Pasikowski film "Pokłosie" stworzył jak najlepszy thriller. Sam napisał scenariusz i dialogi i zasadniczo odżegnuje się o d książek Grossa czy bezpośredniego nawiązania do tragedii w Jedwabnem czy w Wąsoszu. Bo, że takich tragedii było więcej i że wciąż są - to ostatnio niemal pewne. Ale po kolei.
Konstrukcja filmu jest po prostu podręcznikowa. Podróż, spotkanie po latach, odkrywanie tajemnicy, poznawanie środowiska, ludzi, ich charakterów. Trochę jak western, a trochę jak wiele biblijnych powieści. I o synu marnotrawnym i o boskich przykazaniach. Bo jaki będzie finał "Pokłosia"? Czy zwycięży sławna kwestia, o tym że prawda nas wyzwoli, czy ważniejsze okaże się przykazanie, by czcić ojca swego? Pasikowski stawia dylematy moralne w "Pokłosiu" właśnie na takim, fundamentalnym poziomie, zagłada Żydów to jedynie dramatyczny kontekst historyczny do wielkiej filmowej opowieści o walce dobra ze złem, czy historii rodem z Dzikiego Zachodu przeniesionej w okolice Łap.
Fantastycznie dobrani zostali także aktorzy. Wiecznie niedogolony, rozchełstany policjant Zamachowski i bracia - Ireneusz Czop, który poznał żydowskie cwaniactwo w USA i Maciej Stuhr, który gospodarując na ojcowiźnie wyuczył się hebrajskiego. Dlaczego tak się stało i czy była to li tylko niezdrowa ciekawość, czy pokłosie wcześniejszych wydarzeń - tę tajemnicę Pasikowski rozwiązuje stopniowo. A pomagają mu w tym genialni aktorzy w rolach drugoplanowych - dramatyczny Jerzy Radziwiłowicz, jak zwykle obsadzony w roli złego, tym razem księdza, Andrzej Mastalerz, absolutnie prawdziwa Danuta Szaflarska. Nawet grający w kluczowym dla tajemnicy filmu epizodzie Robert Rogalski - mówi miejscową gwarą, a dialog ma napisany tak, jakby całe życie spędził uprawiając pole i pijąc wino przed GS-em.
Zdjęcia Pawła Edelmana i muzyka Jana Duszyńskiego tworzą nastrój mrocznego thrillera, a nawet sceny banalne potrafią trzymać do ostatniej sekundy w napięciu. A i scenografia i charakteryzacja są niemal bez zastrzeżeń. Przystanek wymazany Jagiellonią i gwiazdami Dawida, młodzieńcy w gumofilcach i bojówkach moro, dziurawy sweter Stuhra - wszystko wygląda bardzo autentycznie i znajomo.
Podobnie jak główny moralny dylemat filmu. Dlaczego milczeli. I dziś, kiedy poznaliśmy straszną zbrodnię Beaty Z. dzieciobójczyni z Hipolitowa, a w uszach dźwięczy opowieść Szaflarskiej, jak błagała by nie wrzucać do ognia maleńkich dzieci - "Pokłosie" Pasikowskiego nabiera o wiele bardziej uniwersalnego znaczenia niż sam reżyser mógł zamierzać. Wielkie, świetnie zrobione, kino.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?