Za kilka złotych możesz obejrzeć mecz gwiazd Tura sprzed dziesięciu lat z ich następcami, którzy obecnie grają w barwach bielskiej drużyny. A przy okazji przyczynisz się do tego, by na twarzach chorych na raka dzieci pojawił się uśmiech.
Dwie uczennice bielskiego II LO: Aleksandra Kulik i Anna Jakimiuk postanowiły zorganizować charytatywny turniej piłkarski, z którego dochód zostanie przeznaczony na zakup zabawek do oddziału onkologii białostockiego szpitala dziecięcego (DSK). Mecz odbędzie się w najbliższą niedzielę (23 listopada) o godz. 14 w hali bielskiej trójki.
- Nie udało nam się zaprosić białostockiej Jagiellonii, ale za to bielscy kibice będą mogli obejrzeć w akcji piłkarzy Tura: obecnych i tych sprzed dziesięciu lat - zapowiadają organizatorki.
A zabawek dzieci chore na raka bardzo potrzebują, bo pozwalają one przetrwać im najtrudniejsze momenty terapii. - Dzieciaczkom na onkologii jest bardzo ciężko - opowiada Justyna Dąbkowska, mama trzyletniego Szymona, który choruje na białaczkę i jest pacjentem oddziału onkologii i hematologii dziecięcej białostockiego DSK. - W czasie podawania chemii muszą przebywać w sali, a czasami wlewy są całodobowe lub dłuższe. Z reguły czują się wtedy źle, są rozbite, rozdrażnione, zmęczone. Czasami, nawet gdy mogą i chcą się przejść po korytarzu lub do świetlicy, nie mają siły.
Jednak gdy tylko mogą, to mali pacjenci pędzą do zabawek.
- W świetlicy dzieci chociaż przez chwilę mogą zapomnieć o chorobie - mówi pani Justyna. - Jest tam sporo zabawek, ale większość z nich czasy świetności ma już za sobą. Maluchy uwielbiają pojazdy: samochody, pociągi. Przydałyby się też "pchacze". Mój mały po chemii i dłuższym okresie leżenia w łóżku miał ogromne problemy z chodzeniem. Wyglądało to tak, że na nowo uczył się stawiać pierwsze kroki. Uwielbiał wtedy spacerować z wózkiem. Czuł się pewniej i miał cały czas oparcie. A każdy uśmiech na łysej główce jest na wagę złota.
Mali pacjenci bardzo lubią wszystkie zabawki, a zwłaszcza te kolorowe i aktywne: grające, świecące, ruchome.
- To bardzo szczególny oddział - opowiada mama trzyletniego Szymona. - Rygorystycznie przestrzega się tam czystości. Jeśli dziecko przechodziło jakąś infekcję bakteryjną lub wirusową i miało wtedy przy sobie zabawki szpitalne, to te zabawki już nie trafiają z powrotem do świetlicy. A że infekcji jest dużo u dzieci bez odporności, to zabawek systematycznie ubywa - dodaje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?