Sygnał o problemach z zatrudnieniem dostajemy od grupy pracowników "Biruny". Chcą umówić się na spotkanie. Dzień później je odwołują. Mimo to, udało się nam porozmawiać z tymi, którzy skończyli właśnie jedną ze zmian w fabryce. Zgadzają się na rozmowę, ale chcą pozostać anonimowi.
- Wypowiedzenia dostają głównie kobiety, bo na razie mężczyźni są jeszcze potrzebni w zakładzie - skarży się jedna z pracownic.
Wszyscy, z którymi rozmawiamy, przyznają, że to, co teraz dzieje się w ich firmie, wygląda na początek jej upadku.
Jest coraz gorzej
- Po przeniesieniu zakładu "Biruna" do Wasilkowa nie było żadnych starań, żeby polepszyć naszą sytuację - twierdzi kobieta. - A możliwości były. Jakiś marazm ogarnął cały zakład i nikt nie stara się znaleźć nowych rynków zbytu dla naszych produktów. Coraz gorszą przędzę sprowadzają i przez to robi się, można tak powiedzieć, śmieci zamiast dobrego towaru.
Nasza rozmówczyni przypomina, że w wasilkowskiej "Birunie" nie było wdrażanych żadnych inwestycji:
- Obiecywali nam przed przeniesieniem, że w Wasilkowie będą czekać nas wspaniałe perspektywy. Miał być nowy park maszynowy. A oni po prostu zrobili to, co musieli, żeby jako tako szła produkcja — podkreśla kobieta, której przytakuje kilka koleżanek.
Co z nami będzie?
Jedna z naszych rozmówczyń już od roku nie pracuje.
- Sama się zwolniłam przez bałagan, jaki tu panował. Nie widziałam żadnych perspektyw i szans na poprawę warunków przede wszystkim płacowych - mówi była pracownica "Biruny". - Nie było mowy o podniesieniu zarobków, za to nasłuchałam się o obcinaniu premii. Zaraz po moim odejściu zaczęły się zwolnienia. Teraz w zakładzie została już tylko garstka kobiet.
- Ludzie nie myślą nawet o niedalekiej przyszłości, ale tylko o tym, co będzie jutro - włącza się do rozmowy jeden z pracowników. - Bo to, co będzie z nami, na przykład za tydzień, tego nawet najstarsi górale nie wiedzą.
- Prawdopodobnie zarząd w ogóle nie wie, co z tym fantem zrobić - dodaje jego kolega.
Nie ma zbytu
- To jest sprawa strukturalna i to, co się dzieje w zakładzie, nie jest przejściowe - tłumaczy Bogdan Fiłonowicz, prezes "Biruny". - Praktycznie do zera jest ograniczona produkcja tkanin, dlatego że pobyt na nie praktycznie od października jest zerowy. Nie mamy zamówień. W związku z tym nie ma innego wyjścia, jak tylko dostosować się do sytuacji rynkowej, którą obecnie mamy.
Prezes Fiłonowicz, przyznaje, że była możliwość współpracy z wojskiem. Jednak firma dostała znacznie mniej zleceń niż się spodziewała.
- Niestety, to w żadnym wypadku, nie pokrywa zasadności kontynuowania produkcji tkanin - podkreśla Fiłonowicz, ale zaraz też dodaje: - Jeżeli zdobędziemy zlecenia na produkcję w przyszłym roku, to oczywiście zastanowimy się nad uruchomieniem jej od nowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?