Osiem metrów kwadratowych, bez ubikacji. Wodę czerpie ze studni. Codzienne wyzwiska. Zaszczuta we własnym domu przez sąsiadów - wujka i ciotkę. Tak Elżbieta Jurkowska opisuje swoją gehennę, która trwa od 1998 roku. Wtedy umarła jej babcia, która była właścicielką domu i działki wokół niego. Sprawa nie została uregulowana sądownie. Tadeusz Jóźwiak, wujek, poczuł się prawowitym spadkobiercą i to on ustala porządki. Mieszka na dole.
- Ja mam łazienkę, wszyściutko mam. Ja jestem właścicielem połowy tego terenu - mówi pewnie. I zapowiada: - Niedługo podam sprawę do sądu i będę właścicielem całości.
Do tej pory żadna ze stron nie była u notariusza, żeby uregulować sprawy spadkowe.
Od urodzenia, ale nie u siebie
W tym domu Elżbieta Jurkowska mieszka od urodzenia, czyli 57 lat. Razem z mężem są tutaj zameldowani, ale nie mogą czuć się jak u siebie.
- Mieszkają na dziko. Nie płacą za to - twierdzi Tadeusz Jóźwiak. Później przyznaje, że wie o meldunku sąsiadów. Opłata za budynek, jak sam mówi, wynosi rocznie około 200 zł.
- Jak zażądali, żebym płaciła 600 zł, to za co miałam płacić?- żali się Elżbieta Jurkowska. - Tu była kiedyś ubikacja na podwórku, to mi ją rozebrali. Przywiozłam taką ekologiczną. Gdy nie było w domu mnie i męża, ta także została gdzieś wywieziona.
- Ta toaleta postawiona była bez mojej zgody. Jakbym nie zaingerował, to by stała do dziś - przyznaje Tadeusz Jóźwiak.
Na pytanie, gdzie jego sąsiedzi mają załatwiać swoje potrzeby, odpowiada bez zażenowania: - Do wiadra i do studzienki.
Rozmowy bez skutku
- Nie mogę wwieźć drzewa, bo brama jest zamknięta na kłódkę. Ukradziono mi okno dubeltowe - skarży się Elżbieta Jurkowska. - Nie mogę suszyć nawet bielizny, bo sąsiad obcina mi sznury przez zwykłą ludzką złośliwość. Ciągle są interwencje policji.
A ta jest bezradna.
Czy jest szansa, by skłócone rodziny poszły na jakiś kompromis?
- Próbowałam z nimi rozmawiać, ale nie da się. Wiele razy przepraszałam, niestety, bez rezultatu - przyznaje Elżbieta Jurkowska.
- To są ludzie nie do życia - stwierdza Tadeusz Jóźwiak. - Nie będzie żadnego kompromisu. Mam troje dzieci, sześcioro wnuków i chce to komuś przepisać.
Gmina na pomoc
Elżbieta Jurkowska ma nadzieję , że dostanie pomoc od gminy.
- Są w Supraślu mieszkania komunalne. Czekam na przydział. Wiem, że cztery z nich są wolne, z czego jedno jest przy Ogrodowej, drugie przy Piłsudskiego. Ja bym sobie je wyremontowała. Burmistrz powiedział, że moje podanie zostanie rozpatrzone w następnym terminie - mówi Elżbieta Jurkowska.
- Kilka budynków mamy na wypadek pożaru, jakiegoś nieszczęścia - odpowiada burmistrz Wiktor Grygiencz. - Gdyby coś się komuś stało, musimy mieć miejsce, gdzie możemy ulokować takich mieszkańców. Nie jesteśmy w stanie pomóc dzisiaj pani Elżbiecie. Są ludzie, którzy mają gorszą sytuację.
Jest jednak jakieś, odległe co prawda, ale jednak, światełko w tunelu.
- Myślę, że jeszcze w ciągu tej kadencji powinniśmy pobudować taki budynek socjalny. Może to być około 2010 roku - snuje przypuszczenia Wiktor Grygiencz. - Z drugiej strony gmina nie może być lekarstwem na wszystko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?