Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka emigracja

Zbigniew Nikitorowicz
Na początku lat 90. wicepremier Henryk Goryszewski, powiedział na Podlasiu, że mniej istotne jest czy Polska będzie biedna czy bogata, ważne, żeby pozostała katolicka. Wybuchł z tego powodu nie lada zgiełk, bo politycy nie powinni zastępować księży. Ich obowiązkiem jest, żeby doprowadzić kraj do bogactwa i wszelkiej pomyślności. Przed tygodniem do Drohiczyna przyjechał prezydent Lech Kaczyński. Mówił mniej więcej to samo, co prawicowi politycy od lat powtarzają na Podlasiu: "To ziemia wyjątkowa, wierna Kościołowi katolickiemu, z której wywodzi się wielu patriotów, ziemia na którą w dzisiejszych trudnych czasach można liczyć". Zapewne wielu słuchaczy wzruszyło się, słuchając prezydenta. Jedni wspomnieli dziadka, który został zesłany na Sybir, inni stryja, którego rozstrzelali Niemcy. Jednak równie wielu może czuć już przesyt i znużenie bogoojczyźnianą retoryką, którą podają w nadmiarze politycy. Nie jesteśmy już ani tacy wierni, a jak ktoś umie liczyć, to liczy głównie na siebie. Nie oczekujemy też, żeby politycy byli kaznodziejami. W okolicach Drohiczyna całe wsie i rodziny wyemigrowały na początku lat 90. do Belgii. Po wejściu do Unii Europejskiej Polacy doczekali się wreszcie czasów, że bez żadnych przeszkód mogą głosować nogami. Zatem masowo wyjeżdżają młodzi i starsi, z przewagą tych pierwszych. Tylko do Wielkiej Brytania wyjechało w ciągu ostatnich dwóch lat milion ludzi. Drugi milion rozproszył się po innych krajach UE. Jeśli ten trend utrzyma się, to Polska straci więcej ludności niż w czasie II wojny światowej, i to bez jednego wystrzału. I będą to ludzie młodzi, energiczni, najczęściej dobrze wykształceni, wychowani już w wolnej i demokratycznej Polsce. Jednak masowa emigracja nie stała się powodem ogólnonarodowej debaty. Politycy nie podnoszą z tego powodu larum. Ważniejsza jest obsada stanowisk, kłótnie polityczne, koalicyjne układanki. Bo wielka emigracja ma też dla rządzących dobre strony. Zamiast rozwiązywać polskie problemy, można je szybko wyeksportować. Po co troszczyć się o rozwój gospodarki i tworzenie nowych miejsc pracy, skoro w Londynie czekają na polskich pomywaczy, glazurników i hydraulików. Przez ostatnie lata atutem polskiej gospodarki miała być tania i dobrze wykształcona siła robocza. Polscy przedsiębiorcy przyzwyczaili się do płacenia nędznych pensji i łamania praw pracowniczych. Zagraniczni inwestorzy wzięli z nich przykład, a nawet twórczo go rozwinęli. Problem w tym, że Polacy nie są już skazani na Polskę. Jeśli już mają być tanią siłą roboczą, to wolą ustawiać towary na półkach hipermarketów w Londynie, ale za kilka razy większą pensję niż w kraju. Polska nie będzie ani katolicka, ani patriotyczna, ani wierna, jeśli pozostanie rezerwuarem taniej siły roboczej. Nikt nie będzie musiał gasić światła. Samo zgaśnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny