Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybuch wojny zagroził szczęściu młodych

Adam Czesław Dobroński [email protected]
23 marca 1940 roku Karolina Arciszewska z Brześcia Litewskiego wysłała kartkę do Marii Arciszewskiej w Nowodworcach. Wszędzie byli już Sowieci.
23 marca 1940 roku Karolina Arciszewska z Brześcia Litewskiego wysłała kartkę do Marii Arciszewskiej w Nowodworcach. Wszędzie byli już Sowieci.
Lola była higienistką szkolną, panną nadzwyczajnie szlachetną i dobrą. Władek Arciszewski nauczycielem. Na Gromniczną (2 lutego) się zaręczyli, a w maju 1939 roku się pobrali. Szczęściu młodych zagroził wybuch wojny.

Prosiłem wiele razy, ale ze skromnym skutkiem, więc powtarzam ten apel. Mało ukazało się drukiem w naszym regionie dzienników, pamiętników i wspomnień, bardzo skromnie przedstawia się zasób starej prasy. Z tej przyczyny trudno jest historykom opisać codzienność mieszkańców, życie w rodzinach, kariery osób.

Szansą na uzupełnienie luk pozostają listy, także przechowane w Państwa domach. Nie pozwólcie, by uległy zniszczeniu. Czekamy na możność zapoznania się nimi. A dziś podaję fragmenty listów przekazanych w 1992 r. przez S.B. pani Dorocie Głębockiej z Miejskiego Domu Kultury w Białymstoku.

Młody nauczyciel

Pierwszy zachowany list wysłał Władek Arciszewski z Nowo-Wilejki. Wpisał tylko datę 22 sierpnia, nie podał roku (1936?), co niestety często się zdarza. Nadawca przebywał na ćwiczeniach wojskowych na poligonie Pohulanka koło Wilna.

Czas upłynął mu "dość pogodnie i spokojnie, bez większych trudów i przykrości", a drobniutki deszczyk chłodził od czasu do czasu zgrzane policzki. Właśnie na poligonie Władek otrzymał wiadomość od dyrekcji Seminarium Nauczycielskiego, która wysłanie do kuratora podania abiturienta o zatrudnienie uwarunkowało wcześniejszą spłatą zaległych 50 złotych. Absolwentowi SN bynajmniej się nie przelewało, skoro zawarł w swym liście i takie zdanie: "Tymczasem proszę Was o przesłanie mi troszkę pieniędzy w jak najszybszym czasie, bo strasznie mnie męczą suchoty kieszonkowe".

Domyślać się należy, że należność uregulowano, bo Władysław Arciszewski został nauczycielem w jednoklasówce we wsi Zdzitowo, poczta Żabinka (30 km, na południowy wschód od Brześcia nad Bugiem).

Tereny te podobnie, jak i Białostocczyzna podlegały kuratorium brzeskiemu. Władek bardzo prosił rodziców w liście z 22 stycznia (1937?), by pozwolili ukończyć jego siostrze Irence oddział szósty szkoły elementarnej. On zaś w nowym roku szkolnych pracował już w większej placówce w Borysówce koło Dywina, powiat kobryński.

Napisał 19 grudnia 1937 roku, że tu uczy (poprawia zeszyty, sporządza pomoce), prowadzi Szkolną Kasę Oszczędności i Spółdzielnię Uczniowską, a także zebrania gromadzkie, pomaga załatwiać różne bolączki mieszkańców, czyta książki pedagogiczne. W tej sytuacji nie mógł nawet pomarzyć o odwiedzeniu rodziny i wspólnym spędzeniu świąt Bożego Narodzenia, a potem i Wielkanocy.

Smutki przeplatały się z radościami, rok szkolny 1938/1939 rozpoczął się pomyślnie, zgłosiło się więcej dzieci. Padał w liście określenia: harówka, piekiełko. A z domu donosili, że starsza siostra Kasia szykuje się do zamążpójścia. Władek radził: "Ale tylko przekonajcie się dobrze, że on szuka żony, a nie pieniędzy. O ile chodzi o posag, to może będziecie mogli zebrać się na jakieś 200 złotych sami, a 300 złotych ja bym wpłacił w ciągu roku; tymczasem wystawcie na tę sumę weksel". Nauczyciel bez egzaminu praktycznego dostawał miesięcznie 130 złotych, z tego 30 zł szło na składki. Ubezpieczył się jednak na życie ("gdybym kipnął macie prawo otrzymać 2500 zł"), posłał rodzinie 40 zł, obiecywał więcej, ale w wakacje wybierał się na kurs, który kosztował 200 złotych.
Miłość

9 lutego 1939 roku Władek ujawnił nowinę: "Otóż moi Kochani postanowiłem już zerwać z kawalerką i uczynić poważny krok w życiu. Samotność po prostu już mnie tak gniotła i tak mi już niemiłym było życie, że postanowiłem szukać sobie przyjaciółkę życia. I niedługo szukałem, chociaż długo o podobnej marzyłem".

