Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Woodstockowy Dziadek walczy o życie

Jakub Pikulik
Stanisław Kuleszyński przez woodstockowiczów nazywany jest po prostu Dziadkiem.
Stanisław Kuleszyński przez woodstockowiczów nazywany jest po prostu Dziadkiem. archiwum rodziny
Stanisław Kuleszyński, przez wielu woodstockowiczów nazywany po prostu Dziadkiem, walczy o życie w poznańskim szpitalu.

Znają go tysiące woodstockowiczów. Dla wielu jest przyjacielem, dla innych kolegą, jeszcze inni znają go tylko z widzenia. Ale Stanisław Kuleszyński, przez wielu nazywany po prostu "Dziadkiem" to już legenda Przystanku Woodstock. Co roku przyjeżdżał na festiwal kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt dni wcześniej. Rozstawiał swój namiot w lasku niedaleko sceny. Uczył młodych, którzy do niego dołączali, jak radzić sobie na festiwalowym polu. I opowiadał. O muzyce, swoich pasjach, o życiu.

Dziadek zachorował rok temu. Wykryto u niego raka. Po skomplikowanej operacji i wielu dniach spędzonych w szpitalu wszystko wskazywało na to, że wraca do zdrowia. Walce z chorobą towarzyszyły setki wpisów na naszym forum, w których woodstockowicze ze wszystkich stron Polski i świata trzymali za Dziadka kciuki. Stan zdrowia nie pozwalał mu na przyjazd na zeszłoroczny Przystanek Woodstock. Nie było go na nim pierwszy raz od wielu lat. - Zrobię wszystko, żeby wyzdrowieć i za rok już być w Kostrzynie - mówił wtedy Dziadek.

Niestety, 21 lutego Staszek trafił do szpitala klinicznego w Poznaniu. Przeszedł kolejną, trwającą 11 godzin operację. - Lekarze zrobili wiele, by go uratować. Wielkie poświęcenie, jesteśmy im bardzo za to wdzięczni. Dokonali prawie niemożliwego - pisze Danuta Kuleszyńska, siostra Staszka.

Niestety, stan Dziadka się pogarsza. Lekarze prosili rodzinę, żeby już pogodzili się z najgorszym. Być może w chwili, kiedy na naszym portalu pojawi się ta informacja, Stanisława Kuleszyńskiego już wśród nas nie będzie.

"Dziś Dziadek już dwa razy był po tamtej stronie i wrócił. To pewnie ta energia woodstokowa tak go trzyma. Jest u niego córka, syn i żona. Żegnają się, bo nadziei już nie ma. Czytają mu te wszystkie woodstockowe wpisy z wczoraj, żeby wiedział, że nie odchodzi w samotności... Niewyobrażalnie cierpi i chyba już mu pilno na ten wieczny woodstokowy koncert. Wszyscy chcemy, by został, ale na cud raczej liczyć już nie można..." - tak brzmi część maila, wysłanego do nas przez siostrę Dziadka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska