Już przy wejściu do wasilkowskiej nekropolii widać duże poruszenie. Trwa tu porządkowanie terenów wokół cmentarnych alejek.
- Pracujemy z mężem społecznie. Co roku tak pomagamy - wyjaśnia pani Krystyna i dodaje: - Nasz cmentarz jest zabytkowy, zadbany. Piękniejszego w pobliżu się nie znajdzie.
Przezorny - ubezpieczony
Niektórzy na cmentarzu sprzątają nie tylko groby swoich najbliższych, ale również... własne, tak jak Krystyna Szewczyk.
- Niektórzy mówią, że nie należy za życia wpisywać swojego nazwiska na grobie, ale mi to wcale nie przeszkadza - tłumaczy pani Krystyna. - Kiedyś moja koleżanka podeszła pod mój grób i zaczęła mówić Anioł Pański. Myślała, że ja już jestem świętej pamięci - śmieje się kobieta. - Moje dzieci są gdzieś tam w świecie. Wiadomo jak to być może, dlatego właśnie się zabezpieczyłam.
Taka kolej rzeczy
Krzysztof Muszyński czyści grób swoich rodziców:- Odeszli niedawno, bo ponad rok temu, ale oni są ze mną. Ja twierdzę, że cmentarz to jest takie miasto umarłych. To wynika z naszej wiary, że jesteśmy razem i trzeba ich też odwiedzać, tak jak niektórzy odwiedzają nas. Po prostu na cmentarz trzeba od czasu do czasu wpaść jak do rodziny, do znajomych - tłumaczy Muszyński.
Jak mówi, groby swoich bliskich odwiedza nie tylko od święta. Nie ukrywa, że podczas takich wizyt nie roni łez.
- Nie kojarzę cmentarza z czymś złym. Śmierć to jest konieczne następstwo pewnych wypadków, upływania czasu - uważa Muszyński.
"Mój ojciec był..."
15 maja tego roku umarł Szczepan Paweł Zawadzki, tata dwóch piłkarzy: Arka i Daniela (jeden z najskuteczniejszych strzelców KS Wasilków). Przy jego grobie krząta się jeden z synów.
- Odejście taty to dla naszej rodziny bardzo bolesna strata - mówi Arek. - Czas upływa, ale jak dochodzi do 15 dnia każdego miesiąca, to przeżywamy to bardzo, bo tego dnia odszedł tata.
Piłkarze i kibice KS Wasilków dobrze pamiętają Szczepana Zawadzkiego, który sam był świetnym zawodnikiem, a na emeryturze, praktycznie do końca swoich dni, odwiedzał miejscowy stadion, by dopingować nie tylko synów.
- Przeżywał nasze mecze, nogą tupał - wspomina Arek. - Zawsze to było ważne wsparcie. Zwłaszcza dla mojego brata Daniela, który regularnie gra w KS Wasilków. Po meczu w domu komentował jeszcze jego grę. Miał pretensję, że trzeba było na przykład piłkę szybciej zagrać. Jego wskazówki były bardzo trafne, bo sam był wcześniej dobrym piłkarzem. Odkąd Arek pamięta, tata w domu zawsze mówił o piłce: - Komentował też grę polskiej reprezentacji. Mówił “Ja byłem od nich lepszy. Jak oni biegają?" - uśmiecha się wspominając ojca. - Potrafił też pochwalić.
Bardzo dobrze wypowiadał się ostatnio o młodych zawodnikach z KS Wasilków, którzy teraz grają bardzo dobrze. Cieszył się też z bramek strzelonych przez Daniela.
Jak mówi Arek, miłość do piłki tata przekazał jemu i bratu w genach. Nie zmuszał swoich synów do uprawiania tej dyscypliny.
- Czasami na podwórku kopaliśmy do niego piłkę. Wtedy robił zwód, dogrywał do nas, a my się śmieliśmy i mówiliśmy, że jeszcze ma ten dryg do futbolu - opowiada Arek.
Z kwiatami i zniczami
Robert i Joanna Kalinowscy z Horodnianki uprzątnęli już sześć grobów na wasilkowskim cmentarzu.
- Teraz czyścimy pomnik brata mojej mamy - wyjaśnia pan Robert.
- Robimy dookoła porządek, myjemy. Później przywieziemy kwiaty - chryzantemy w doniczkach - dodaje jego żona. - Zdarzają się czasami kradzieże, dlatego groby będziemy dekorować w sobotę rano, ewentualnie w piątek wieczorem.
Do święta przygotowują się również sprzedawcy zniczów i kwiatów ozdobnych.
- Jest to okres, kiedy można zarobić trochę więcej niż zazwyczaj - mówi kupiec Jan Kalinowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?