Więźniowie chcą seksu

Archiwum
- Za kratami nie jest łatwo radzić sobie z popędem - mówi Janusz.
- Za kratami nie jest łatwo radzić sobie z popędem - mówi Janusz. Archiwum
Skazani z Nysy poskarżyli się Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że w ich zakładzie nie ma tzw. pokoju intymnego, gdzie w nagrodę za dobre sprawowanie spotykaliby się z żonami lub partnerkami.

Tomasz odsiaduje w nyskim zakładzie karnym 4-letni wyrok za podżeganie do napadu i choć za kratkami spędził dopiero 10 miesięcy, to mówi, że brak seksu już dał mu się we znaki.

- Trudno walczyć z naturą, dlatego powinniśmy mieć prawo do spotkań intymnych - przekonuje. - Zresztą, dlaczego moja żona ma cierpieć za to, że ja narozrabiałem? Przecież ona też potrzebuje mojej bliskości, a seks wpływa na budowanie poczucia bliskości i zaufania do drugiej osoby.

Twierdzi, że skoro w innych polskich więzieniach stworzono takie pokoje, to można też w Nysie. - Wcześniej odbywałem karę w więzieniu w Nowym Sączu, gdzie taki pokój jest - twierdzi Tomasz. - Składa się on z dwóch części. W pierwszej stoją dwa fotele, przy których można porozmawiać albo napić się kawy, no i tapczan, który, jak przyjdzie co do czego, można rozłożyć… W pomieszczeniu obok jest łazienka, więc po wszystkim można się odświeżyć.

Dyrektorzy opolskich zakładów karnych przyznają, że inwencja więźniów, aby zaspokoić swoje potrzeby seksualne nie zna granic.

- Zdarzało się, że koledzy osadzonego, którzy przebywali na wolności opłacali mu dziewczynę z agencji towarzyskiej - opowiada ppłk Marek Leśniowski, wicedyrektor Zakładu Karnego nr 1 w Strzelcach Opolskich. - Pani przekonywała nas, że jest konkubiną, która na co dzień pracują za granicą i bardzo chce się zobaczyć z dawno nie widzianym partnerem. My udzielaliśmy widzenia, a później okazywało się, że pani bynajmniej nie przychodziła tu po to, żeby odbudowywać więzi emocjonalne z ukochanym...

W większości zakładów na Opolszczyźnie nie ma pokoi do widzeń intymnych. W kilku przypadkach więźniowie twierdzą, że z nich korzystali, ale dyrektorzy zaprzeczają, aby takie przybytki u nich działały. - U nas jest tzw. sala widzeń bezdozorowych, w której można się spotkać z bliską osobą bez dozoru strażnika - zastrzega ppłk Leśniowski. - Jeśli komuś nie przeszkadzają mało komfortowe warunki, lubi uprawiać seks na twardym krześle, to nikogo siłą rozdzielać nie będziemy, ale nie jest to pokój przystosowany do widzeń intymnych.

Podobny pokój został też stworzony w nyskim zakładzie, ale dyrekcja zapewnia, że seks w nim nie wchodzi w grę.

- Strażnik musi tam wejść od czasu do czasu, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku - zapewnia kpt. Tomasz Pyra, wicedyrektor zakładu. - Gdybyśmy przyłapali jakąś parę na gorącym uczynku, widzenie natychmiast zostałoby przerwane. Ale więźniowie mają swoje sposoby, aby przechytrzyć strażników. Czasami czytamy akta osadzonych i widzimy, że kolejne dzieci zostały poczęte podczas odbywania kary. Widocznie dla chcącego nic trudnego.

Co ciekawe, nie wszyscy nyscy osadzeni chcą stworzenia pokoju do widzeń intymnych. - Nie zaproponowałbym swojej kobiecie, żeby kochała się ze mną w takim miejscu. To upokarzające - mówi 41-letni Janusz. - Z popędem trzeba umieć sobie radzić. Można zająć się pracą, albo sportem… Jak człowiek się zmęczy, to nawet nie myśli o seksie.

- Wolę dobrze się zachowywać i zapracować sobie na przepustki wtóruje mu 26-letni Mariusz. - Na nich mogę kochać się z narzeczoną i nikt mi nie mówi, gdzie i kiedy mam to robić.

Brak seksu doskwiera szczególnie tym, którzy jeszcze nie mogą wychodzić na przepustki. Wicedyrektor nyskiego zakładu nie chce komentować roszczeń swoich podopiecznych. Chętniej natomiast sprawę komentują w innych więzieniach.

- Ta skarga to jakiś absurd. Miałbym bawić się w burdel-mamę, ustawiając przychodzące panie w kolejce? To może spotykającym się parom jeszcze prezerwatywy miałbym finansować? - pyta dyrektor jednego z opolskich zakładów karnych. - Po każdym takim “spotkaniu" należałoby zmienić pościel. Gdybyśmy tego nie robili, więźniowie natychmiast poskarżyli by się w sanepidzie, że łamiemy ich prawa. Za przyjemność więźniów musieliby zapłacić podatnicy, a to nie w porządku. Oni nie przyjechali do nas na wakacje, więc muszą się liczyć z pewnymi niedogodnościami.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka w sprawie tzw. widzeń intymnych interweniowała u dyrektora nyskiego zakładu. W wystosowanym piśmie powołuje się na rekomendację Rady Europy. - Wprawdzie kodeks karny wykonawczy nie nakazuje, aby nagradzać w ten sposób więźniów, ale Rada uznała, że dobrze, gdyby takie miejsca powstały - tłumaczy Piotr Kubaszewski z fundacji. - Intymne kontakty sprzyjają podtrzymywaniu relacji między partnerami, dlatego ważne, aby dać osadzonym taką możliwość.
Dyrektorów takie argumenty nie przekonują.

- Więźniowie są grupą społeczną, która ma najwięcej praw - kwituje wicedyrektor Leśniowski. - Jeśli podamy im warzywa na kolację, to nas oskarżą, że nie dbamy o nich wystarczająco dobrze i skarga zostanie uznana. Nikt nie pyta, czy dzieci z biednych rodzin dostają wystarczająco kaloryczne posiłki, a wszyscy trzęsą się nad więźniami. Przecież oni siedzą wyłącznie na własne życzenie. My ich tu nie zapraszaliśmy.

Więźniowie obstają jednak przy swoim. - Wie pani, co by się u nas działo, gdyby wprowadzili taką nagrodę? Wszyscy chodziliby jak w zegarku, żeby tylko na nią zasłużyć - przekonuje Tomasz. - Nawet strażnicy nie byliby potrzebni do pilnowania porządku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska