Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Szeląg: Chleb kontra czołg

Wojciech Szeląg - Polsat News
Wikipedia
Nie wszyscy Polacy uznali szczyt NATO za sukces, nie każdy był dumny i blady, że odbył się on właśnie u nas. Niezbyt znana partia Pracownicza Demokracja zorganizowała nawet protest pod hasłem „Pieniądze na głodnych, nie na czołgi”. Hasło absurdalne, oparte na fałszywej alternatywie (to tak jakby pytać czy lepiej kupić bułki na śniadanie czy ubezpieczyć mieszkanie przed włamaniem), a odzew niewielki (kilkadziesiąt osób), ale podobne myśli chodzą po głowach wielu Polaków i dlatego warto się nad nimi pochylić.

Każde z 28 państw NATO powinno wydawać na obronność 2 proc. swojego Produktu Krajowego Brutto, z tego 20 proc. na nowoczesne uzbrojenie i badania. Z tego zobowiązania wywiązują się tylko 4 kraje - USA, Wielka Brytania, Estonia i Polska. W ubiegłym roku wydaliśmy na obronę równowartość ponad 10 mld dolarów. To bardzo dużo pieniędzy - dlatego tak ważne jest, by wydać je dobrze.

Państwa NATO mają swoje wojskowe „specjalizacje”. Znakiem firmowym polskiej armii są komandosi - wybór efektowny, stosunkowo tani, a przede wszystkim wyjątkowo przydatny w razie agresywnych kroków ze strony naszego wschodniego sąsiada. Ale skoro tak, trudno zrozumieć dlaczego wciąż przeznaczamy grube miliony na zakup i modernizację czołgów wycofywanych z niemieckiej armii. Rozumiem, że tradycja, generał Maczek i „Czterej Pancerni” (chyba się zagalopowałem, przecież to byli komuniści, no i ten sowiecki oficer polityczny o pseudonimie „Szarik”!) - ale co warte są czołgi wobec rakiet wystrzeliwanych z samolotów i helikopterów pokazały obie wojny w Iraku! Po co nam też okręt patrolowy ORP „Ślązak” za półtora miliarda złotych (kosztować miał pięć razy mniej!) gdy już od czasu wojny o Falklandy wiadomo, co może zrobić z taką jednostką jedna rakieta warta promil tej ceny? Po co kolejne okręty podwodne, które na świecie mają dziś sens o ile są pływającymi wyrzutniami rakiet dalekiego zasięgu, a tych nie mamy i nie planujemy? Znów piękna tradycja czy po prostu brak pomysłu, jak powiedzieć kilku tysiącom żołnierzy polskiej Marynarki Wojennej - z całym szacunkiem dla ich służby - że świat się zmienił?

To wszystko jednak nic przy ostatnim pomyśle zwiększenia liczby żołnierzy do 150 tysięcy. Polska miałaby zatem armię niemal taką jak niemiecka, choć Berlin na zbrojenia wydaje cztery razy więcej niż Warszawa i nieco większą nawet niż brytyjska, choć Londyn na obronność przeznacza sześć razy tyle, co my. Do tego padła zapowiedź zwiększenia budżetu obronnego do 3 proc. PKB, by Polska była zdolna do „skutecznej, samodzielnej obrony”. Słowa o SAMODZIELNEJ obronie dziwić mogą o tyle, że padły… na konferencji podsumowującej szczyt NATO.

Sytuacja na świecie uzasadnia wydatki na obronę - ale nie każde. Z zakupu husarskich skrzydeł dla ministra obrony narodowej możemy spokojnie zrezygnować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny