Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Postrach wiceliderów

zab
Piłkarze Unii Oświęcim w ostatnim meczu wiosny uratowali się przed spadkiem z wojewódzkiej ligi juniorów, dlatego z pewnym niepokojem oczekiwano inauguracji jesiennej rundy rozgrywek. Stara sportowa prawda głosi, że dla każdego zespołu najtrudniejszy jest drugi sezon po awansie. W przypadku oświęcimian ta teoria nie znalazła jednak potwierdzenia, bowiem na półmetku rozgrywek z 20 punktami zajmują 6. miejsce.

Unia Oświęcim w wojewódzkiej lidze juniorów

    - Nie można z tego powodu jednak popadać w euforię - mówi trener Unii Henryk Snadny. - Tracimy wprawdzie 5 punktów do wicelidera rozgrywek Hutnika Kraków, ale mamy także tylko sześć "oczek" przewagi nad otwierającym strefę spadkową Jordanem Jordanów. To tylko świadczy o tym, jak wyrównana jest tutaj rywalizacja. Gra w tej lidze powinna być nobilitacją dla młodzieży - dodaje szkoleniowiec.
   Największym problemem trenera Snadnego jest wąska kadra, licząca zaledwie 14 zawodników. To prawdziwy fenomen, że zespół z Oświęcimia plasuje się tak wysoko. Sukces Unii ma wielu ojców. Znalazło się kilku zapaleńców, którzy chcą coś zrobić dla futbolu w mieście. Trudna do przecenienia jest rola dyrektora MOSiR Kazimierza Homy, który wziął na swój "garnuszek" utrzymanie juniorów, prezesa klubu Janusza Chwieruta oraz Ryszarda Brzeźniaka, kierownika drużyny, dbającego o sprawy organizacyjne. Dzięki pomocy Henryka Grzybka młodzi zawodnicy mają zapewniony prowiant na mecze wyjazdowe, a właściciel pubu "Pierrot" zapatruje drużynę w wodę mineralną. Oby takich ludzi dobrej woli było więcej.
   Jako osobistą porażkę szkoleniowiec odbiera indolencję strzelecką zespołu. - Dlatego tak to przyjmuję, bo jako zawodnik byłem przecież napastnikiem - mówi trener Snadny. - Zdobyliśmy 18 goli, a czego blisko połowa była udziałem obrońców. To daje trochę do myślenia. W tamtym roku chwaliłem za regularność w strzelaniu goli Pawła Bylickiego, ale jesienią miał kłopoty zdrowotne i w ogóle cieszę się, że nas wspomagał - dodaje trener Snadny.
   Oświęcimianie zanotowali kilka spektakularnych zwycięstw. Oprócz nich zdarzały im się jednak poważne wpadki. - Możemy być zadowoleni z tego, że jesienią mieliśmy patent na wiceliderów. Zespół, który aktualnie zajmował tę pozycję, tracił z nami punkty. Tak było przecież w przypadku Hutnika Kraków (3-2), Glinika Gorlice (2-0), Cracovii (2-1), Olkusza (0-0) czy wreszcie Dunajca Nowy Sącz (1-0). Niestety, chłopcom potrzeba stabilizacji. Z reguły po bardzo dobrych meczach przychodził katastrofalny występ. Mamy na swoim koncie 28 straconych goli, ale gdyby nie trzy spotkania, w których "dostaliśmy" po pięć bramek, a mam tutaj na myśli potyczki z Sandecją Nowy Sącz i Olimpikiem Kraków (po 1-5) oraz Garbarnią Kraków (0-5), w defensywie prezentowalibyśmy się przyzwoicie - uważa Henryk Snadny.
   Kolejnym powodem do satysfakcji jest postawa fair-play oświęcimskich piłkarzy, którzy mają na koncie tylko 14 żółtych kartek, a więc najmniej w lidze. Ustrzegli się czerwonej kartki. - Przez całą jesień mieliśmy tylko jedną indywidualną karę. Łukasz Gajewski za cztery "żółtka" musiał pauzować w meczu przeciwko Sandecji Nowy Sącz - przypomina szkoleniowiec.
   Plan na rundę jesienną zakładał zdobycie 16 punktów. - Udało nam się go przekroczyć o cztery - zauważa Snadny. - Jednak z przebiegu rundy powinniśmy ich mieć o 6 więcej niż aktualny stan konta. Czeka nas trudna wiosna, więc w końcowym rozrachunku czkawką może nam się odbić każda strata, dlatego nie przyjąłem tłumaczenia chłopców po ostatnim meczu na Garbarni Kraków, którzy rozgrzeszając się z wysokiej porażki stwierdzili, że i tak jesień mieliśmy niezłą - kończy trener Snadny.
(zab)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski