Białostocki Oddział Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami o zaniedbywanych dogach przebywających na posesji w Bielsku Podlaskim dowiedział się ze zgłoszenia jednego z sąsiadów oskarżonych.
Pierwsza interwencja miała miejsce w grudniu ubiegłego roku. Właścicieli nie było, a psy faktycznie wyglądały strasznie. Druga wizyta w styczniu pokazała, że los Nataszy i Borysa nie zmienił się na lepsze. W lutym podjęto decyzję o odebraniu psów właścicielom. Lekarz weterynarii z Białegostoku potwierdziła, że potrzebna im jest natychmiastowa pomoc.
Sprawa nabrała rozgłosu i zbulwersowała miłośników zwierząt z całej Polski. Do Prokuratury Rejonowej w Bielsku Podlaskim wystosowano petycję o ukaranie właścicieli za znęcanie się nad zwierzętami. Podpisało ją 791 osób. W trakcie procesu część z nich zajęło miejsca na widowni.
To nieprawda
Na sali sądowej małżeństwo Ł. usłyszało zarzuty, wśród których było między innymi zaniedbywanie psów, niestworzenie im właściwych warunków bytowych, głodzenie.
Jako pierwszy zarzuty odpierał Wojciech Ł. Ze śmiechem stwierdził, że nie rozumie całego zamieszania o Nataszę i Borysa, bo cała rodzina dbała o nie prawidłowo. Psy dostawały jedzenie dwa razy dziennie. Nie potrafił jednak powiedzieć, jaką karmę podawano. Nie uważa, że jego psy były wychudzone, a weterynarz nigdy nie powiedział, że były zaniedbane. Dogom sam zrobił budę, może trochę za małą na dwa psy - jak sam stwierdził - ale ocieplaną. Borys ją zniszczył, więc zrobił drugą pod schodami domu, zabezpieczoną od wiatru i zimna.
Dogi nieuświadomione seksualnie
Natasza i Borys byli rodzicami kilkunastu szczeniaków, które właściciel sprzedawał również na giełdzie w Białymstoku. Pełnomocnik TOZ Katarzyna Topczewska i oskarżyciel posiłkowy, prezes białostockiej organizacji Anna Jaroszewicz zadały pytanie: - Czy oskarżony wie, że tak dużych psów nie można tak często rozmnażać?
- Nie uświadamiałem swoich psów seksualnie - ze śmiechem odpowiedział Wojciech Ł.
Nie potrafił też odpowiedzieć, kiedy i jakim szczepieniom były poddane dorosłe psy i szczeniaki, chociaż według niego były szczepione.
Dbaliśmy o Nataszę i Borysa
- U nas poprzednie psy też były chude, szczupłe - powiedziała oskarżona Anna Ł.
Uważa jednak, że nie były zagłodzone. Karmy miały pod dostatkiem. Początkowo były to resztki z prowadzonej przez małżeństwo Ł. restauracji, potem była też sucha karma i gotowane w domu posiłki. Suchej karmy dogi nie chciały jeść.
- Mogły mieć robaki, były odrobaczone i potem wyglądały lepiej. Dostawały też witaminy - dodała.
Oskarżona twierdzi, że psy nie przebywały przez cały czas na podwórku, choć najczęściej tam spały. Miały dostęp do domu i nawet wylegiwały się na kanapie.
Borys miał otarcia na ciele, które według niej powstały w zniszczonej przez niego budzie. Psy nie chorowały, więc nie było potrzeby chodzenia z nimi do weterynarza. Jak stwierdziła, ona też chodzi do lekarza tylko wtedy, gdy musi.
Na pytanie, dlaczego - ich zdaniem - dogi teraz, pod opieką TOZ przytyły po około 10 kilogramów, Wojciech Ł. odpowiedział:
- Widocznie dostają lepszą karmę.
Oskarżeni nie mają sobie nic do zarzucenia. Uważają, że Natasza i Borys zostały im niesprawiedliwie odebrane.
Sąd wyznaczył następną rozprawę na 7 września. Wtedy prawdopodobnie przesłuchiwani będą świadkowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?