Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkanoc. Jajka w dużej dostawie, drogi chleb i tani cukier z Warszawy

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Obowiązkowa świąteczna kartka z około 1930 roku.
Obowiązkowa świąteczna kartka z około 1930 roku. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego
Przed świętami białostoczanie najbardziej czekali na dostawy żywności. Wielką radość wzbudził więc lakoniczny komunikat oznajmiający, że będą większe dostawy jaj. Z niepokojem jednak przyjęto wiadomość o znaczącej podwyżce cen chleba. Te gorzkie chwile osłodziła z kolei informacja o dużym transporcie taniego cukru z Warszawy.

W przedwojennym Białymstoku Wielkanoc była prawdziwie międzykulturowa. Świętowali katolicy, protestanci, zaraz po nich prawosławni, a w międzyczasie Żydzi. W kwietniu 1922 roku tuż przed świętem Pesach zarząd białostockiej gminy żydowskiej zwrócił się do magistratu z prośbą o "wydanie 2000 kartek na bezpłatne kąpiele dla ludności żydowskiej przed świętami". Jak widać nasze żarciki o obowiązkowej kąpieli przed Wielkanocą to talmudyczne przykazanie.

Na wysokości zadania stawały też władze wojskowe, które w tym wieloreligijnym tygielku pamiętały, że w wojsku służą i starozakonni. Ci więc na swoje uroczystości otrzymywali zwolnienie od służby. Gmina żydowska chcąc zapewnić wojskowym stosowne, zgodne z tradycją spędzenie świąt, w których głównym momentem była uczta sederowa, w 1922 roku zorganizowała bezpłatną kuchnię dla żołnierzy. Dokładnie obliczono, że wydanych zostanie 125 posiłków. Obecnie święta w Białymstoku pozbawione są już tych żydowskich klimatów.

Tak jak dziś, tak i przed laty, pierwszym zwiastunem Wielkanocy była reklama handlowa. Jeszcze lud boży tkwił w mrokach Wielkiego Postu, a tu wokół niego marketing szalał. Ale właśnie w 1922 roku miał on swoje uzasadnienie. Białostocki handel ledwo podźwigał się z wojennej zapaści. Prasa zamieszczała więc specjalne zachęty informując, że ogłoszenia świąteczne białostockich firm będą premiowane 20-procentowym rabatem.

Pierwszy na tę promocję zareagował miejscowy przedstawiciel renomowanego grodzieńskiego browaru Margolisa, polecający "na święta Białe Piwo Leżak".
Spróbował, skutecznie, na te wielkanocne procenty załapać się białostocki potentat tytoniowo-papierosowy Fajwel Janowski. Jego fabryka, założona w 1889 roku, po odzyskaniu niepodległości musiała walczyć z krajową konkurencją. Za cara miała tylko za przeciwnika Grodno. Musiał więc Janowski łapać każdą okazję. Podawał, że "produkuje wyroby z najlepszych tureckich, zagranicznych i rosyjskich tytoniów". Ale papierosy produkowane w fabryce przy Warszawskiej 39 w rzeczy samej czy były tureckie czy inne, różniły się głównie nazwami. Były więc Nr 30, Dukat, Boy czy Salut. I właśnie tymi dwoma ostatnimi markami postanowił Janowski zdobyć wielkanocny rynek w 1922 roku. Przygotował prasową kampanię reklamową twierdząc, że "specjalnie na święta ukazała się w sprzedaży nowa partia papierosów wysokiego gatunku Boy i Salut". Jakże zdziwieni byli palacze, którzy poza reklamowym sloganem nie dostrzegli żadnej różnicy ze starszą partią Boyów i Salutów. No cóż, wiadomo, reklama dźwignią handlu.

Świąteczną karierę tegoż roku miały zrobić papierowe ubranka dla dzieci. Reklamowano je jako niezwykle praktyczny produkt. Usiądzie bowiem taki bachor do świątecznego śniadania i już wytytła się ćwikłą, albo tłustymi paluchami się wysmaruje. Tymczasem papierowe ubranko to i łatwiej wyczyścić albo i nowe nałożyć. Mimo bezapelacyjnych korzyści ten amerykański wynalazek nie zyskał jednak uznania wśród białostoczan.
Swoistym chwytem reklamowym było też poinformowanie klientów o zaprzestaniu działalności. Tak koniunkturalnie postąpili właściciele białostockich kin, którymi byli wyłącznie Żydzi. To, że chrześcijanie w wielkim tygodniu nie będą przesiadywać w kinie łatwo można było przewidzieć. Ale prawdziwego marketingowca można poznać po tym , że poinformuje o tym swoich klientów. Tak też i postąpili kiniarze ogłaszając, że w tych szczególnych dniach kina będą zamknięte.

Białostoczanie oczekiwali jednak całkiem innych wiadomości. Co tam kina i papierosy. Naprawdę to czekano na świąteczne dostawy żywności. Wielką radość wzbudził wśród mieszkańców lakoniczny komunikat oznajmiający, że "do naszego miasta zwiększył się dowóz jaj". Z niepokojem przyjęto jednak wiadomość o znaczącej podwyżce cen chleba. Te gorzkie chwile osłodziła informacja, że kooperatywa Zjednoczenie zamówiła w Warszawie duży transport taniego cukru, który miał "nadejść w krótkim czasie".

Nie lada kłopotów nastręczał też świąteczny ubiór. Każdy chciał wyglądać elegancko, a tu tymczasem białostoccy krawcy "przeciążeni zamówieniami" podyktowali zaporowe ceny. Za uszycie garnituru śpiewali 18 tysięcy marek. W Warszawie za takie samo ubranie brano zaledwie 12 tysięcy.

Nic się nie zmieniło przez te wszystkie lata. Święta kosztowały i kosztują. Jedni oszczędzali, a ci bogaci nie. Bardziej przezorni kupowali czekoladę "Drastin - Lubelski". Była w specjalnej świątecznej ofercie białostockiej apteki Nachuma Zelkina. Nie była to bynajmniej czekolada deserowa tylko "idealny środek przeczyszczający dla dorosłych i dzieci". Niejednemu przydała się w poświąteczny wtorek.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny