Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

WOAK: Karnawał Dance Fest

Anna Kopeć
WOAK Białystok
O marzeniach i metamorfozie tańca opowiada autorka imprezy Karnawał Dance Fest Maria Gierasimiuk.

Kurier Poranny: Przed nami 24. edycja festiwalu Karnawał Dance Fest. Co będzie najważniejszym punktem tegorocznej imprezy?

Maria Gierasimiuk, koordynatorka festiwalu: Będę mogła wskazać go dopiero po jego zakończeniu. Dla mnie osobiście najważniejsze jest to, że wracamy na prawdziwą scenę, ponieważ gala finałowa odbędzie się w Operze i Filharmonii Podlaskiej. 24 lata temu, kiedy po raz pierwszy przygotowywaliśmy tę imprezę, od początku walczyliśmy o to, żeby przegląd odbywał się na profesjonalnej scenie. Bo tam jest miejsce tancerza. W tym roku finał festiwalu będzie wielkim wydarzeniem. Dla wielu młodych tancerzy możliwość wystąpienia w tak prestiżowym miejscu jak nowa opera to ogromna nagroda.

Ten festiwal ma wieloletnią tradycję. To jedna z najbardziej rozpoznawanych imprez tanecznych nie tylko w Białymstoku. Co roku przyciąga rzesze młodych ludzi z całej Polski. Na czym polega jego fenomen?

To najstarszy festiwal taneczny w Białymstoku, jeśli mówimy o tańcu współczesnym, nowoczesnym. Nigdy nie został przerwany, organizowany jest regularnie, co roku. Przeprowadziłam 16 edycji, później była to inicjatywa Małgorzaty Sienkiewicz, która wdrażała świeże spojrzenie i swoje pomysły. Przy ubiegłorocznej edycji wróciłam. To, co mnie urzeka w tej imprezie to fakt, że festiwal cały czas ewoluuje, jest dostosowywany do nowych trendów, do tego co w tańcu jest najważniejsze.

Od wielu lat obserwuje Pani różne zjawiska w tańcu. Jak, chociażby z perspektywy 24 lat trwania festiwalu, zmienia się ta dziedzina?

Przede wszystkim niezwykle dynamicznie. Dziś to zupełnie inna sztuka niż jeszcze 20 lat temu. Choreografie, wykorzystywana muzyka, technika - to wszystko uległo diametralnej zmianie. Największą metamorfozę przeszły kostiumy. Pamiętam zespoły, w których występowały rozczochrane dzieci, ubrane w czarne legginsy i koszulki przepasane jedynie czerwoną wstążką. To był ich cały kostium. Dziś wszystko jest już dopieszczone. Fryzury są równoprawnym elementem kostiumu. Trzeba pamiętać, że stroje dla tancerzy są dość drogie. A teraz właściwie nawet amatorskie zespoły mają profesjonalne kostiumy. To bardzo dobra zmiana.

Przy okazji tego festiwalu mówi się o tym, że Białystok jest stolicą tańca. Wiele osób też chciałoby, by to miasto tak było postrzegane. Co Pani zdaniem przemawia za tym by używać takiego określania?
Nawiążę do pewnego wspomnienia, które pamięta jedynie moja dawna grupa. Jakieś 20 lat temu przy okazji warsztatów powiedziałam moim tancerzom, że moim marzeniem jest, by Białystok stał się stolicą tańca. Wiele lat później usłyszałam od zaprzyjaźnionej instruktorki z Polski zdanie „Mieszkać w Białymstoku i nie tańczyć to wstyd”. Dziś zgadzam się z tym w całości. Marzenia się spełniają i myślę, ze śmiało można Białystok nazywać stolicą tańca. Trudno mi precyzyjne określić dlaczego. Być może wpływ na to mają właściwości naszego regionu. Nie jesteśmy przecież potęgą gospodarczą i możliwe, że nawet podświadomie szukamy innych form zaistnienia. Może to się przełożyło na kulturę, na taniec właśnie. A ten faktycznie jest ważnym elementem kultury Białegostoku. Działa tu mnóstwo zespołów, większość z nich mocno pnie się do góry. Te najbardziej znane z powodzeniem prezentują się na forum ogólnopolskim, z międzynarodowych turniejów również przywożą nagrody. Mamy rewelacyjnych instruktorów. Przy tej okazji chętnie używam określenia schody do nieba - ciągle pniemy się do góry i mimo że końca nie widać, cały czas jesteśmy wyżej i wyżej.

Czy Pani zdaniem miasto właściwie wykorzystuje ten potencjał do swojej promocji?

Trudno powiedzieć. Ta promocja właściwie oparta jest na zaangażowaniu instruktorów i tancerzy, a nie działaniach miasta. Na pewno taniec nie jest w stanie konkurować z piłką nożną. Nigdy nie dostaniemy takich pieniędzy jak kluby sportowe. A żal. Koszty utrzymania zespołu tanecznego są ogromne. Mam wrażenie, że w innych miejscowościach samorządom lokalnym łatwiej wysupłać pieniądze, by opłacić akredytację dla swoich tancerzy czy koszty podróży na ważny festiwal. Z dużych miast takich jak Białystok, zespoły wyjeżdżają i szkolą się zawsze na własny koszt. W skali roku to są bardzo duże pieniądze, a przecież nie jest tak, że tylko zamożne dzieci są zdolne. Bywa tak, że kochający rodzice ograniczają wydatki w budżecie domowym po to, by mieć pieniądze na rozwój talentu dziecka. Łatwiej jest gdy zespoły działają w stowarzyszeniach czy fundacji, ale przeważnie jest to działanie w pojedynkę i na własny koszt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny