Walka Kliczki z Joshuą jest melodią przyszłości

W całej sprawie niewielkie znaczenie ma fakt, że Kliczko nabawił się kontuzji mięśnia łydki. Były czempion królewskiej kategorii wagowej odniósł niegroźny uraz już po tym, gdy fiaskiem zakończyły się rozmowy pomiędzy obozami obu znakomitych pięściarzy.

Promotor Joshuy Eddie Hearn w zawoalowany sposób winnym takiego stanu rzeczy uznał Kliczkę, a także federację WBA, od której decyzji o usankcjonowaniu pojedynki pięściarz z Ukrainy miał uzależniać przystąpienie do pojedynku.

Problem w tym, że szef stajni Matchroom prawdopodobnie postanowił przerzucić całą odpowiedzialność na obóz Kliczki. Taki wniosek można wysnuć stąd, że gdy kilkanaście dni temu największy promotor w Europie praktycznie przesądzał zakontraktowanie pojedynku swojego podopiecznego z Ukraińcem, od razu wystawił się na ripostę, że wszystkie punkty wcale nie zostały wynegocjowane.

Po długim przeciąganiu liny ogłoszono, że do pojedynku zostało zbyt mało czasu, by został odpowiednio wypromowany. Taki motyw można uznać za półprawdę, bo podobnego samograja w świecie boksu, jak starcie dwóch mistrzów olimpijskich - młodego tygrysa i starego lwa - już dawno nie było. Niemniej Hearn podniósł ten argument.

- Postanowiliśmy dać sobie więcej czasu, ale nie rezygnujemy z pomysłu tej walki, tylko przekładamy ten projekt na marzec lub kwiecień. Wkrótce oficjalnie ogłosimy nasze plany odnośnie walki Anthony'ego z Kliczką, ale na razie pracujemy nad nowym rywalem na pojedynek 10 grudnia w Manchesterze - powiedział promotor Anglika.

Portal boxingnewsonline.net cytuje menedżera Kliczki Bernda Boentego, który miał powiedzieć, że teraz wszystko w rękach federacji WBA i jej szefów, czy zdecydują się, aby mistrzowski pas znalazł się wiosną w puli odroczonego w czasie pojedynku.

Sportowy24.pl w Małopolsce