Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Koronkiewicz- Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia

Jerzy Doroszkiewicz
Jerzy Doroszkiewicz
Wojciech Koronkiewicz- Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia
Wojciech Koronkiewicz- Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia Wydawnictwo Paśny Buriat
Wojciech Koronkiewicz, dziennikarz, filmowiec, niegdysiejszy radny Białegostoku o lewicowym nastawieniu, ruszył w Podlaskie śladami świętych obrazów. A że żyłka dziennikarska w nim wciąż pulsuje, a i pióro ma niezgorsze, stworzył osobisty portret Podlaskiego. A przy tym klasyczny reportaż drogi.

Bo Wojciech Koronkiewicz nie tylko stara się zgłębiać, nota bene korzystając z książki księdza Grzegorza Sosny „Święte miejsca i cudowne ikony. Prawosławne sanktuaria na Białostocczyźnie”, ale też opisuje sposoby, w jakie do owych miejsc dotarł. Swoją podróż po części traktuje jak rodzaj pielgrzymki. I kiedy zwątpi – okazuje się, że jednak było warto zmoknąć, bo kościół jest otwarty (a nie zawsze to się zdarza) i święty obraz, który chciał zobaczyć na własne oczy jakby na reportera czekał. A widzi ich naprawdę sporo, choć rzecz jasna nie wszystkie. A na dodatek większość z nich słynie z uzdrowień, a nawet całkiem współczesnych cudów.
„Z Matką Boską na rowerze” rozpoczyna się od wyjazdu jaki wielu z czytelników z Białegostoku pewnie ma i na swoim koncie – przejażdżką rowerem do Supraśla. To tam można na własne oczy zobaczyć i poczuć zapach mirra, jakie wydziela jedna z ikon umieszczonych w cerkwi obronnej. I już wiemy, że skoro ów cud miał miejsce w 2020 roku, to będzie opowieść świeża, choć jak się za chwilę okaże, sprytnie osadzona w wielowiekowej tradycji i historii tych ziem i polskiej państwowości.
W swoich podróżach śladami pracy księdza Sosny, Koronkiewicz odwiedza przede wszystkim świątynie i kapliczki prawosławne. Ale oprócz spotkań z obrazami, równie ważni są dla niego ludzie. Dzięki nim też zbiera fantastyczne opowieści, jak choćby o współczującym jeżu albo o gospodyni z Hodyszewa, która przed laty, mimo obecności samego Czesława Niemena, chciała koniecznie usłyszeć od ówczesnego radiowca, jaka jest Barbara Ciruk – gwiazda Radia Białystok lat 80. i 90. XX wieku.

Przy okazji reporterskich wypadów Koronkiewicz sprytnie opowiada o skomplikowanych losach ikon, które często po bieżeństwie z roku 1915 powracały do Polski nadal słynące łaskami, ale już trafiały na ściany świątyń katolickich. Wspomina też o losach prawosławnych, którzy często wracali z bieżeństwa do zrujnowanych i splądrowanych domów czy świątyń, a bracia Polacy – katolicy nie chcieli ich przygarnąć, oburza się na czczenie w Narewce Łupaszki czy Burego w miejsce bohaterskiej Inki, wzrusza się ikoną Matki Bożej Zaleszańskiej, całkiem nową i poświęconą jednemu z mordów na ludności prawosławnej.
Oddając sprawiedliwość obydwu płucom chrześcijaństwa rusza rowerem do pobliskiej Świętej Wody. I zauważa, że monumentalizm ustawianych tam krzyży – stalowych, betonowych nijak ma się do zanoszonych przez pielgrzymów drewnianych krzyży wotywnych na Świętą Górę Grabarkę, które z czasem próchnieją, obrastają mchem, historią. I ciągle rozmawia z ludźmi.

Wzbudza zaufanie – to pewne. Może nie wszędzie, w owej Świętej Wodzie podobno ksiądz rozpoznał go bez pudła i spostponował za jakiś artykuł sprzed ćwierćwiecza, ale za to żona kolegi wyjawi mu bez oporu sekret z dzieciństwa. Przyznaje się, że jest prawosławna, ale w dzieciństwie, kiedy wyjeżdżała na kolonie, rodzice nauczyli ją żegnać się po katolicku, by nie wyróżniała się wśród innych dzieci. Zachwyca się katolicką pustelnią w Poletyłach, gdzie nie ma śmiałości zjeść razem z duchownym posiłku. I wie, że poległ jako reporter, ale tak po prostu wówczas czuje. Ważniejsze jest uszanowanie ludzi niż ich menu. Za to nie może znieść bogoojczyźnianych modlitw w kościele w Hajnówce, ale zachwyci się urokiem Świętego Miejsca nad Rospudą. Po prostu – opisuje to, co widzi, ale też co czuje, podróżując do „świętych źródeł Podlasia”. I od czasu do czasu objawia swoje zrozumienie dla religii, choć często w przewrotnym kontekście. Kiedy przeraża go rozbuchanie Świętej Wody, zimna woda ze źródełka powoduje, że tę podróż do sanktuarium podsumuje myślą, iż „bez przebaczenia nie ma uzdrowienia”. Gdzieś w połowie dziennikarskich pielgrzymek przyjaciel z Rybak zada mu retoryczne pytanie: Nie masz wrażenia, że te wszystkie cuda wydarzają się wówczas, kiedy ludzie się boją?
Bo każdy z obrazów czy ikon oraz miejsc – jak choćby łąka koło Zabłudowa – z cudów słyną. A Wojciech Koronkiewicz traktuje je z czułością, siebie zaś z humorem i autoironią. Nie ocenia wiary, ale nie kryje co go denerwuje czy porusza. Bo oprócz reporterskich podróży inspirowanych lekturą księdza Sosny to także zapis osobistego stosunku autora do Podlaskiego. A pisze o nim tak, że „Z Matką Boską na rowerze” może zachęcić czytelników z całej Polski do odwiedzenia naszych stron. A nas? By w pędzie podróżowania, przejeżdżania po raz setny tą samą drogą zatrzymać się czasem i zmierzyć oko w oko z obrazami, które miały taki wpływ na całe pokolenia. I nadal mają. Warto przeczytać i warto ruszyć śladami Koronkiewicza. Z uwagą, powoli, a refleksje przyjdą same.
Sama książka, dobrze złamana, pełna powietrza, z mnóstwem czarno-białych zdjęć może być znakomitym upominkiem.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny