Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witraż. Firma rodzinna z 11-letnim stażem. Okna to ich specjalność

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63 Fot. Wojciech Oksztol
Witraż jest typową firmą rodzinną. Tomasz Mucha pracuje w niej wraz z żoną, która zajmuje się księgowością. Podkreśla też, że ogromną wartością w firmie są dobrzy pracownicy, o których szefowie muszą dbać.
Witraż jest typową firmą rodzinną. Tomasz Mucha pracuje w niej wraz z żoną, która zajmuje się księgowością. Podkreśla też, że ogromną wartością w firmie są dobrzy pracownicy, o których szefowie muszą dbać.
Twardo stąpać po ziemi, dbać o swoich pracowników i nie bać się iść do przodu – to przepis na sukces Tomasza Muchy, właściciela podbiałostockiej firmy Witraż.

Jak na dość młode, bo 11-letnie przedsiębiorstwo, Witraż osiągnął już taką pozycję w produkcji różnych typów stolarki okiennej, że może konkurować z największymi na rynku.

– Okna to był dobry pomysł – nie ma wątpliwości Tomasz Mucha. – Owszem, mieliśmy i trudne chwile, bo mieliśmy duże kredyty, które trzeba było spłacać, ale zarazem był to motor, który nas pchał do rozwijania firmy.

Swój biznes Tomasz Mucha zaczynał w latach 90. od produkowania odzieży. Jego firma szyła i sprzedawała ubrania do różnych sklepów, ale przede wszystkim na bazar przy Kawaleryjskiej. Ta działalność pozwoliła mu zebrać trochę kapitału. Jednak czasy świetności rynku skończyły się i trzeba było rozejrzeć się za czymś innym.

Kierowca, handlowiec, magazynier

Pomysł na nową firmę pojawił się przypadkiem. W 1998 roku Tomasz Mucha budował dom. Gdy doszło do wstawiania stolarki okiennej, pojawił się problem. Producentów było niewielu, terminy wykonania długie. Zainteresował się tym. Poczytał trochę, rozejrzał się na rynku i okazało się, że jest w tym nisza, w którą mógłby się wśliznąć.

– Pomyślałem sobie, że warto spróbować. Wiedziałem, że wkrótce przyjdzie boom na stolarkę okienną – wspomina Tomasz Mucha. – Właśnie zaczynało się docieplanie budynków na wielką skalę. Spółdzielnie podpisywały z lokatorami umowy na liczniki ciepła. Miałem nosa.

Zobacz także. Okna to nasza specjalność

Ale przyznaje, że na początku był zupełnie zielony w branży i musiał uczyć się nowego fachu od podstaw. Zaczął od skontaktowania się z producentami profili PCV. Dopisało mu szczęście, bo trafił na życzliwych i pomocnych ludzi. Zaprosił na obiad przedstawiciela handlowego jednej z takich firm i zapytał go, gdzie można kupić maszyny do produkcji takich okien. Ten wskazał mu kilka firm w Polsce. Mucha pojechał do nich na rozmowy. Kupił pierwsze maszyny, choć jeszcze niezbyt profesjonalne, wstawił je do wynajętej hali po dawnej fabryce Fasty i uczył się metodą prób i błędów.

Zatrudnił dziesięciu ludzi. Ich też znalazł przypadkiem.

– Przejeżdżałem obok willi, gdzie ekipa montowała stolarkę okienną – opowiada Tomasz Mucha. – Zatrzymałem się i zapytałem, czy dobrze się znają na montażu. Tak, robią to już od kilku lat. Było ich czterech. Powiedziałem, że otwieram firmę produkcyjną. I zapytałem czy mieliby chęć pracować u mnie i czy znaleźliby jeszcze paru kolegów, którzy chcieliby pracować. Zgodzili się.

Ale wyprodukować to dopiero połowa sukcesu. Trzeba też było zdobyć klientów. Zaczął od lokalnego rynku – gdy zauważył, że gdzieś rusza jakaś budowa, jechał do szefa firmy i proponował swoją produkcję.

Pierwsze plastikowe okna zjechały z taśm produkcyjnych w Witrażu w 1999 roku. Pierwszym klientem był białostocki Birkbud. Dla Witrażu wtedy to była bardzo dużo – około 400. Dziś robią tysiąc okien dziennie, w tamtym czasie – dwadzieścia. Pierwsze zamówienie dało im pracę na dwa miesiące. Potem dogadali się z innymi developerami, m.in. Wersalem Podlaskim, Budkomplexem, Jazbudem.

Zobacz także. Lewickie k. Białegostoku. ChM - kosmiczne technologie dla medycyny

Wtedy Tomasz Mucha zatrudniał ludzi głównie do produkcji. Reszta była na jego głowie.

– Pracowałem od rana do wieczora. Sam rozwoziłem okna, bo nie stać mnie było na to, by zatrudnić kierowców. Byłem też i handlowcem, i magazynierem. Tylko księgowością zajmowało się wynajęte biuro.

Drewniana pomyłka

Stopniowo i produkcja, i sprzedaż rozkręcała się. Zamówień przybywało. W 2001 roku Tomasz Mucha zatrudnił handlowca, kupił mu samochód osobowy i wysłał w Polskę. Teraz Witraż sprzedaje swoje okna do odbiorców w całym kraju, a także za wschodnią i zachodnią granicę – eksport wynosi 20 proc.

Od 2003 roku są we własnej siedzibie w Łyskach. Pobudowali tu nowe hale. To była trafiona inwestycja, bo akurat trwała świetna koniunktura na stolarkę – wymieniano masowo stare okna w blokach.

Znaczący krok w rozwoju firmy nastąpił w 2006 roku. Wtedy Tomasz Mucha postanowił rozszerzyć ofertę o stolarkę drewnianą. Terminy oczekiwania na nią były bardzo długie. – Zrobiłem sondaż w Polsce – okazało się, że drewniane okna trzeba czekań co najmniej trzy miesiące. Był to czas szalonej koniunktury, należało z niej skorzystać.

Ale sprawa okazała się nie tak prosta. Przygotowania do uruchomienia nowej produkcji zajęły dwa lata. Technologów do działu drewna musiał ściągnąć z Polski, bo na miejscu nie udało się ich znaleźć. Kupił maszyny. Wreszcie pod koniec 2007 roku nowa linia produkcyjna ruszyła.

Nowego gracza na rynku, jakim był Witraż, czekała niezbyt miła niespodzianka. Tomasz Mucha liczył, że skoro ma 150 klientów w całej Polsce i większość z nich zamówi dwa czy trzy okna, to będzie ich produkował 200 dziennie. Jak na stolarkę drewnianą to bardzo dużo. Ale pomylił się, zamówień było dużo mniej.

Zobacz także. Białostocki Benmar otworzył kolejny market. W Piszu

W dodatku po uruchomieniu produkcji stolarki drewnianej koniunktura szybko zgasła. – Mieliśmy zaciągnięte duże zobowiązania na inwestycje, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać – wspomina trudny okres Tomasz Mucha. – Zdawałem sobie sprawę, że produkcja drewniana tak szybko się nie rozwinie. Dlatego musimy tym bardziej skupić się na dziale PCV, żeby zarobić na dział drewna.

Konkuruje z największymi

Mucha przyznaje też, że na początku błędów się nie ustrzegli, bo drewno to trudny materiał, wymagający doświadczenia. Ale uczyli się szybko, dokupowali nowe maszyny. Dziś Witraż ma najnowocześniejszy park maszynowy, kompletnie zautomatyzowaną produkcję. Jakością swoich wyrobów śmiało konkuruje z największymi na rynku. W ubiegłym roku odnotował wzrost o 130 proc. w sprzedaży stolarki drewnianej. Przerabia pięć tysięcy metrów kwadratowych drewna miesięcznie. Ale nadal główny filar firmy to produkcja z PCV – z taśm zjeżdża tysiąc okien w ciągu dnia.

Witraż zatrudnia obecnie 200 osób. Jest typową firmą rodzinną. Tomasz Mucha pracuje w niej wraz z żoną, która zajmuje się księgowością. Podkreśla też, że ogromną wartością w firmie są dobrzy pracownicy, o których szefowie muszą dbać.

– Ja nigdy nie mówiłem, że to jest moja firma, tylko nasza w sensie: daję wam miejsca pracy, jeżeli będziecie pracowali dobrze, to będziecie mieli w niej przyszłość – mówi.

Mój sposób na biznes
Tomasz Mucha
Najlepsza decyzja:
– To, że w bardzo dobrej koniunkturze rynkowej inwestowałem w najnowszy park maszynowy. Dzięki temu mogę teraz produkować dużo okien bardzo dobrej jakości.

Najgorsza decyzja:– Na razie udało mi się uniknąć poważniejszych błędów.

Moja rada:– Nie otwierać biznesu tam, gdzie danej branży jest najwięcej. Interesować się niszowymi biznesami, wtedy jest łatwiej, bo nie trzeba konkurować z największymi. Nie naśladować ślepo tych dużych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny