolił sobie jeden z jego znajomych. Łukasz S. został pobity przez kilku mężczyzn i wywieziony do lasu. Pech chciał, że akurat był z nim kolega. Jemu też się dostało.

Choć ta sprawa trafiła na wokandę białostockiego sądu rejonowego jeszcze w ubiegłym roku, jednak do tej pory proces ośmiu mężczyzn oskarżonych o pobicie i porwanie dwóch mieszkańców Moniek nie mógł się rozpocząć. W sądzie notorycznie nie pojawiał się jeden z oskarżonych. Aż do minionego wtorku.

Na salę rozpraw policjanci wprowadzili Kamila G. w kajdankach. Kilka tygodni temu został zatrzymany i odsiaduje już w areszcie zaległy wyrok.

Oprócz Kamila G., na ławie oskarżony usiedli we wtorek Tomasz S., Paweł D., Grzegorz B., Kamil S., Bartłomiej Cz., Mirosław K. i Grzegorz K. To mieszkańcy Moniek i Białegostoku. Mają od 19 do 32 lat.

Jak ustalili śledczy, oskarżeni pobili i porwali Łukasza S. i Łukasza P. pod koniec września 2008 roku. Zleceniodawcą był Tomasz S. Chciał się zemścić m.in. za żart, na jaki kilka dni wcześniej pozwolił sobie jeden z Łukaszów. Wszystkiemu winna literówka w ogłoszeniu o sprzedaży samochodu. Tomasz S. przykleił je do szyby auta. Na kartce wypisał wszystkie zalety passata, ale zrobił błąd. Zamiast kontrola trakcji, na szybie zawisła kontrola atrakcji.

Prokuratura ustaliła, że Tomasz S. skontaktował się z Białorusinem Mirosławem K. Chciał, by ten postraszył żartownisiów. Był późny wieczór, gdy przed bank w Mońkach zajechały dwa auta. Akurat byli tam pokrzywdzeni.

Z aut wyskoczyło kilku uzbrojonych w kije mężczyzn, niektórzy byli zamaskowani. Zaatakowali zdezorientowanych chłopaków. Po kilku minutach wepchnęli ich do samochodów. I wywieźli w okolice amfiteatru. Tam drugi raz ich pobili. Zleceniodawca, jak ustalili śledczy, miał się potem zrewanżować pieniędzmi i wódką.

W sądzie wszyscy, oprócz Grzegorza B., przyznali się do winy. Zleceniodawca twierdzi jednak, że nie chciał, by doszło do pobicia kolegów. Według niego, Mirosław K. miał ich tylko nastraszyć.

Następna rozprawa w listopadzie. Oskarżonym grozi pięć lat więzienia.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny