W dwóch pierwszych meczach po zimowej przerwie jego podopieczni zainkasowali komplet punktów, dokonując tego w niezłym stylu. Kibice Jagiellonii nie mogli narzekać, bo nie dość, że zespół grał skutecznie to jeszcze nie tracił bramek, co jesienią nie zdarzało się tak często. Wszystko odwróciło się w spotkaniu pod Wawelem.
- Graliśmy jak dzieci w mgle - przyznaje cytowany przez oficjalną stronę klubową Arvydas Novikovas, dodając w swoim stylu: - Musimy grać wszyscy, a nie tylko ja. Musimy wychodzić skoncentrowani i prezentować się, jak przystało na taki zespół.
Zobacz: Komentarz ligowy. Chyba piłkarze Jagi nie usłyszeli gwizdka
Litewski skrzydłowy, który kilka dni przed krakowską wyprawą odebrał statuetkę za najlepszego piłkarza swojego kraju w minionym roku, był w spotkaniu z Cracovią jednym z niewielu piłkarzy gości, o których można powiedzieć, że nie zawiedli. Jak zwykle szukał piłki, kilkukrotnie urwał się obrońcom Pasów, ale jego starania nie przyniosły upragnionego efektu bramkowego.
- Traciliśmy łatwo futbolówkę, baliśmy się grać. W naszej grze nie było nic - ani w defensywie, ani w ofensywie - zaznacza Novikovas.
Obserwując poczynania jagiellończyków z tyłu, dało się zauważyć wściekłość Grzegorza Sandomierskiego, który zwłaszcza w drugiej połowie miał na boisku wiele zastrzeżeń do postawy swoich kolegów z obrony, rozkładając tylko ręce w geście bezradności.
To, że Jaga w dwóch pierwszych występach nie straciła gola, było w dużej mierze zasługą świetnej formy 29-latka, który jesienią był jeszcze w cieniu Mariana Kelemena. W meczu z Cracovią wychowanek białostoczan znów miał pełne ręce roboty i kilka raz dał próbkę umiejętności. Mimo to, jego licznik bez puszczonego gola, zatrzymał się na 302 minutach.
Bramka zdobyta przez Ołeksjia Dytiatjewa nie zmienia faktu, że białostoczanie są dobrze zorganizowaną w defensywie drużyną. Zdecydowanie mniej optymistycznie prezentują się poczynania ofensywnych piłkarzy. O ich nieregularności może świadczyć już sytuacja z rzutem karnym, a właściwie jego wykonawcą. Guilherme, który dotychczas nie pomylił się z jedenastu metrów, oddał piłkę Stefanowi Scepoviciowi, tłumacząc się później brakiem pewności. Tyle, że Serb też przed strzałem wyglądał niewyraźnie i uderzył fatalnie.
Cracovia - Jagiellonia. Oceniamy Żółto-Czerwonych po porażce pod Wawelem
Porażka z goniącymi czołówkę krakowianami boli, ale nie ma co załamywać rąk, wieszcząc teraz, że szanse na mistrzostwo Polski są już przekreślone.
- Nie można popadać ze skrajności w skrajność - uważa Sandomierski. Zresztą słusznie, gdyż on i jego koledzy wielokrotnie udowodnili, że potrafią się podnieść. Oby podobnie było w sobotę, kiedy na Słoneczną zawita mający w wiosennym dorobku tyle samo punktów Górnik Zabrze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?