Znalazł Lolę w pobliskim Dywinie i zakochał się "na całego", a na Gromniczną (2 lutego) zaręczył się. Lola była higienistką szkolną, panną nadzwyczajnie szlachetną i dobrą. "Charakter ma zbliżony do mego. Pod każdym względem odpowiada moim gustom. Nadzwyczaj do mniej jest przywiązana". Do tego gospodarna, poważnie patrzyła na życie, pochodziła z bardzo miłej rodziny mieszkającej w Brześciu. Skarb nie kobieta!
"Oboje staramy się, żeby jak najprędzej ten związek zawrzeć. Stanie się to prawdopodobnie w czasie Wielkiej Nocy". No i stało się, jak wynika z listu napisanego 21 maja 1939 roku. Mama i siostry przesłały tylko życzenia ślubne, pewnie brakowało złotówek na bilety. Młodzi też nie mogli im pomóc, musieli wziąć pożyczkę. Zamieszkali w Dywinie w jednym pokoju, skąd Władek rowerem dojeżdżał do swej szkoły. "Nie mamy jeszcze dotąd żadnych mebli prócz łóżka i parawanu".

1 sierpnia 1939 roku Władek i Lola napisali wspólny list. On donosił o skończonym kursie "Ognisko pracy społecznej na wsi", a ona przelała na papier swe uczucia: "Kochana Mamusiu! Pierwszy raz tak nazywam matkę swego męża. Jestem pewna, że mogę to uczynić. Kochając Władeczka, kocham całą jego rodzinę i będę się starała i dla siebie zasłużyć na takie uznanie". Obiecała wysłać swą fotografię, a list zakończyła anielsko: "Władziunio dał mi to wszystko o czymkolwiek mogłam marzyć. Jestem niezmiernie wdzięczna Matce, która tak wychowała syna, a mego męża". Czyż nie jest wzór godzien naśladowania?!

Wojna

Szczęściu młodych zagroził wybuch wojny. Chyba Władek nie został wcielony do któregoś z pułków, choć w sierpniu prosił najbliższych, by mu przysłali jego czapkę wojskową i pas. Dywin, podobnie jak Białystok zajęli Sowieci. 23 marca 1940 roku Karolina Arciszewska (adres Brześć Litewski, ul. Sobieskiego 32, m. 1 - nie zmieniono jeszcze nazwy ulicy?) wysłała kartę pocztową do Marii Arciszewskiej, Nowodworce 26, poczta Białystok.
Tekst zaczyna się od życzeń Wesołego Alleluja i jest też informacja, że Lola i Władek są zdrowi oraz nadal pracują. "Proszę pisać do nas i my też będziemy pamiętali". Dopiero z tej skromnej kartki dowiadujemy się, gdzie mieszkała rodzina "białostockich" Arciszewskich. Zagadką zaś pozostaje los Kazimierza, ojca Władka, bo choć pojawiał się w listach zwrot "Kochani rodzice", to były one adresowane wyłącznie na mamę Marię.
W przekazanym mi pliku znalazł się i arcyciekawy list B. Radziszewskiego (Radziszewskiego?) z 2 grudnia 1940 roku. "W pierwszych słowach mego listu przemawiam do was Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Powiadamiam tobie kochana siostro i stryjenko, że ja jestem żywy i zdrów, i przebywam w mieście Woroneż w pułku lotniczym na szkole. Wyjechaliśmy z Białegostoku 31 X, a zjechaliśmy do Woroneża 6 XI…".

Do tego długiego listu powrócę jeszcze. Wcielony do Armii Czerwonej chwalił wojsko (nie mógł inaczej pisać) jako ładniejsze niż to w Wasilkowie. Trzeba jednak czytać i między wierszami. Nadawca donosił, że nie może nabyć kopert i papieru, a w ogóle, to "jak macie za co kupić, to starajcie się kupować coś z ubrania i obuwia póki jest w Białymstoku". W Woroneżu same braki, cukru nie ma, kilo słoniny kosztowało już 50 rubli, a kartofli 8 rubli.
Niestety, nie nadeszły kolejne listy od Władka i Loli. Wywnioskować można, że on został wywieziony przez NKWD, bo odezwał się dopiero z Hursley (Anglia) 21 marca 1947 roku. Pisał do mamy chorej na stawy. Ubolewał nad losem żony Loli i córki (!) Krysi, bo "wojna ich rzuciła na Śląsk prawie nagich, gdyż wszystko spłonęło w Brześciu nad Bugiem". Wyjechali jako tak zwani repatrianci? "Gdy wrócę do Polski, a czekam już na transport 4 miesiące, postaram się z nimi do Was przyjechać".

Syn poinformował, że wojna i jego przerzucała z kraju do kraju, a w Anglii jest od 4 października 1946 roku. "Przez ten cały czas Lola musi męczyć się sama. Strasznie za mną tęskni, pisze rozpaczliwe listy, a ja w żaden sposób nie mogę wydostać się z tej Anglii (...). Ja już prawdopodobnie na Śląsku pozostanę, chcę pracować tam dla bliższego złączenia ziem poniemieckich z resztą Polski. Gdy będzie możliwe chcę poświęcić się państwowemu handlowi wewnętrznemu lub zagranicznemu".

Postscriptum

Są jeszcze trzy listy Loli (z Krysią) do kochanej mamusi pisane z Sandomierza (27 VI 1945 r., synowa pracowała tu w szpitalu) oraz z Zabrza (12 II 1946 - "Ostatnio bardzo często śni mi się Władek", 31 III 1947 - Władek ma wrócić do 15 maja). Są i dwa listy pisane z Zabrza (30 II 1947 - mieszkali przy rodzinie Loli, było ciężko w brudnym mieście, Władek prosił, by mama lub siostra przyjechały pomóc) i z Gliwic (30 VII 1956 r., po powrocie z Białegostoku, już z synem Zbysiem).

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny