Jagiellonia za Siemieńca odzwyczaiła od wysokich wpadek, a ta w Poznaniu jest rekordowa. Do tej pory pod wodzą aktualnego szkoleniowca w PKO Ekstraklasie Duma Podlasia tylko dwa razy przegrała różnicą wyższą niż dwa trafienia:
- Legia Warszawa - Jagiellonia 5:1 (12 maja 2023)
- Raków Częstochowa - Jagiellonia 3:0 (22 lipca 2023).
Lech prezentuje się aktualnie najlepiej w lidze i porażka białostoczan na jego stadionie nie jest zaskoczeniem, ale kibice Żółto-Czerwonych z pewnością liczyli na to, że ich drużyna postawi się Kolejorzowi i będzie w stanie nawiązać z nim w miarę wyrównaną walkę. Niestety, tak się nie stało.
W obozie Jagiellonii wierzono, że po lipcowo-sierpniowym maratonie spotkań przerwa reprezentacyjna będzie miała dobry wpływ na podlaskich piłkarzy. Poza tym istniała szansa, że pauza wybije z rytmu wygrywającego mecz za meczem Lecha. Ani jedno, ani drugie nie miało miejsca. Kolejorz nic nie stracił na jakości, a Podlasianom wciąż brakuje błysku.
Jagiellonia Białystok. Czerwona kartka nie była sprawiedliwa, ale zasłużona
Ważnym momentem była czerwona kartka, którą w 38. minucie, przy wyniku 0:1, zobaczył Adrian Dieguez. Wywołało to sporo kontrowersji, bo jakkolwiek Mikael Ishak pierwszy dotknął piłkę, to potem z impetem wpadł na stopera Jagi i bardziej był faulującym niż faulowanym.
- Nie mam w zwyczaju komentowania decyzji. Sędzia jest od sędziowania, ja jestem od trenowania. Jeżeli sędzia podjął decyzję o czerwonej kartce to znaczy, że jest jej pewny i był o tym przekonany. Od oceny pracy sędziego są odpowiednie organy, im to zostawiam - zaznacza trener Siemieniec.
Nie zmienia to jednak faktu, że Hiszpan sprowokował całą sytuację beznadziejnym przyjęciem futbolówki w niegroźnej sytuacji. Kara dla niego może i jest niesprawiedliwa, ale jak najbardziej zasłużona, bo takich błędów nie można popełniać nie tylko w ekstraklasie, ale i na dużo niższych poziomach rozgrywkowych.
Problem jest głębszy, bo gra Diegueza w tym sezonie niczym nie przypomina postawy stopera Żółto-Czerwonych w poprzedniej kampanii. To już nie jest ten sam zawodnik, który świetnie bronił i jeszcze lepiej długimi, dokładnymi podaniami rozpoczynał akcje ofensywne białostoczan, mając duży wkład w mistrzostwo Polski. Teraz Hiszpan to tykająca bomba, niemal w każdym występie prezentująca rywalom albo gola, albo bardzo niebezpieczne sytuacje.
Pierwszy mecz Jagi w ekstraklasie w 2024 roku bez strzelonego gola
Jeśli Diegueza porównać można z bombą, to Jetmir Haliti jest całym składem amunicji. W Katowicach Kosowianin dograł do przeciwnika we własnym polu karnym, w Poznaniu strzelił gola samobójczego, a to tylko najbardziej rażące jego wpadki. Pojawia się problem, kto ma grać na stoperze u boku Mateusza Skrzypczaka. Środek defensywy jest bardzo ważny, a skoro funkcjonuje tak źle, to trudno się dziwić, że Jaga ma już 14 straconych goli i jest pod tym względem lepsza tylko od Lechii Gdańsk i Radomiaka.
Problem jest też w ofensywie, która w starciu z Lechem, oprócz sytuacji, kiedy z niewielkiego spalonego nieuznanego gola strzelił Jesus Imaz, praktycznie nie istniała. Symboliczne jest to, że po raz pierwszy w 2024 roku Żółto-Czerwoni w meczu PKO Ekstraklasy nie zdobyli bramki. Ostatni raz Jaga zero po stronie zysków miała 24 listopada minionego roku (0:0 u siebie z Piastem Gliwice).
Musiało do tego dojść, bo wyraźnie pod formą są liderzy ofensywy, szczególnie Rui Nene, a także Imaz. Niewielkim pozytywem jest dobra zmiana, jaka dał w meczu z Kolejorzem Lamine Diaby-Fadiga. Może nadszedł moment, by znaleźć miejsce w podstawowym składzie i dla niego, i dla Afimico Pululu.
Marcin Listkowski: To nie jest cios, który nas załamie
Smutnego obrazu dopełnia fakt, że po raz drugi z rzędu Jagiellonia rozpoczęła spotkanie ligowe bez młodzieżowca w podstawowej jedenastce (po godzinie gry na boisku pojawił się Alan Rybak) i to też nie napawa optymizmem.
Różowo nie jest, ale nie można też popadać w skrajną rozpacz. Porażkę w Poznaniu, jakkolwiek bolesną, można było wkalkulować a da się ją zrekompensować dobrym występem w kolejnym meczu. Sytuacja Jagi w tabeli nadal jest przyzwoita, a jeśli uda się pokonać Lechię, to stanie się dobra, a białostocki zespół zakręci się przy ligowym podium.
Czytaj też: Piłka nożna. Kontuzja Cezarego Polaka, dramat Mateusza Kowalskiego
- To przykre doświadczenie, ale na pewno nie jest to cios, który załamie nas na dłuższy czas. Takie rzeczy w piłce się zdarzają, musimy się po prostu podnieść, przepracować fajnie tydzień i wygrać następne spotkanie - deklaruje w klubowych mediach Marcin Listkowski.
Jego zapowiedzi trzeba przekuć w czyny w starciu z gdańskim beniaminkiem, bo potem Jagiellonię czeka kolejny maraton spotkań w PKO Ekstraklasie i Lidze Konferencji, w którym o zwycięstwa będzie jeszcze trudniej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?