Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykłady, seminaria, film - To był Rok Kazaneckiego

Tomasz Mikulicz
Patrząc na Kazaneckiego tylko poprzez pryzmat miasta, spłyca się to, co chciał swoją poezją powiedzieć, coś, co było znacznie bardziej uniwersalne. Jego wiersze są bogatsze niż jakiekolwiek działania marketingowe.
Patrząc na Kazaneckiego tylko poprzez pryzmat miasta, spłyca się to, co chciał swoją poezją powiedzieć, coś, co było znacznie bardziej uniwersalne. Jego wiersze są bogatsze niż jakiekolwiek działania marketingowe. Fot. www.wieslaw-kazanecki.pl
Najlepszym sposobem na "zabicie" pisarza jest wpisanie go do kanonu lektur szkolnych - mówi dr. Marek Kochanowskim, literaturoznawca z Uniwersytetu w Białymstoku.

Obserwator: Dlaczego zdecydował się Pan na wędrowanie z Kazaneckim?

Dr Marek Kochanowski: Miałem zaszczyt uczestniczyć w ostatnim spotkaniu z cyklu "Wędrówki z Kazaneckim". Przyszło dużo młodych ludzi. Najmilszy moment całego spotkania to była chwila, w której uczestnicy, spytani o to, czy cykl spotkań coś im dał, odpowiedzieli twierdząco. Licealiści podkreślali, że dzięki spotkaniom nauczyli się czytać wiersze Kazaneckiego i je interpretować. Okazało się, że ta poezja nie jest już tak skomplikowana, jak wydawało się na początku.

To może Kazanecki powinien wejść w skład kanonu lektur szkolnych?

- Raczej nie. Często właśnie najlepszym sposobem na "zabicie" pisarza jest wpisanie go do kanonu. Być może Kazanecki zaczął cieszyć się popularnością wśród młodzieży, bo nie jest poetą szkolnym. Moim zdaniem, w jego popularyzacji dużo cenniejsze są wszelkiego rodzaju warsztaty, filmy dokumentalne czy strona internetowa poświęcona poecie.

I to wszystko udało się osiągnąć w kończącym się właśnie Roku Kazaneckiego?

- Udało się zrobić dużo. Za najcenniejsze uważam inicjatywy oddolne, pozainstytucjonalne. A taką był na pewno film stworzony przez Stowarzyszenie Fabryka Bestsellerów. Autorami dwudziestominutowego obrazu są Jacek Malinowski (absolwent Akademii Teatralnej w Białymstoku, reżyser) i Damian Kudzinowski (scenarzysta). Muzykę zrobił Antanas Jasenka, a zdjęcia i montaż - Krzysztof Kiziewicz. To bardzo subiektywny film, w którym młodzi autorzy pokazali, jak osobiście odbierają wiersze i samą postać poety. Obraz jest pozbawiony jakiejkolwiek niepotrzebnej pompatyczności, wszystko jest takie żywe.

Czyli odchodzi się od oceny typu: Kazanecki wielkim poetą był?

- Obecnie próbuje się pokazać, co w jego twórczości było rzeczywiście dobre, a co słabe. Na przykład w czasie przeprowadzonej w październiku na Wydziale Filologicznym UwB konferencji naukowej postawiono tezę, że Kazanecki pisał kiepskie powieści. Pojawił się też wątek, że jego niektóre utwory w ogóle nie powinny ukazać się w druku. Tak jest na przykład z pośmiertnie wydaną powieścią pt. "Strefa ocalenia" czy "Notatkami nowojorskimi".

Zbędna idealizacja nikomu nie służy?

- Oczywiście. Trzeba pamiętać, że po śmierci Kazaneckiego o poecie pisali przede wszystkim jego dobrzy znajomi. Powstały więc publikacje takich osób jak Waldemar Smaszcz i Jan Leończuk, którzy utrwalili jedynie słuszny sposób pisania o Kazaneckim. Sporo sądów w ich krytyce jest przesadzonych. Dosyć trudno mówić na przykład o franciszkanizmie poety. Jego twórczość wypływała raczej z niezgody na kryzys cywilizacji, była antykonsumpcyjna i głęboko zaangażowana. Kazanecki liczył, że poprzez sztukę zmieni świat. Zresztą we wstępie do swoich "Poezji wybranych" z 1989 roku sam sformułował swoje poetyckie credo. Pisze tam, że "pierwsze tropy nowej człowieczej ery zaznaczą się właśnie w sztuce". Poza tym na konferencji pojawiły się motywy nieporuszane nigdy wcześniej. Były więc dyskusje na takie tematy jak: Kazanecki a filozofia kryzysu ekologicznego, Kazanecki a twórczość bitników czy też przedstawienie poety jako redaktora białostockich gazet.

O tym ostatnim przypomina też WOAK, organizując spotkania połączone z promocją specjalnych numerów reaktywowanego na czas obchodów Roku Kazaneckiego, ukazującego się w latach 1978-81, Białostockiego Informatora Kulturalnego. Jego redaktorem naczelnym był właśnie Wiesław Kazanecki.

- To również cenna inicjatywa. Poza popularyzacją wiedzy o Kazaneckim, pokazuje ona też, że współcześnie w naszym mieście brakuje jakiegoś ciekawego miesięcznika kulturalnego. Z rzeczy, na które jeszcze zwróciłbym uwagę, wartościowe jest ukazanie się nowego wyboru wierszy Kazaneckiego, którego dokonał dr hab. Dariusz Kulesza. Poza tym środowisko uniwersyteckie ma zamiar wydać tom pokonferencyjny, w którego skład weszłyby materiały zebrane podczas wspomnianej konferencji na UwB. Mamy nadzieję, że inicjatywa, podobnie jak sama konferencja, zostanie wsparta finansowo przez prezydenta i urząd miejski.

No dobrze, ale Rok Kazaneckiego już się kończy. Co dalej? Czy dałoby się niejako wykorzystać poetę do promocji Białegostoku?

- Po śmierci poety istniała w Białymstoku silna potrzeba wykreowania poety stąd, legendy Białegostoku i ta potrzeba wykorzystywania poety przez wiele lat zdominowała chęć obiektywnego zrozumienia jego twórczości. Uważam, że należy postawić na popularyzację przyznawanej co roku Nagrody Literackiej Prezydenta Miasta Białegostoku im. Wiesława Kazaneckiego. Nagroda, dzięki kilku ostatnim laureatom, staje się coraz bardziej znana w Polsce i warto się na tym oprzeć. Przyznawaniu nagrody powinny zaś towarzyszyć inicjatywy, które wspomogą wspomniane zrozumienie jego dorobku: warsztaty, seminaria, wykłady itp. Patrząc na Kazaneckiego tylko poprzez pryzmat miasta, spłyca się to, co chciał swoją poezją powiedzieć, coś, co było znacznie bardziej uniwersalne. Jego wiersze są bogatsze niż jakiekolwiek działania marketingowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny