Chodzi Andrzeja W. i jego córkę. Ich gigantyczne oszustwa zelektryzowały mieszkańców Podlasia - opisywaliśmy każdy ich przekręt. W kilka tygodni naciągnęli pięć starszych osób na 26 tysięcy dolarów. Ich pomysł na zarabianie był bardzo prosty.
Halo, tu wnuczek
Skazany 20-latek
Gdy policjanci złapali Andrzeja W i jego córkę razem z nimi był jeszcze 20-letni Dawid S. On też był oskarżony w tej sprawie. Ale ponieważ udowodniono mu tylko jedno oszustwo (na 700 złotych) białostocki sąd zgodził się na ugodę z prokuraturą. W środę został więc skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata i trzy tysiące złotych grzywny. Wyrok jest nieprawomocny.
Najpierw ktoś z Trójmiasta (prokuraturze nie udało się ustalić kto) dzwonił do starszych osób w Białymstoku i okolicach, wypytywał o imiona wnuczków i siostrzeńców. Informacje przekazywał oskarżonym. To oni raz jeszcze dzwonili i podawali się za wnuczka lub siostrzeńca.
- Jestem właśnie w salonie samochodowym. Jest fantastyczna promocja, a mi brakuje trochę pieniędzy - skarżył się oszust. Wnuczkom się nie odmawia - kobiety oddawały ostatnie pieniądze obcym ludziom, którzy w imieniu "wnuczka" je odbierali. Jednorazowo było to od 3 do 10 tysięcy dolarów.
Wpadli w połowie listopada ubiegłego roku, kiedy jedna z oszukanych kobiet - Maria Sz. - postanowiła ich sprawdzić. Wspólnie z policją zorganizowała na nich zasadzkę (umówiła się z nimi pod bankiem, skąd miała pobrać pieniądze). - Znaleziono przy nich bardzo dużo pieniędzy, były to dosłownie tysiące dolarów, które zabezpieczyliśmy na poczet tej sprawy - mówi Anna Radziszewska-Biskup, białostocki prokurator rejonowy. - Oddaliśmy je oszukanym ludziom.
Wyszli z aresztu i zniknęli
Wtedy oszuści wyszli z aresztu i mieli odpowiadać z wolnej stopy. Mieli, ale w środę nie pojawili się w sądzie. Okazało się, że wymeldowali się ze swojego poznańskiego mieszkania i zniknęli jak kamfora. Prokuratura nie ma zielonego pojęcia, gdzie ich szukać. Tym bardziej, że nikt nie przewidział takiego kroku. Oskarżeni przyznali się do winy i poszli na układ z prokuraturą: mieli dostać karę więzienia w zawieszeniu i grzywnę.
Ale sędzia Katarzyna Skindzier uznała, że ugoda jest zbyt łagodna. I chce kontynuować proces. Prawnicy tłumaczą, że może to robić nawet pod nieobecność oskarżonych. A gdy wyda wyrok bezwzględnego więzienia, policja zacznie szukać oszustów na przykład wysyłając za nimi listy gończe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?