Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodek Pawlik. Bez "Tykocina" nie byłoby Grammy

Jerzy Doroszkiewicz
Włodek Pawlik Trio zagrali 27 listopada koncert promujący płytę "America" w operze podlaskiej
Włodek Pawlik Trio zagrali 27 listopada koncert promujący płytę "America" w operze podlaskiej Wojciech Wojtkielewicz
Znam osobiście wiele osób, które ten album zachęcił do odwiedzenia Tykocina i do poznania tego cudownego, unikalnego miejsca - mówi Włodek Pawlik.

Kurier Poranny: Kto Pana wysłał do szkoły muzycznej?

Włodek Pawlik:
W sumie rodzice. O, i dziadek, bo kupił pianino, więc też miał duży wpływ na moją edukację. Był muzykiem, podobnie jak cała rodzina od strony mojej mamy i taty. To są muzycy mniej lub bardziej profesjonalni.

To gdzie dziadek grał?

Miał swój zespół jeszcze przed wojną. Do końca nie wiem, co grał, na pewno nie w filharmonii. To był rodzinny zespół. Jego synowie, łącznie z moim tatą, grali po zabawach, weselach w okolicach Sandomierza. Już wiem - to był zespół taneczny.

Kiedy poczuł Pan, że jazz jest czymś, co chce Pan grać?

Czucie to nie do końca właściwe słowo. Moi rodzice, zawodowi muzycy, w pewnym momencie stwierdzili, że mam wyjątkowe predyspozycje muzyczne i zadbali o moje muzyczne wykształcenie. Z dzisiejszej perspektywy mogę im za to podziękować.

To mógł Pan startować w konkursach chopinowskich.

Mało brakowało. Ukończyłem w Warszawie wyższe studia muzyczne w klasie fortepianu u profesor Barbary Hesse-Bukowskiej, laureatki II nagrody na IV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina w 1949 r. , wielkiej chopinistki i fantastycznego pedagoga. Uczestniczyłem w wielu konkursach, natomiast druga strona moich zainteresowań, czyli jazz, stała się w pewnym momencie silniejszym bodźcem niż muzyka poważna. Właściwie od dzieciństwa byłem edukowany jako muzyk klasyczny, ale też już w szkole podstawowej grałem w zespołach rockowych, grałem na gitarze elektrycznej. W wieku 15 lat założyłem pierwszy zespół jazzowy w Kielcach. Rock, jazz bardzo mnie pociągały, śpiewałem, pisałem sobie piosenki, sam je wykonywałem.

Po studiach wyjechał Pan do Niemiec?

Jak wielu Polaków. Zaraz po studiach pianistycznych wyjechałem do pracy w kurortowej orkiestrze w Bad Tolz. Miałem już rodzinę, dzieci. W 1984 roku zagrałem swój ostatni recital dyplomowy z „Obrazkami z wystawy” Modesta Musorgskiego, ale rzeczywistość, realia polityczne i społeczne, ogólna bieda i panująca beznadzieja doprowadziły do tego, że skorzystałem z pierwszej lepszej okazji i gdy okazało się, że mógłbym pracować jako pianista w niemieckim kurorcie - powiedziałem tak. I myślałem, że już tu nie wrócę. Kto mógł przewidzieć, co się wydarzy? Po roku grania w orkiestrze, gdzie wykonywaliśmy i utwory operowe, i muzykę klasyczną, ale też taneczną i jazzową, zdecydowałem się na podjęcie studiów jazzowych w Hamburgu. Jeszcze w latach 70. w Warszawie poznałem Dietera Glawischinga, założyciela pierwszego wydziału jazzowego w Europie w austriackim Grazu i dowiedziałem się, że jest dziekanem Wydziału Jazzu w Hochschule fur Musik w Hamburgu. Zdałem egzaminy i zostałem przyjęty. I tak przedłużył się mój pobyt w Niemczech Zachodnich a Hamburg przez sześć lat był moją małą ojczyzną i miastem, które mi bardzo dużo dało od strony artystycznej, ale też było przyśpieszonym kursem dojrzewania i odkrywania blasków i cieni tak zwanego Zachodu.

Kto wpadł na pomysł nagrania płyty „Tykocin”?

To życie otworzyło nieoczekiwanie rozdział pod tytułem: „Poszukiwanie dawcy szpiku kostnego dla chorego na białaczkę Michaela Breckera”. Dowiedziałem się o tym od rodziny Randy’ego Breckera - trębacza i brata Michaela tworzących razem sławny jazz-rockowy zespół Brecker Brothers. Okazało się, że właściwie niedaleko Białegostoku, w Suchowoli ich rodzina ma swoje korzenie. Razem z żoną pojechaliśmy do Suchowoli szukać korzeni Breckerów, kuzynów, kogoś, kto mógłby mieć identyczny kod genetyczny - chodziło o przeszczep. Pomagał nam historyk z liceum, Edmund Gabriel. Dzięki niemu okazało się, że przodkowie Breckerów nazywali się Tykoccy i zaraz po I wojnie światowej wyemigrowali z Polski do USA. Po śmierci Michaela Breckera opowiedziałem o tym wszystkim Marcinowi Nałęcz-Niesiołowskiemu, dyrektorowi filharmonii i on stwierdził, że to niesamowita historia. Obiecał, że znajdzie pieniądze, żebym mógł coś skomponować na orkiestrę symfoniczną i zespół jazzowy, może Randy Brecker mógłby przyjechać i tu nagrać i powstałoby dzieło, które nawiązałoby do tych niebywałych zdarzeń. Kiedy Marcin do mnie zadzwonił i zaproponował mi podpisanie umowy na kompozycję suity „Tykocin”, zabrałem się ostro do pracy, czego efektem były później nagrania z Randym i białostocką orkiestrą w filharmonii przy Podleśnej. Odbyły się też dwa koncerty - pierwszy w ówczesnym gmachu Filharmonii Podlaskiej i drugi na dziedzińcu Synagogi w Tykocinie.

Jak to się stało, że wziął pan na warsztat jedno z najstarszych miast w Polsce - Kalisz?

To była konsekwencja nagrania płyty „Tykocin”, która zresztą miała swoją reedycję w USA pod nazwą „Nostalgic Journey”. Ona sporo namieszała na amerykańskim rynku i otworzyła drogę do Grammy dla „Night in Calisia”, też wydanej przez Summit Records w USA. Gdyby nie „Tykocin”, nie byłoby Grammy dla „Night in Calisia”. „Jazz Suite Tykocin” miała świetne recenzja w USA, znalazła się na playlistach amerykańskich rozgłośni jazzowych. Między innymi zostałem uznany Jazzowym Kompozytorem roku 2009 w ankiecie Jazz Station w Los Angeles. A samo powstanie kolejnego jazzowo-symfonicznego projektu „Night in Calisia” było wynikiem zamówienia u mnie przez włodarzy Kalisza utworu związanego z obchodami w 2010 roku powstania tego najstarszego miasta w Polsce.

Pan dzięki tym „miejskim” płytom zdobył „Grammy”, a co one Pana zdaniem, dają owym miejscowościom?

Na przykład, jeśli chodzi o Tykocin, diaspora żydowska w swoich mediach w Stanach Zjednoczonych pisała o tej płycie bardzo dużo. Znam osobiście wiele osób, które ten album zachęcił do odwiedzenia Tykocina i do poznania tego cudownego, unikalnego miejsca, jakim jest to miasteczko. A Kalisz stał się w USA po nagrodzie Grammy jednym z najbardziej popularnych miast polskich za oceanem.

Kielce, Ostrowiec Świętokrzyski - to miejsca, gdzie spędził Pan dzieciństwo i młodość - zastanawiam się, dlaczego jeszcze nie ma płyty na przykład „Afternoon in Kielce” - przecież zna Pan nawet wieloletniego prezydenta miasta - Wojciecha Lubawskiego.

Prezydent Kielc Wojciech Lubawski już w 2007 roku zamówił u mnie symfoniczno-jazzowy utwór na dwa fortepiany i orkiestrę smyczkową pod tytułem „We are from here” i był on już wielokrotnie wykonywany, a premiera tej kompozycji odbyła się w Kielcach. Już niedługo można go będzie usłyszeć na moim nowym albumie „Pawlik-Symfonicznie”, gdzie wykonuję go razem z moim synem Łukaszem. W ubiegłym roku napisałem na zamówienie Prezydenta Rzeczpospolitej poemat pod tytułem „Wolność”, który był wykonywany 4 czerwca na Placu Zamkowym w Warszawie z okazji obchodów Dnia Wolności w obecności Baracka Obamy i wielu głów innych państw z całego świata. Teraz na zamówienie krakowskiej fundacji stworzyłem projekt z muzyką do poezji Adama Zagajewskiego, a premiera płyty z tym nowym materiałem zaplanowana jest na 15 grudnia.

Przy nagrywaniu „Ameriki” miał Pan do dyspozycji najlepszy fortepian Steinwaya w Polsce?

To limitowana seria „Arabesque”- fortepian, który został specjalnie skonstruowany na 165-lecie istnienia firmy. Na rynku jest tylko 30 takich instrumentów. Jeden z nich trafił do salonu Steinwaya w Warszawie i firma udostępniła mi go do nagrań. Jestem drugi rok pianistą tej marki i w Polsce promuję fortepiany „Boston”. (To również instrumenty fabryki Steinway & Sons)

A co daje panu koncertowanie, szczególnie w archetypicznym trio?

To jest serce, dusza, oddech, to jest istota muzyki, puls wszechświata. Kropka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny