Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widmo bezrobocia w "Birunie". Miał być rozwój i produkcja. Są zwolnienia

Fot. Piotr Czaban
– Sama się zwolniłam przez bałagan, jaki tu panował. Nie widziałam żadnych perspektyw i szans na poprawę warunków przede wszystkim płacowych – mówi była pracownica "Biruny”.
– Sama się zwolniłam przez bałagan, jaki tu panował. Nie widziałam żadnych perspektyw i szans na poprawę warunków przede wszystkim płacowych – mówi była pracownica "Biruny”. Fot. Piotr Czaban
Ludzie dostają masowo wypowiedzenia - mówi jedna z byłych już pracownic tego wasilkowskiego zakładu produkującego tkaniny. - Realizujemy program naprawczy - tłumaczy Bogdan Fiłonowicz, prezes "Biruny".

Sygnał o problemach z zatrudnieniem dostajemy od grupy pracowników "Biruny". Chcą umówić się na spotkanie. Dzień później je odwołują. Mimo to, udało się nam porozmawiać z tymi, którzy skończyli właśnie jedną ze zmian w fabryce. Zgadzają się na rozmowę, ale chcą pozostać anonimowi.

- Wypowiedzenia dostają głównie kobiety, bo na razie mężczyźni są jeszcze potrzebni w zakładzie - skarży się jedna z pracownic.

Wszyscy, z którymi rozmawiamy, przyznają, że to, co teraz dzieje się w ich firmie, wygląda na początek jej upadku.

Jest coraz gorzej

- Po przeniesieniu zakładu "Biruna" do Wasilkowa nie było żadnych starań, żeby polepszyć naszą sytuację - twierdzi kobieta. - A możliwości były. Jakiś marazm ogarnął cały zakład i nikt nie stara się znaleźć nowych rynków zbytu dla naszych produktów. Coraz gorszą przędzę sprowadzają i przez to robi się, można tak powiedzieć, śmieci zamiast dobrego towaru.

Nasza rozmówczyni przypomina, że w wasilkowskiej "Birunie" nie było wdrażanych żadnych inwestycji:

- Obiecywali nam przed przeniesieniem, że w Wasilkowie będą czekać nas wspaniałe perspektywy. Miał być nowy park maszynowy. A oni po prostu zrobili to, co musieli, żeby jako tako szła produkcja — podkreśla kobieta, której przytakuje kilka koleżanek.

Co z nami będzie?

Jedna z naszych rozmówczyń już od roku nie pracuje.

- Sama się zwolniłam przez bałagan, jaki tu panował. Nie widziałam żadnych perspektyw i szans na poprawę warunków przede wszystkim płacowych - mówi była pracownica "Biruny". - Nie było mowy o podniesieniu zarobków, za to nasłuchałam się o obcinaniu premii. Zaraz po moim odejściu zaczęły się zwolnienia. Teraz w zakładzie została już tylko garstka kobiet.

- Ludzie nie myślą nawet o niedalekiej przyszłości, ale tylko o tym, co będzie jutro - włącza się do rozmowy jeden z pracowników. - Bo to, co będzie z nami, na przykład za tydzień, tego nawet najstarsi górale nie wiedzą.

- Prawdopodobnie zarząd w ogóle nie wie, co z tym fantem zrobić - dodaje jego kolega.

Nie ma zbytu

- To jest sprawa strukturalna i to, co się dzieje w zakładzie, nie jest przejściowe - tłumaczy Bogdan Fiłonowicz, prezes "Biruny". - Praktycznie do zera jest ograniczona produkcja tkanin, dlatego że pobyt na nie praktycznie od października jest zerowy. Nie mamy zamówień. W związku z tym nie ma innego wyjścia, jak tylko dostosować się do sytuacji rynkowej, którą obecnie mamy.

Prezes Fiłonowicz, przyznaje, że była możliwość współpracy z wojskiem. Jednak firma dostała znacznie mniej zleceń niż się spodziewała.

- Niestety, to w żadnym wypadku, nie pokrywa zasadności kontynuowania produkcji tkanin - podkreśla Fiłonowicz, ale zaraz też dodaje: - Jeżeli zdobędziemy zlecenia na produkcję w przyszłym roku, to oczywiście zastanowimy się nad uruchomieniem jej od nowa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny