Już kilka godzin przed meczem pod położony na obrzeżach miasta stadion, na którym w sezonie ligowym gra zespół Olympique Lyon, podjeżdżały autobusy pełne kibiców. Francuzi i Irlandczycy podróżowali razem. Wielu kibiców zawierało w trakcie jazdy nowe znajomości. Wysiadając pod stadionem sprawiali wrażenie dobrych znajomych wspólnie śmiejąc się, śpiewając, czy robiąc sobie „selfie”. Pogoda dopisywała do tego stopnia, że irlandzcy kibice poczuli się jak na pikniku. Niektórzy na trawniku przy parkingu rozłożyli koce i w pełnym słońcu delektowali się francuskim winem lub/i piwem.
Godzinę przed meczem trybuny Parc OL były już w większości wypełnione. Niebieski kolor ewidentnie dominował nad zielenią. Irlandczycy byli praktycznie ściśnięci na jednym łuku stadionu w jego dolnej części. Miało to przełożenie na poziom dopingu. Francuzi na trybunach nie mieli z kim rywalizować – to było wiadome jeszcze przed rozpoczęciem spotkania.
Co innego na boisku. Szybki gol i mądra gra piłkarzy Martina O’Neilla dawały Wyspiarzom nadzieję na awans do ćwierćfinału. Trafienie Robbiego Brady’ego uciszyło francuskich kibiców na kilka minut. W tym czasie do głosu doszli fani Irlandii, których ulubioną pieśnią w niedzielne popołudnie było „We’re gonna beat the French”.
Francuzi dosyć szybko się jednak obudzili – ruszyli z głośnym „Qui ne saute pas, n’est pas francais” (Kto nie skacze, ten nie jest Francuzem). Po chwili drugi raz tego dnia usłyszeliśmy na stadionie „Marsyliankę” zakończoną minutą głośnych braw.
Po przerwie francuskich kibiców do boju natchnął Blaise Matuidi. Najpierw jego strzał, obrobiony co prawda przez Randolpha, wywołał burzę oklasków, a po chwili jego gest uniesionych w górę rąk zachęcił do wzmożonego dopingu.
Podziałało błyskawicznie, bo po chwili wyrównał Griezmann, który wprawił „trójkolorowych” kibiców w ekstazę. Po jego trafieniu wszystkie francuskie flagi momentalnie wystrzeliły w górę tworząc olbrzymią „płachtę” na prawie całym stadionie. Po chwili, po drugim golu, euforia była jeszcze większa – ze swojego miejsca na trybunie honorowej poderwał się siedzący z szalikiem Francji prezydent kraju Francois Hollande. Znów ruszyło głośne „Qui ne saute pas, n’est pas francais”.
Kolejnym donośnym akcentem na trybunach było wejście Andre-Pierre Gignaca, ulubieńca trybun. APG wniósł do gry dużo dynamiki, co przełożyło się także na trybuny. Po jego akcjach i strzałach wzrastała niesamowita wrzawa. Najbardziej francuskich kibiców pobudziło potężne uderzenie w poprzeczkę. „Gignac Gignac!” – słychać było na trybunach.
Kiedy sędzia odgwizdał koniec spotkania, francuskie flagi znów zaczęły powiewać „zwinnie” w powietrzu. Stadion w Lyonie nagrodził brawami piłkarzy obu drużyn. Zawodnicy podziękowali swoim kibicom. Szczególnie długo ze swoimi fanami żegnali się piłkarze Irlandii. To koniec ich przygody na Euro 2016. A Francuzi? Francuzi nie przestają skakać. Doskoczyli już ćwierćfinału. I widać, że zarówno piłkarsko, jak i kibicowsko, nie mają zamiaru na tym poprzestać.
Oglądaj wideo blog Tomka Bilewicza prosto z Francji!
Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?