Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielka burza wokół ustawy o in vitro

Urszula Ludwiczak [email protected]
- Pozostawcie kwestie decyzji o podjęciu leczenia każdej bezdzietnej parze i ich sumieniu - apelują do polityków białostoccy twórcy in vitro: profesorzy: Sławomir Wołczyński (z lewej), Marian Szamatowicz i Waldemar Kuczyński
- Pozostawcie kwestie decyzji o podjęciu leczenia każdej bezdzietnej parze i ich sumieniu - apelują do polityków białostoccy twórcy in vitro: profesorzy: Sławomir Wołczyński (z lewej), Marian Szamatowicz i Waldemar Kuczyński Anatol Chomicz
Po dwóch latach funkcjonowania rządowego programu refundacji in vitro i 27 latach stosowania tej metody w Polsce, trwa zacięta walka o ustawę, która ma regulować leczenie niepłodności.

W Polsce pierwsze dziecko poczęte metodą in vitro przyszło na świat 12 listopada 1987 roku w Białymstoku. Zespołem lekarzy ginekologów, dzięki którym urodziła się Magda, kierował prof. Marian Szamatowicz. Od tamtej pory w Polsce dzięki metodzie wspomaganego rozrodu na świat przyszło ok. 100 tysięcy dzieci. Działa już kilkadziesiąt ośrodków, które zajmują się leczeniem niepłodności (aż cztery w Białymstoku). Dwa lata temu ruszył rządowy program dofinansowywania procedury in vitro. Ale do dziś nie ma u nas ustawy, która regulowałaby tę kwestię.

Komisja Europejska we wrześniu 2013 roku skierowała skargę na Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE w związku z nieprzestrzeganiem dyrektyw dotyczących kodowania, przetwarzania, konserwowania, przechowywania i dystrybucji tkanek i komórek ludzkich przy zapłodnieniu in vitro. Polska powinna była bowiem wdrożyć te przepisy w 2008 roku.

Sejm ustawę przyjął

25 czerwca 2015 roku, po wielu dyskusjach i latach walki o przepisy, Sejm uchwalił w końcu ustawę o leczeniu niepłodności.
Zgodnie z jej zapisami, z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa oraz osoby we wspólnym pożyciu, potwierdzonym zgodnym oświadczeniem. Procedura będzie dostępna po wyczerpaniu innych metod leczenia, prowadzonych przez co najmniej rok. Ustawa dopuszcza zapłodnienie maksymalnie sześciu komórek jajowych. Zezwala na dawstwo zarodków, zabrania zaś ich tworzenia w celach innych niż pozaustrojowe zapłodnienie. Przepisy zakazują preimplantacyjnej diagnostyki genetycznej w celu wyboru cech fenotypowych, w tym płci dziecka, chyba, że wybór taki pozwoli uniknąć ciężkiej, nieuleczalnej choroby. Zakazane będzie niszczenie zarodków zdolnych do prawidłowego rozwoju - grozić będzie za to kara pozbawienia wolności do lat 5.

Lekarze zajmujący się wspomaganym rozrodem nie kryli zadowolenia.

- To ustawa nie tylko o in vitro, ale o leczeniu niepłodności, która porządkuje wiele spraw dotyczących pobierania, przetwarzania, przechowywania zarodków - mówił prof. Marian Szamatowicz. - Omawia, jakie należy stosować metody leczenia niepłodności. Nakłada na władze obowiązek troszczenia się o zdrowie reprodukcyjne obywateli. I wreszcie, w ostatnim fragmencie, porządkuje wykonywanie procedur wspomaganej prokreacji w ośrodkach, które tę metodę stosują.

- To doskonała wiadomość i uhonorowanie 12 lat walki o in vitro - zaznaczał prof. Waldemar Kuczyński, który był w zespole prof. Szamatowicza, założyciel i dyrektor białostockiego Kriobanku, ministerialny ekspert, a jednocześnie współtwórca ustawy. - Jest to ustawa, która zapewnia maksimum bezpieczeństwa dla pacjentów i zarodków, organizuje całą sferę służby zdrowia w tym zakresie. Jest to najbardziej bezpieczna ustawa tego typu na świecie, która podejmuje i rozwiązuje tematy bioetyczne takie jak np. tworzenie nadliczbowych zarodków czy ograniczanie liczby transferowanych zarodków w celu zapobiegania powstawania ciąż mnogich. Penalizuje też praktyki niezgodne z zapisami ustawy.

Emocje wzrosły

Ale przyjęcie ustawy przez Sejm spowodowało też kampanię przeciwko wprowadzeniu jej w życie. Oponowała przede wszystkim polityczna prawica. W kościołach zaczęły się modlitwy o odrzucenie ustawy przez Senat. Prezydium Konferencji Episkopatu Polski wręcz zaapelowało do senatorów o "odważne odrzucenie proponowanej ustawy, która w obecnym kształcie ma niewiele wspólnego z prawem naturalnym i stanowionym" oraz "nie chroni życia nienarodzonych, przyzwalając na tworzenie nadliczbowych zarodków", a także "faworyzuje procedurę in vitro, która w żaden sposób nie leczy niepłodności". Za odrzuceniem projektu w całości opowiedziała się też senacka komisja zdrowia.

Dyskusja w senacie nad ustawą zaczęła się w środę. Po 14 godzinach debaty, wnioskach o odrzucenie ustawy w całości oraz przyjęciu jej bez poprawek, ostatecznie, po zgłoszeniu wielu poprawek... wróciła do komisji zdrowia. Senatorowie najprawdopodobniej będą nad nią głosować w piątek. Jak zapowiedziała premier Ewa Kopacz, w głosowaniu nad ustawą, nie będzie dyscypliny klubowej. Zdarzyć się więc może wszystko, bo senatorowie mającej większość PO też są w tej sprawie podzieleni.

Dlatego białostoccy profesorzy: Marian Szamatowicz, Sławomir Wołczyński i Waldemar Kuczyński, dzięki którym na świat przyszło pierwsze urodzone w Polsce dziecko z in vitro, wystosowali właśnie apel do senatorów i prezydenta RP.

- W tym szpitalu 27 lat temu urodziła się Magda, pierwsze polskie dziecko po leczeniu metodą pozaustrojowego zapłodnienia - mówił prof. Marian Szamatowicz na konferencji zwołanej przed Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym w Białymstoku. - Jej matka nie miała żadnych szans na ciążę. Dzisiaj Magda to piękna, wykształcona kobieta, szczęśliwa żona i matka własnych dzieci. Teraz jesteśmy zatroskani o los polskiej medycyny rozrodu, obawiamy się, że jedną nieracjonalną decyzją politycy mogą przekreślić nasz wieloletni dorobek i wysiłek. Dlatego zdecydowaliśmy się, wobec nasilającej się agresywnej kampanii przeciwko in vitro, wystąpić w imieniu setek tysięcy anonimowych pacjentów, którzy są stygmatyzowani tylko dlatego, że nie mogą mieć własnych dzieci.

- Problem niepłodności dotyka bardzo wielu osób i nie ma tu recepty na uniknięcie tego - zaznaczał prof. Sławomir Wołczyński. - Polskie niepłodne pary zasługują na to, by być leczone zgodnie z rekomendacjami towarzystw naukowych, w oparciu o fakty medyczne, w oparciu o wysokie standardy bioetyczne. Nie zasługują na to, by być leczeni według ocen opinii polityków.

Jak zaznaczali profesorowie, nasilona kampania przeciwko wprowadzeniu ustawy w życie, wywieranie presji światopoglądowej na niezależne instytucje państwowe, wywołuje głęboki niepokój środowiska medycznego i zwykłych ludzi. A najbardziej niepokoi pary mające problem z niepłodnością. - Nie odbierajcie im szansy. Pozostawcie kwestie decyzji o podjęciu leczenia każdej bezdzietnej parze i ich sumieniu - apelują lekarze.

Zdążyć przed zmianami

Emocje wokół ustawy spowodowały, że w ostatnich tygodniach kliniki leczące niepłodność w ramach rządowego programu przeżywają oblężenie par, które chcą z niego skorzystać. Tegoroczne limity zostały już wyczerpane.

- Każdego dnia zgłaszają się do nas 3-4 pary, które chcą skorzystać z programu, ale mogę im zaproponować tylko procedury komercyjne - mówi prof. Kuczyński.

Przez dwa lata obowiązywania rządowego programu w trzech realizujących go białostockich ośrodkach: Kriobank, Bocian i Klinice Rozrodczości i Ginekologii Endokrynologicznej UMB, na świat przyszło już ok. 400 dzieci, pozyskano ok. 900 ciąż. Czy będą kolejne, nie wiadomo.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny