Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna o karetki

Iza Puc [email protected]
Ktoś z Twojej rodziny cierpi. Nie wiesz, co mu jest. Gdzie dzwonić po pomoc? Na pogotowie czy do szpitala? Konflikt o wyjazdową opiekę lekarską w naszym powiecie narasta. Żadna ze stron nie chce ustąpić.

Kilka tygodni temu mąż nagle zaczął zwijać się z bólu. Najmocniej bolało go w okolicach nerek. Zadzwoniłam na pogotowie, ale dyspozytorka odmówiła przyjazdu karetki, tłumacząc, że nie jest to zagrożenie życia. Ból był coraz silniejszy, mąż wciąż powtarzał, że już tego nie wytrzyma. Po ponad dwóch godzinach, gdy mąż trafił do szpitala, okazało się, że jest to zapalenie płuc i opłucnej łącznie z wodą. Skąd w takiej sytuacji zwykły człowiek ma wiedzieć, czy jest to zagrożenie życia, czy też nie - mówi rozgoryczona Jolanta Krutel.
Artykuł "Dlaczego karetka nie przyjechała?", opublikowany w "Kurierze Hajnowskim" 25 kwietnia, poruszył naszych Czytelników. Opowiedzieli oni własne historie związane z pogotowiem, które zaczynały się zazwyczaj od słów - pogotowie odmówiło pomocy, a kończyły pytaniem - jakim prawem?
- To, że pogotowie nie wyjeżdża do wszystkich zachorowań, to nie nasza wina. Chcielibyśmy pracować na wcześniejszych zasadach. Dyspozytorom trudno jest dokładnie określić stan pacjenta na podstawie telefonicznego wywiadu. Bywa tak, że tam gdzie w czasie wzywania karetki są krzyki i panika, przyjeżdżamy i zastajemy pacjenta w bardzo dobrym stanie. A tam, gdzie wzywający podaje banalne objawy, zajeżdżamy i okazuje się, że pacjent jest w stanie zagrożenia życia - mówi Halina Radziszewska, kierownik zakładu ratownictwa w Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Białymstoku.

Gdzie tu dzwonić?

Do roku 2005 wyjazdową opiekę lekarską nad pacjentami w powiecie hajnowskim sprawowało pogotowie. Obecnie na podstawie umowy z NFZ nocną i świąteczną opiekę lekarską wyjazdową sprawuje SP ZOZ w Hajnówce. Oznacza to, iż w przypadku nagłego zachorowania lub nagłego pogorszenia się stanu zdrowia od poniedziałku do piątku w godzinach od 18 do 8 dnia następnego oraz w soboty i niedziele, a także inne dni ustawowo wolne od pracy od godz. 18 do 8 następnego dnia należy dzwonić do SP ZOZ-u pod numer 682 9111.
Natomiast na pogotowie - pod numer 999 - możemy dzwonić w przypadku nagłego zagrożenia życia, w szczególności w sytuacji: utraty przytomności, upadków z wysokości, złamań, wypadków komunikacyjnych, nagłych zaburzeń świadomości, urazów wypadkowych powstałych w nagłych sytuacjach, nagłej duszności, porażenia prądem elektrycznym, porodu, dolegliwości związanych z ciążą oraz nagłych zachorowań w miejscu publicznym.
- Skąd ja, prosty człowiek mam wiedzieć, czy jest to zagrożenie życia czy też nie? Przecież bardzo często nawet lekarze dopiero po zrobieniu badań stwierdzają, w jakim stanie jest pacjent - mówi Czytelnik, który kilka dni temu zgłosił się do naszej redakcji.
Również pracownicy pogotowia są niezadowoleni z takiego rozwiązana.
- Zanim opiekę wyjazdową przejął hajnowski szpital, nie było problemów. Karetki wyjeżdżały do wszystkich wezwań. Żadne wezwania nie były odkładane, tak jak to robią lekarze wizytowi ze szpitala. Teraz pacjenci czekają nieraz ponad sześć godzin. Wtedy denerwują się, dzwonią do pogotowia po kilka razy i o taki stan niesłusznie oskarżają właśnie nas. I my doskonale ich rozumiemy. Jeżeli ktoś mieszkający na wsi ma napad kolki nerkowej lub wątrobowej, wysoką gorączkę i musi czekać na przyjazd lekarza z Hajnówki kilka godzin, to trudno wymagać spokoju i cierpliwości. Ale nie możemy wyjechać do takiego zachorowania, gdyż nie jest to stan zagrożenia życia - mówi Halina Radziszewska.
Innego zdania jest Grzegorz Tomaszuk, dyrektor SP ZOZ, według którego nocna i świąteczna opieka wyjazdowe w naszym powiecie funkcjonuje dobrze, a zarzuty pogotowia są nieuzasadnione.
- Pacjent ma prawo wezwać pogotowie, jeżeli uważa, że jego życie jest zagrożone. Natomiast to, w jaki sposób dyspozytorka pogotowia zinterpretuje uzyskane od pacjenta informacje, nie jest już problemem ZOZ-u. Jeżeli po godzinie 16 dyspozytorka nie wyśle karetki, to może przekazać taką informację naszemu lekarzowi rodzinnemu. I my wówczas zabezpieczamy taki przypadek. Wiadomo jednak, że nie zawsze lekarz rodzinny może przyjechać za 10-15 minut i często przyjeżdża za godzinę lub dwie. W takich jednak sytuacjach zdrowie i życie pacjenta nie jest zazwyczaj zagrożone i dlatego też interwencja lekarza rodzinnego nie musi być natychmiastowa - wyjaśnia Grzegorz Tomaszuk.

Pogotowie: Lekarze nie wystawiają nam zleceń

Kolejnym problemem, według pracowników pogotowia, jest brak współpracy SP ZOZ z pogotowiem. Oto przykład. Jeżeli lekarz rodzinny w czasie wizyty domowej bądź w ośrodku zdrowia stwierdzi, że pacjent jest w stanie zagrożenia życia, powinien wezwać zespół ratownictwa medycznego i czekać z pacjentem na przyjazd karetki. Dyspozytorka, aby wysłać karetkę, musi mieć od lekarza rodzinnego zgodę na wystawienie zlecenia na przewóz.
- Niektórzy lekarze po zakończeniu wizyty domowej pozostawiają pacjenta w domu, każą rodzinie zadzwonić pod nr 999 i wezwać pogotowie. Takie praktyki powodują zagrożenie zdrowia i życia pacjentów i utrudniają pracę pogotowia. Zdarza się, że lekarze POZ kategorycznie odmawiają dyspozytorom wystawiania zlecenia na przewóz. Obciążają dyspozytorów odpowiedzialnością za stan zdrowia chorego. Tłumaczą, że wystawianie zlecenia na przewóz dla pogotowia jest uzależnione od decyzji dyrektora Tomaszuka. Dlatego po telefonicznym uzyskaniu pozwolenia dzwonią ponownie do pogotowia. Taka procedura trwa nieraz kilkadziesiąt minut, a pacjent cierpi i czeka. Tak zdarza się od kilkunastu miesięcy - twierdzi Radziszewska.
- Moim zdaniem lekarze rodzinni w takich sytuacjach uznają, że formalności związane z wypełnianiem druków zlecenia w sytuacji, gdy zdrowie i życie pacjenta jest zagrożone, niczemu nie służą i są po prostu stratą czasu. I nie jest to uzależnione od mojej decyzji. Co do pozostania lekarza rodzinnego przy pacjencie do czasu przyjazdu karetki, to rzeczywiście tak powinno być. Jednak o to, dlaczego tak się stało, należy zapytać samego lekarza. Może w tym momencie musiał pojechać do innego pacjenta, a może pogotowie powiedziało, że nie przyjedzie i wtedy nie miałby na co czekać - tłumaczy dyrektor Tomaszuk.

Szpital: Konflikt? Jaki konflikt?

Według pracowników SP ZOZ konflikt, o jakim mówi pogotowie, jest wyolbrzymiony.
- Nie mogę powiedzieć, żebyśmy mieli jakiś konflikt z pogotowiem. Pracujemy w jednym budynku i nic złego się nie dzieje. Jeżeli byśmy zaczęli szukać takich przypadków, jak robią to oni, to na pewno znaleźlibyśmy ogromną ilość. Ale my się tym nie zajmujemy. Jeżeli pogotowie odmawia przyjazdu karetki, to wyłącznie ono ponosi za to odpowiedzialność. Jest przypadek pana Sawickiego i znajdzie się ktoś jeszcze i może w końcu się nauczą. A z naszej strony na pewno nie ma złej woli - mówi Irena Siegień, pielęgniarka oddziałowa szpitalnego oddziału ratunkowego.
Jednak trudno nie mówić o konflikcie przyglądając się kolejnym zdarzeniom. Kilka tygodni temu po korytarzach hajnowskiego szpitala porozrzucane były anonimowe ulotki krytykujące pracę Grażyny Dawidziak, kierownika hajnowskiego pogotowia ratunkowego.
"Zwalnia pracowników z dużym stażem, którzy znają się na swojej pracy i sumiennie ją wykonują, ale jej nie popierają za jej brudną, niezgodną z prawdą i prawem politykę. Dobierając młodą załogę terroryzuje ją, która przeciwko niej nie wyrazi słowa sprzeciwu" - czytamy w ulotce o tytule "Mistrzyni intryg".
Pracownicy pogotowia są przekonani, że autorem tej ulotki był ktoś z personelu SP ZOZ.
- Nie chciałbym komentować tych ulotek. To wewnętrzna sprawa pogotowia, gdyż na podstawie jej treści podejrzewam, że jest to po prostu konflikt w samym pogotowiu - mówi dyrektor Tomaszuk.
Jednak czytając ostatni fragment ulotki odnosi się wrażenie, że ta niezdrowa sytuacja nie ogranicza się jedynie to pogotowia.
"Czy nie stać Hajnowskiego Pogotowia Ratunkowego na porządnego obiektywnego godnego zaufania kierownika, który nie prowadziłby otwartej wojny z Zespołem Opieki Zdrowotnej w Hajnówce? Czy nie stać Powiatu Hajnowskiego, aby sam zarządzał Pogotowiem Ratunkowym?" - czytamy dalej.
I właśnie to, kto będzie zarządzał pogotowiem - według Ryszarda Wiśniewskiego, dyrektora WSPR w Białymstoku - jest przyczyną konfliktu.

Wiśniewski: Chodzi o pieniądze

- W momencie, gdy postanowiliśmy się wyprowadzić ze szpitala i przenieść nasz oddział ratunkowy na ul. 3 Maja, zaczęły nasilać się takie nieprzyjemne sytuacje. Teraz za pomieszczenia dzierżawione od szpitala w Hajnówce płacimy miesięcznie 6300 zł brutto. Dla SP ZOZ naszą wyprowadzką wiąże się z utratą dochodu. Wydaje mi się także, że dyrekcja szpitala chce całkowicie przejąć pogotowie w Hajnówce - mówi Wiśniewski.
- Pogotowie wyprowadza się ze wszystkich szpitali do innych pomieszczeń, co według mnie jest wielkim absurdem. Można wyprowadzać się ze szpitala, tam gdzie jest on mały i nie ma odpowiednich warunków lokalowych. Natomiast my mamy nowoczesny szpital przystosowany do tego, aby mogło w nim funkcjonować pogotowie. Zmiana siedziby pogotowia ratunkowego odbyłaby się z wielką szkodą dla pacjentów, nie mówiąc o kosztach, gdyż pacjent nie zgłasza się do pogotowia, tylko zazwyczaj do szpitalnej izby przyjęć. A co do pieniędzy, to prawdopodobnie właśnie pogotowie jest rozżalone, że utraciło dochód z nocnej i świątecznej opieki wyjazdowej - odpowiada Tomaszuk.
Konflikt pomiędzy szpitalem a pogotowiem trwa i wydaje się, że na jego rozwiązanie będziemy musieli jeszcze poczekać. Chcielibyśmy także poznać Państwa zdanie, na temat, kto według Was powinien sprawować nocną świąteczną wyjazdową opiekę lekarską. Czekamy na Wasze opinie pod numerem tel. 085 682 23 95, a także zapraszamy do redakcji "Kuriera Hajnowskiego".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny