Ponieważ mieszkańcy dzielnicy wcześniej widzieli bawiące się w pobliżu dzieci, strażacy wezwali psa tropiącego, aby sprawdzić, czy pod gruzami nie znajdują się ludzie.
Pomieszczenia rozpadającej się fabryki - Zakładu Konfekcji Odzieżowej Glob-Fashion - stoją puste od sześciu lat. Należały do spółki założonej przez Greka, którego teraz nie ma w Polsce.
- Tak naprawdę do końca teraz nie wiadomo, do kogo ta nieruchomość należy. Zajmuje się nią komornik. Ma zaspokajać długi po zakładzie - powiedział nam wiceprezydent Ryszard Kwiatkowski, który szybko przyjechał na miejsce katastrofy razem z wiceprezydentem Andrzejem Kaczmarczykiem oraz innymi urzędnikami z ratusza.
Nie wiadomo, dlaczego doszło do zawalenia stropów dwóch kondygnacji na powierzchni kilkudziesięciu metrów.
- Wydaje się, że nikomu nic się nie stało, ale chcemy mieć pewność, czy w budynku naprawdę nikogo nie było - mówi młodszy brygadier Grzegorz Ferlin, rzecznik prasowy słupskich strażaków, który był na miejscu akcji.
Policja i strażacy momentalnie rozpoczęli akcję sprawdzającą. Mieszkańcy sąsiednich kamienic sugerowali , że w budynku mogli znajdować się bezdomni, bo dość często się tam kręcili, mimo że z nakazu magistratu teren był dwukrotnie grodzony.
Po godz. 21. 30 było wiadomo, że z Gdańska na miejsce katastrofy jadą strażacy z trzema psami tropiącymi. Z kolei od okolicznych mieszkańców dowiedzieliśmy się, że do katastrofy mogło dojść, bo złomiarze wynieśli z budynku już tyle złomu, że cegły nie miały się na czym trzymać
Zbigniew Marecki
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?