Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjechał na kolonie, a spędził sześć lat na szlaku bojowym

Alicja Zielińska
Kolonie letnie w Druskiennikach, skąd już nie wróciłem do domu
Kolonie letnie w Druskiennikach, skąd już nie wróciłem do domu Fot. Z archiwum Jerzego Radiukiewicza
Było lato 1941 roku. Pojechał na kolonie letnie do Druskiennik. Zamiast wrócić do Białegostoku, został deportowany do Baszkirii, za Ural. Walczył pod Monte Cassino. O wojennych przeżyciach Jerzego Radiukiewicza można by nakręcić film.
Kolonie letnie w Druskiennikach, skąd już nie wróciłem do domu
Kolonie letnie w Druskiennikach, skąd już nie wróciłem do domu Fot. Z archiwum Jerzego Radiukiewicza

Kolonie letnie w Druskiennikach, skąd już nie wróciłem do domu
(fot. Fot. Z archiwum Jerzego Radiukiewicza)

Mieszkali w Białymstoku. Ojciec Jan Radiukiewicz był kierownikiem szkoły nr 7 przy ulicy Wiatrakowej. Gdy do Białegostoku weszli Sowieci, został aresztowany. Enkawudziści zabrali go z ulicy. W nocy przyszli do domu. Wyrzucali wszystkie rzeczy z szaf - czternastoletni Jurek stał z mamą i z przerażeniem patrzył, co się dzieje.

Na stole leżał album ze zdjęciami z uroczystości poświęcenia szkoły, do której chodził przed wojną. Dopadli, zaczęli wydzierać fotografie, na których byli mężczyźni w mundurach. Widać uznali, że są to osoby wysoko postawione. Ten stary album z pustymi miejscami zachował się do dzisiaj - pokazuje pan Jerzy.

Po trzech miesiącach ojca wypuszczono. Ale wkrótce nowe nieszczęście dotknęło rodzinę. W czerwcu 1941 r. rodzice wysłali Jurka na kolonie letnie do Druskiennik. I akurat w tym czasie Hitler wypowiedział wojnę Stalinowi.

Koniec kolonii. Mieli wracać do domu, ale w Grodnie był zerwany most. Skierowano pociąg na Baranowicze, tamtędy też nie było przejazdu. Kazano jechać dalej. A dalej była już Rosja.
- Zatrzymaliśmy się w Baszkirii, pod Uralem. 30 km od Ufy, stolicy tej republiki. Przydzielono nas do kołchozu, posłano do roboty. Byłem pomocnikiem ślusarza - opowiada. - Pracowaliśmy po całych dniach.

W październiku ,pamiętam, wybrałem się do Ufy, aby kupić coś do jedzenia, bo głód panował okrutny. I raptem widzę na ulicy kaprala w polskim mundurze. Podbiegłem zdziwiony do niego, skąd tu się wziął, co robi. To był żołnierz Polskich Sił Zbrojnych. Wytłumaczył, jaka jest sytuacja polityczna w kraju. Niewiele myśląc, postanowiłem zostać i wstąpić również do wojska. Przyjęto mnie do kompanii junaków. Skierowano do szkoły.

A potem z armią Andersa przebył cały szlak bojowy. Najpierw do Krasnowodska, stamtąd statkiem do Pahlevi, a następnie przez Transjordanię do Palestyny. 14 stycznia 1944 r. został powołany do Polskich Sił Zbrojnych. Chrzest bojowy przeszedł w walkach o Monte Cassino. Był najmłodszym uczestnikiem bitwy. Miał 17 lat. Został ciężko ranny. Cudem uszedł z życiem. W szpitalu przeleżał pół roku.

Po zakończeniu wojny, jak wielu andersowców, długo się zastanawiał, jaką, podjąć decyzję. Zostać w Anglii, która deklarowała pomoc w kształceniu polskich żołnierzy, wyjechać do Australii? - W 1947 r. zdecydowałem się jednak wracać do Polski. Łudziłem się, że jak będzie źle, to przyjadę do Anglii. Szybko okazało się, że jest to niemożliwe. Nie było mowy o żadnych wyjazdach.

A tamten czas? Początkowo bardzo tęskniłem, ale później się przyzwyczaiłem. Miałem mnóstwo zajęć, uczyłem się, trwała wojna. W końcu to sześć lat. Rodzice bardzo przeżywali. Nie wiedzieli przecież, co się ze mną dzieje. Wyjechałem z domu jako chłopak, a wróciłem jako dorosły mężczyzna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny